Sztuczności i naturalności

2013-04-30 15:55

 

„Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją, nie żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi” – nauczał Jezus tych, którym źle się działo i szukali powodu, by zarobić (Mt 6,26).

Rzeczywiście, ptaki mają to do siebie, że biorą świat takim, jakim go zastały i nie próbują zmieniać, a im bardziej ten świat przetworzony – tym mniej się ptaki umieją w nim odnaleźć.

Jako że trwa tzw. dłuuuuuugi łykend, podczas którego niektórym z nas urośnie samo, choć nic nie zrobią – spróbuję przypomnieć, że nie jest to możliwe w świecie naturalnym. Ten bowiem wymaga trudu za każdym razem, kiedy chcemy mieć „dochód”, choćby w postaci najedzenia się czy gniazdowania. Natomiast w świecie sztucznym (najlepiej to widać w przypadku Człowieka) – możliwe jest, że nie fatygujemy się (bywa) – a nadal sobie żyjemy, czyli jest tak prawie, jak w dobrej radzie Jezusa.

Prawie.

Może dobrze będzie, jeśli podam kilka(naście) przykładów tego, jak Człowiek przeistacza swój świat z naturalnego-oczywistego w sztuczny-umowny, wtedy będzie może jaśniejszy powód, dla którego w taki sposób zabieram głos. Przykłady będą „od sasa do lasa”, ale warto mieć świadomość, że takich przykładów mamy może 100 tysięcy, może milion (naprawdę nie przesadzam):

  1. Kiedyś praca wynikała bezpośrednio z potrzeby, symbolicznie: jeśli chcę zjeść jabłko, muszę podjąć trud znalezienia jabłoni, znieść uciążliwość doczekania jesieni, następnie zerwać do jabłko. Dziś osiągnęliśmy stan, w którym wystarczy się zatrudnić, a potem znaleźć rozmaite zależności, które doprowadzą do tego, że zjemy jabłko (na przykład: jako zatrudnionym przysługuje nam wynagrodzenie, nawet jeśli tylko markujemy robotę, zatem fatygujemy się do banku, wybieramy z konta pieniądze, udajemy się do sklepu, płacimy za jabłko, nie dociekając, skąd się ono tam wzięło, o dowolnej porze roku);
  2. Kiedyś dochód – nawiązując do wspomnianego jabłka – stanowiły rozmaite dobra bezpośrednio stosowane (np. konsumpcyjne): pożywienie, narzędzia, broń, odzienie, szałas, drewno na ognisko, woda w strumieniu, itd., itp. Współcześnie – mając na względzie pozyskanie różnych dóbr – staramy się nie tyle o nie, co o zdobycie odpowiedniej ilości pieniędzy, za które dopiero nabywamy dobra, wartości i możliwości, z których większość nie prowadzi bezpośrednio do zaspokojenia, tylko „pośredniczy” w tym zaspokojeniu;
  3. Jeśli założyć, że mowa artykułowana jest czymś naturalnym dla człowieka i jego upodobania w komunikowaniu się z innymi osobnikami – to już pismo, druk, dzieła sztuki, media, cyfryzacja i wiele innych nośników przekazu artykułowanego – są niewątpliwie tworami sztucznymi, i to do tego stopnia, że w odpowiednej „dawce” potrafią nasz świat oderwać zupełnie od Natury i uczynić wirtualnym;
  4. W świecie naturalnym odległość 500 metrów człowiek pokonuje w terenie nie dłużej niż 7-15 minut spacerkiem (piechur podróżuje 4-8 km/h), chyba że po drodze znajdzie się przepastna szczelina albo burzliwa rzeka. Po prostu człowiek przemieszcza się z punktu A do punktu B, najczęściej widząc od początku punkt docelowy. Natomiast te same 500 metrów dzielące jeden kraniec ulicy Złotej w Warszawie (przy Żelaznej) od drugiego krańca (klub Hybrydy) – przebyłem w około 40 minut, pokonując w międzyczasie rozmaite meandry chodników i tuneli (trzeba ominąć serpentyny w okolicach Dworca Centralnego i na Placu Defilad, trzeba też albo przejść przez PKiN, albo go ominąć). Samochodem ten odcinek pokonałbym w około 20 minut, uwzględniając konieczność poruszania się po meandrach jezdni i korki, charakterystyczne dla centrum Warszawy;
  5. W czasach zwanych dawnymi sprawiedliwość (mająca charakter „ludowy”) była podobnie niedoskonała jak dzisiejsza, a ład społeczny-publiczny równie daleki od pożądanego. Tyle że dziś na straży sprawiedliwości i porządku publicznego stoją niezliczone, nie dające się ogarnąć przepisy (kodeksy), obsługuje je i na co dzień stosuje poważna część społeczności zatrudniona jako służby, policje, straże, kontrole, inspekcje, urzędy, organy, egzekutorzy i windykatorzy. Dochodzi do tego, że coraz większa ilość „naruszeń” dotyczy „obrażenia” przepisów i tych, którzy je obsługują, choć w odczuciu poliszynela żadnego naruszenia nie było. Bywa też odwrotnie: wiadomo powszechnie i na pewno, że naruszono normy – ale prawo „ma inne zdanie” w tej sprawie;
  6. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z tego, że Infrastruktura osacza nas coraz szczelniej i gęściej rozmaitymi „syntetycznymi warunkami brzegowymi”, będąc zarazem podstawą tzw. urbanizacji: wystarczy wymienić takich 10 elementów, jak: wodociąg, kanalizacja, elektryczność, sieć dróg, domy mieszkalne, sieć transportu, telefonia, poczta, handel detaliczny, media (środki masowego przekazu). Ten skromny zestaw daje wyobrażenie o tym, jak bardzo zmieniliśmy nasz świat, jak bardzo oderwaliśmy go od Natury;
  7. Równie sztucznym tworem wirtualizującym nasz świat jest swoisty kokon kulturowo-cywilizacyjny, w postaci setek zdobyczy technicznych stosowanych na co dzień, w postaci „znormalizowanego” systemu edukacji, zestandaryzowanej opieki zdrowotnej, kultury poddanej dwojakim regułom (prawo i gusty), opisane wyżej infrastruktury w założeniu ułatwiającej życie i podnoszącej jego standard. Jeszcze gorzej prezentuje się „druga strona” tego kokonu: aby on powstał, reprodukował się i działał – natura jest kaleczona ekologicznie (pozyskanie surowców, zajmowanie przestrzeni, wytwarzanie odpadów i śmieci, hałas, zagrożenia toksyczne, radiacja, nienaturalne światło i takież kolory);

Listę możnaby kontynuować, zapewne znajdzie się jakiś magistrant, który w benedyktyńskim skupieniu porówna stan „syntetyzacji” ludzkiego środowiska, najlepiej „w interwale” 1000-letnim, z uwzględnieniem takich okoliczności, jak narodziny i zmierzch cywilizacji, narodziny i zmierzch imperiów, rewolucja techniczna czy techniczno-naukowa. Dla mnie symbolem syntetyzacji jest niezmiennie tzw. sztuczne tworzywo (np. plastik, ogólniej: plastomery i elastomery), obszar aktywności zwany ART (w tym media), urbanizacja pojmowana jako zastępowanie przestrzeni wiejskiej przestrzeniami miejskimi oraz to, co nazywa się ustrojem-systemem (czyli prawo jako fenomen porządkujący rzeczywistość i zarazem ją kreujący).

Fakt, że Człowiek od swego zarania zmierza prostą drogą ku skutecznej interwencji w procesy ewolucyjne i zarazem próbuje poprawiać dzieło Stworzenia (patrz obecnie: nanotechnologie, biogenetyka) – napawa mnie optymizmem dalece umiarkowanym. To dlatego ów cytat na samej górze.

Kiedy to piszę, w Belgii następuje zmiana na tronie. A może w Holandii?