Szeremiet’evo 2

2011-05-08 07:37

Całkiem niedawno pisałem o pułapkach, jakie czekają niewprawionego podróżnego na lotnisku moskiewskim Szeremiet’evo. I oto musze „podrasować” w pozytywnym kierunku wizerunek tego portu lotniczego.

 

Muszę – i chętnie to czynię.

 

Oto zdarzyło mi się, że samolot skądś do Moskwy opóźnił się znacznie, na tyle, że spory „zapas przesiadkowy” szlag trafił.

 

Zanim odebrałem bagaż, zanim  przebiegłem po znanych sobie przejściach – zostało 25 minut do odlotu, koniec, kropka, nie da rady.

 

Jeszcze dziesięć lat temu narobiłbym sobie kłopotów na kilkaset euro, choć niczemu nie zawiniłem.

 

Teraz jednak jest tu Europa, a nawet świat. Kilkunaścioro pasażerów w podobnej sytuacji zostało zakwaterowanych w niedalekich hotelach (mnie przypadł Novotel). Moim zdaniem, taniej byłoby zatrzymać na minutę samolot(y), ale cóż…

 

Jestem już po śniadaniu, w warunkach nie pozostawiających nic do życzenia. W „moim” hotelu nocują niemal wyłącznie załogi samolotów lądujących późnym wieczorem. Zatem śniadanie zjadłem w otoczeniu kilkudziesięciu ślicznych stewardess z całego świata, niczym sułtan pośród hurys. Było też kilku stewardów, zapewne przystojnych (jakoś nie zwracałem uwagi), a także kilku weteranów, którzy z całej Rosji zbiegli się na dzisiejsze święto 9-majowe.

 

Tylko telefon mam rozładowany, a ładowarka się zbiesiła. Nie mogę powiadomić nikogo, co się ze mną dzieje.

 

Nie, nie wycofuję poprzedniej notki, a także mam kilka dobrych porównań z tym, co w tej sprawie potrafi lotnisko warszawskie. Ale – pomny ataku komentatora – powstrzymam się…