Szaleństwo kampanii wyborczej

2017-12-17 14:08

 

Ja, Obywatel Państwa Polskiego, polityczny szarak, z umiejętności ekonomista, z temperamentu harcerz i społecznik, z pasji bloger, muzykujący literat i badacz kultur-podróżnik – ogłaszam obywatelski nabór do grona kandydatów na radnych różnego szczebla, wójtów, burmistrzów miast i dzielnic, starostów powiatowych, prezydentów miast, marszałków sejmików wojewódzkich.

Główna fala naboru trwa od dziś do daty ogłoszenia-rozpisania wyborów przez Państwową Komisję Wyborczą. Potem nastąpią uzupełnienia i zaspokajać będziemy ustawowe wymagania formalne.

Nie pytajcie, czy „mam gotową” partię, która zgłaszających się kandydatów „wystawi”. Nie mam. Bo nie ma dziś takiej partii, która urządzi kampanię samorządową pod hasłem OSADA OBYWATELSKA. W ogóle odmawiam współpracy z politycznymi kamarylami, które już mniej-więcej, na rok przed wyborami, mają wszystko prawie poukładane, teraz już tylko umawiają się ze „sponsorami” (czyli prawdziwymi wyborcami), jakie muszą wydać uchwały, jakie podjąć decyzje inwestycyjne i budżetowe. I pilnują, by taki szaleniec jak ja nie rozrabiał, nie pomieszał układanek, jak niegdyś Tymiński, potem Lepper, potem Kukiz.

Moja kampania jest całkowicie oddolna. Uruchamia ją szarak (z czasem przekonacie się, że nie taki zupełny), zaczynamy od programu i ogromadzania osób, które będą ten program ubogacać, a potem wdrażać jako wybrani przez wyborców.

Moja kampania jest WYBORCZA, w odróżnieniu od wszystkich innych kampanii, które zmierzają do GŁOSOWAŃ, a jest ogromna różnica między wyborem (własnym) a głosowaniem na podstawioną pod nos (cudzą) listę.

Program jest krótki, jeśli da się zrealizować – to poziom samorządności w Polsce radykalnie wzrośnie (a mówimy o wyborach samorządowych, stąd dbam o poziom samorządności):

BUDŻET PARTYCYPACYJNY

/większy niż 50%/

Typowy budżet partycypacyjny – to „łaskawe” danie mieszkańcom gmin, miast, osiedli około 1-3% całości budżetu, aby sobie zdecydowali „demokratycznie”, czy wolą huśtawkę, czy ławeczki, oczyścić stawek czy zainstalować karmniki dla ptaszków. A poważne sprawy – trzyma Zarząd administracji lokalnej, bo obywatele są na to za głupi, a radni – mają jedynie kontrasygnować projekty Zarządu. Taka jest oczywista praktyka „samorządności” polskiej.  Proponuję, by każdy kandydat, na dowolną funkcję, zobowiązał się do konsekwentnej aktywności na rzecz zwiększenia „partycypacji” powyżej 50%. Budżet ma pozostawać w dyspozycji jego twórców, czyli podatników.

PEŁNE ZATRUDNIENIE

/tzw. komunarne/

Te dwa słowa wyglądają na naiwnie PRL-owskie. Ale wyobraźmy sobie, że dowolna administracja lokalna sprawuje pieczę i odpowiada za co najmniej kilka placówek-firm komunalnych: szkoły, wodociągi, ciepłownictwo, zieleń, klub sportowy, dom kultury, itd., itp. niech trzy spośród tych trzech podmiotów założą – zgodnie z przepisami – spółdzielnię socjalną, i stopniowo włączą do niej (nic na hurra) osoby definiowane przez prawo jako zagrożone wykluczeniem. Każdy zaś nowy członek spółdzielni – to nowość – wskaże np. 5 osób sobie bliskich. Suma członków i ich bliskich – to środowisteczko, dla którego pracuje spółdzielnia socjalna, przeznaczając na to ustawowo wymagane fundusze z dochodu.

KUŹNIE SAMOKSZTAŁCENIA

/propedeutyka obywatelstwa/

W Polsce znane są m. In. dwie tradycje opiekuńczo-samokształceniowe: jedna to tzw. ogródki Jordana (obejmowały nie tylko przysłowiowe huśtawki, ale też świetlice, a także różnorodne elementy skautingu-strzelectwa) oraz ogrody Raua, niemal identyczne w formule. Stanowiły one nie tylko para-filantropijne przytulisko dla niezamożnej młodzieży – ale przede wszystkim dopełniały Dom, miejsce, gdzie można było nabierać elementarnych umiejętności społecznych, stawać się „dobrym materiałem” na obywatela. Najważniejsze w tym projekcie jest utrzymywanie młodzieży w ustawicznym nawyku-gotowości do wszechstronnego kształcenia ustawicznego

 

Powyższy program jest bezpośrednią, dosłowną reakcją na dwie główne bolączki, uwierające Polaków: „państwa w państwie” (sitwy polityczno-gospodarcze) oraz wykluczenia (narastające mimo zmian rządów odsyłanie obywateli na różnorodne marginesy, co najwyżej zagłaskane socjalnymi chwilówkami).

Niepoważne jest – chociaż powszechne – redagowanie programów, w których wymienia się listę przedsięwzięć, które administracja i tak musi wykonać. Każdy, kto włączy takie projekty do powyższego trój-programu jako załączniki – zrobi dobrze, biorąc zarazem na siebie dodatkowe zobowiązania.

Jeśli – wczytawszy się w powyższe – zgłaszacie się do projektu Osady Obywatelskiej – nadeślijcie mejlem swoje zobowiązanie o treści poniższej:

Jako kandydat w wyborach samorządowych 2018 zobowiązuję się – co pół roku, do skutku – wnioskować pisemnie w ramach swoich przyszłych kompetencji o to, aby w moim obszarze samorządowym uchwalono Budżet Partycypacyjny większy niż 50%, aby zagwarantowano Komunarne Zatrudnienie likwidujące bezrobocie, aby uruchomiono Ośrodki Doskonalenia Obywatelskiego wpajające nawyk kształcenia ustawicznego. Wyrażam też pragnienie samodzielnego, autorskiego rozwijania tego minimum programowego.

Szanowny Wyborco-Obywatelu, który to czytasz: nie dbam o to, jakie ugrupowanie już Ciebie skusiło, może jeszcze żadne. I kiedy – jako kandydat – osiągniesz sukces i obejmiesz funkcję, o którą się ubiegasz – nie będę dbał o to, czy pozostaniesz „ze mną”, czy pójdziesz do innego ugrupowania. Nie chcę mojej władzy nad Tobą, nie chcę dyscypliny partyjnej. Jedyne, za co będę Ciebie „trzymał” – to Twoje zobowiązanie wyborcze i Twoje poprawki, jakimi uzupełnisz powyższy program. Nie wobec mnie się zobowiązujesz, nie wobec sitwy wyborczej – tylko bezpośrednio wobec wyborców.

Mam też propozycję dla wszystkich, którzy podejmą proponowane zobowiązanie, ale będzie nas zbyt dużo i nie każdy „wygra wybory”. Nikogo nie pozostawimy samego. Przyszli radni, wójtowie, burmistrzowie, starostowie, prezydenci, marszałkowie – na pewno znajdą dla części z Was miejsce przy realizacji programu, a jeśli nadal będzie nas „za dużo” – założymy organizację samorządową-pozarządową i w tej roli wypełnimy prace rozmaitych „czynników społecznych”, takich jak warszawskie Forum Dialogu Społecznego. (i dzielnicowe KDS).

Jeśli swoją robotę wykonasz rzetelnie – Twoje miejsce na ziemi przybliży się do pojęcia Osady Obywatelskiej.

Ja nie kandyduję. Nie uruchamiam przecież tego projektu po to, by jako „pomysłodawca” zająć kluczowe miejsce. Po prostu organizuję. Tak jest uczciwie.

Uwaga końcowa. Serdecznie proszę każdego, kto w głównych zarysach akceptuje niniejszą kampanię – aby podpisał przedstawione zobowiązanie i przystąpił do kampanii. Każdy, kto się w ten sposób dołączy do projektu – uzyska prawo kształtowania-zmieniania trzech przedstawionych punktów programowych. Ten program nie jest moją własnością, należy do tych, którzy się włączą i w ten sposób otrzymają „prawa redakcyjne”.

A kiedy nas „stanie się dużo” – podyskutujemy o tym, kto nas zechce „wystawić” do wyborów. Sami sobie wybierzemy ugrupowanie, może niejedno… My zaczynamy od początku, a nie od tyłu: najpierw ludzie zobowiązujący się przed wyborcami, a potem organizacje, wspierające tych ludzi.

Z obywatelskim pozdrowieniem

Jan Herman 

jan-herman@vp.pl

697 685 336