Siła twojego głosu

2011-09-10 10:01

 

Za miesiąc będzie zaliczenie kolejnej rundy obowiązkowej. Po czym wszyscy rozejdą się do domów, a mieszacze wrócą do swych niecnych zajęć.

 

W każdym systemie (na uczelni, w fabryce, w klubie) są rytuały obowiązkowe, które trzeba zaliczyć. I jak w przypadku każdego rytuału, zawsze jest tak, że większość studentów, pracowników, klubowiczów już przed przystąpieniem do „obrzędu” wie, jaka będzie jego pozycja i rola oraz „frukty” po zakończeniu podejścia obowiązkowego.

 

Tu mamy do czynienia z wielkim klubem, który naiwni nazywają „klasą polityczną”. Klub ten obejmuje około 1,5 tysiąca PARLAMENTOIDÓW, czyli tych, którzy są-będą parlamentarzystami albo zaplecznikami parlamentarnymi, około 3 tysięcy RZĄDOIDÓW którzy są wytypowani do pełnienia ról w ministerstwach i urzędach centralnych oraz na szczytach wojewódzkich, około 300-400 tysięcy NOMENKLATURSZCZYKÓW, którzy obsadz(aj)ą posterunki dyrektorskie, prezesowskie, naczelnikowskie, nadzorcze, kontrolne, eksperckie itd. itp. w obszarze gospodarki i w obszarach „budżetowych” (edukacja, ochrona zdrowia, zabezpieczenie socjalne, armia, policja, służby, sieci, struktury, systemy, nauka, ochrona środowiska, dyplomacja, instalacje strategiczne, zaplecze ministerstw i urzędów centralnych, itd., itp.). Uwaga, do tego dołóżmy ok. 100 tysięcy SAMORZĄDOIDÓW, czyli osób wstawianych „po koleżeńsku” do zasobów etatowych administracji samorządowej (drugie tyle pozostaje w „autonomicznej-suwerennej” gestii koterii samorządowych).

 

W klubie tym – od wewnątrz i od zewnątrz – dbając lub nie dbając o poprawność prawną i przyzwoitość, rządzi kilka kamaryl. Niektóre dla tych celów legitymizują się partiami (partie to są oficjalne kamaryle parlamentarno-urzędnicze), inne formalizują swoje działania poprzez instytucje lobbystyczne (biznesowe, „społecznikowskie”, związkowo-zawodowe, branżowe, itd., itp.). Kamaryl jest kilkadziesiąt, ale rządzi tylko kilka z nich.

 

Jak niedawno powiedział Andrzej Zybertowicz (Profesor, znany z doradztwa jednej z partii, ale mający od lat godną zainteresowania, klarowną drogę rozwoju intelektualnego), „większość ustaw nie służy interesowi wspólnemu, tylko konkretnym branżowym interesom rozmaitych grup. Większość aktów prawnych generuje koszty dla Państwa większe niż korzyści, inaczej mówiąc, proces legislacyjny jest zawłaszczony przez grupy interesów, które najprawdopodobniej różnymi drogami odwdzięczają się. To jest – można powiedzieć – korupcja systemowa. Mechanizm zawłaszczania procesu legislacyjnego przez grupy interesów (nie tylko biznesowo-materialnych – JH) występuje na całym świecie, nawet w najbardziej okrzepłych demokracjach, rzecz polega na tym jaka jest jego skala i na ile jest on monitorowany, przejrzysty. Gdyby mediom (podobno stróżom przejrzystości i rzetelnej informacji –JH) zależało na debacie merytorycznej, zaprosiłyby Profesora Rybińskiego (to o jego badaniach mówił A. Zybertowicz - JH) żeby pokazał swoje badania, zaprosiłyby ekspertów aby ci pokazali, gdzie ew. Rybiński się myli”.

 

Andrzej Zybertowicz nie dodaje, a ja trąbię od lat: ten wcale liczny, potężny klub sił udających zróżnicowanie, a w rzeczywistości rywalizujących wyłącznie o pozycję wewnątrz-klubową, z wszystkimi sztuczkami z przeciąganiem osób z kamaryli do kamaryli, ma ogromną przewagę nad wszystkim, co może się w Kraju zorganizować. Przewaga ta objawia się w:

 

1.      Wyłącznym dysponowaniu prerogatywami Państwa (uprawnienia do stosowania przymusu i przemocy, monopol na ściąganie podatków i opłat, tajemnica służbowa i państwowa, elitarne certyfikaty dostępu, wewnętrzny przepływ informacji);

2.      Poczuciu wyższości wobec „szaraków”, pogarda wobec Ludu, poparta urzędowym ceremoniałem oraz specjalnym typem nomenklaturowego wtajemniczenia;

3.      Systematycznie pogłębiany wtórny analfabetyzm obywatelski, prowadzący do wytresowania Ludu wedle sztancy „płać, raportuj, głosuj i ukorz się”, jest to analfabetyzm wkodowany w tzw. System (ustrój);

4.      Układ (nazywam to „pentagramem”) - to polityka, biznes, służby, media, nielegałowie. Układ ten – to hybryda oparta na osobistych związkach, nazywanych przeze mnie wspólnotami kompaniońskimi (companion community), na kształt „rodziny mafijnej”;

 

Solidarność – oparta na emocjonalnym, spontanicznym ruchu niezadowolenia – była dobrą przeciwwagą dla identycznego „klubu” rządzącego PRL. Szybko jednak ugruntowała swój sukces zajmując w klubie poczesne miejsce (jego wyrazem był AWS). Klub rządzący RP mógł zostać zdemaskowany i rozbity przez ANTYUKŁAD uruchomiony w czasach rządów PiS, ale szybko utracił on poparcie lokalnych koterii i Ludu, ze względu na społecznie nie akceptowane, wręcz niekiedy nieprzyzwoite metody „operacyjne”.

 

Dziś – tu słowo o utopii – rodzą się ruchy typu „flashmob”, namawiające do głosowania na „wszystkich poza jedynkami” (odświeżyć elity) albo do zaniechania głosowania (odebrać Władzy legitymizację). Dla mnie osobiście jest to dowód na to, jak dalece posunął się wtórny analfabetyzm obywatelski.

 

Może powyżej wyraziłem się zbyt gorzko, ale nie wycofam tych słów, są w moim przekonaniu prawdziwe.