Salon

2010-02-20 14:02

 

ORATORIUM DWUNASTE

„SALON” /okrągłym stołem zwany/

 

Pyta się człowiek prosty w swych słowach i czynach

Gdzie się zło zawsze kończy – a dobro zaczyna

Czy możliwe jest aby ktoś zepsuty do cna

Czynił słowa i rzeczy swą dobrocią mocne

Oto bowiem z podłości wszelakich jaskini

Przybywa propozycja by coś wspólnie czynić

By o Polsce rozmawiać, by zasiąść pospołu

I rozpocząć obrady Okrągłego Stołu...

                                                                                                                                    

Partia rządząca Polską od prawie pół wieku

Dawno już pracowała nazwie swej na przekór

Robotnicza to była ona tylko z nazwy

Zaś naprawdę to miała całkiem inne kadry

Dziś po latach ocenić możemy bez błędu:

Był to aparat władzy podstępnej w tym względzie

Że wszystkie dyspozycje sobie rezerwował

Odpowiedzialność zaś na innych delegował

Mówiąc inaczej: partia wszędzie się mieszała

A kiedy coś nie wyszło – innych oskarżała

Była bowiem państwowa formalna struktura

Parlament, rząd, minister, dyrektorów fura

Były też samorządów dwa albo trzy szczeble

I wybory – to wszystko jednak niepotrzebne

Bo wszystkie instytucje władzy, samorządu

Poddane były sile partyjnego wglądu

Tytuły rozdawała wszak nomenklatura

Każdy stołek – partyjną był wszak synekurą

Niby byłeś ministrem nad jakimś sektorem

Lub fabryki państwowej wielkim dyrektorem

Lecz jakby co do czego, w każdej drobnej sprawie

Instrukcje z Komitetu co dzień brałeś prawie

Nader często zdarzało się niestety potem

Że instrukcje te psuły normalną robotę

A to już – powiadano – jest twoje zmartwienie

Rób dobrze – lecz instrukcji partyjnych nie zmieniaj

Staraj się tak pogodzić swój sens z ich kaprysem

Żeby z tego wymierny efekt jakiś wyszedł

A jeśli rady nie dasz – może odejść pora?

Partia umiała wrzasnąć: „fora mi ze dwora!”

Logika zarządzania – optymalizować

Logika zaś partyjna – ludziom się podobać

Oj, nie są to logiki tak zupełnie zgodne

Działać dla obu naraz – całkiem niewygodnie

W obu logikach jednak mieszał dodatkowo

Instynkt przetrwania który każdego cechował

Dyrektor więc z ministerm tworzył „dupochrony”

Tworzyli opracowań grube, tłuste tomy

Dawali te papiery na narady Plenum

Niech się tym karmią: nawet jeśli coś tam zmienią

Nie wpłynie to na pracy rzeczywisty efekt

W ten sposób satysfakcję swoją ma Sekretarz

Że ma posłuch w fabrykach i innych urzędach

Zaś robota sunęła obok tego zrzędy

W Partii jednak rozliczać też było się trzeba

Z entuzjazmu narodu, któremu to nieba

Niby chciano uchylić, aby kochał Partię

Dla pomniejszych działaczy – problem nie na żarty

Boć wiadomo powszechnie wśród szeregów było

Że poparcie społeczne dawno się skończyło

Że dowody sympatii Partia odbierała

Ze strachu lub z rozmysłu lub z potrzeby ciała

Bo jeśli ktoś karierę jakąkolwiek chciałby

Musiał zacząć rod głośnej socjalizmu chwalby

Więc propagandy efekt snadź niezamierzony

Był ten że ludzie pletli prześmieszne androny

Starając przypodobać się jakimś unikiem

Ludzie zaczęli mówić „drewnianym językiem”

W którym to „pogłębiano, koordynowano,

Umacniano, szerzono, rozbudowywano

Edukowano oraz złu odpór dawano”

Takie to głupie mowy dobrze nagradzano

Zatem partyjne płotki by nie szefom podpaść

Imały się upiększeń i nadętych okras

Powszechnie fałszowano różne statystyki

Aby poprawić swego działania wyniki

Od tego bowiem zawsze premie zależały

Każdy też apanaże chciał – aby przetrwały

Tylu fałszerstw nie widział świat aż do tej pory

Wszystko by od szefostwa odebrać honory

Utrzymać stanowisko i w partii pozycję

By nie być „na placówkę wysłanym w banicję

Nie trzeba więc dodawać że na takich danych

Nie dało się budować rzeczywistych planów

Zatem Rząd oraz Partia siedzący na włościach

Były jak błędny rycerz w nierzeczywistości

Niby wszystko z opasłych raportów wiedziały

A tak naprawdę wobec swej niewiedzy stały

Po omacku zaś rządzić nie da się skutecznie

Zaś taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie

 

Nawet kiedy nastały wojennego stanu

Zaostrzone reguły spraw sprawozdawania

Niewiele było z tego dobrego pożytku

Boby trzeba od nowa poprzeliczać wszystko

Jakby ktoś tu prowadził podwójną księgowość

Kto był zorientowany – wiedział to i owo

A kto by chciał się tylko mozolnie pochylić

Nad raportów księgami – musiał się pomylić

Jednym słowem: o kraju nie wiedział niczego

Nawet ktoś z tytułami wodza naczelnego

Zdać się na intuicję – ryzykowna sprawa

Ale cóż czynić można kiedy nic nie dawał

Żaden nakaz i karne „na dywan” rozmowy

Nie mogły się połapać i najtęższe głowy

W tym co jest tu naprawdę, a co tylko w kwitach

Ten temu w oczy patrzy, ten się tego pyta

Wniosek z tych nieporządków taki właśnie oto

Że nie warto niekiedy obciążać robotą

Całych struktur co tworzą mylne sprawozdania

Z których tylko powstają kolejne pytania

Zaś opłaca się władzy odpuścić kawałek

I pozwolić podmiotom by same starały

Się zaspokoić jakieś obszary społeczne

Im sprawozdań nie trzeba, a więc niebezpieczne

Fałszywki i kłamstewka miernych urzędników

Nie psują ni statystyk, ni żadnych wskaźników

 

Gdy to samo myślenie zastosować jeszcze

Do kilku innych dziedzin – zrozumiemy wreszcie

Na czym polegał geniusz Okrągłego Stołu

Wszak nie chodziło o to by siedzieć pospołu

I przed światem swą zgodę zamanifestować

Tylko o to by sprawy w kraju wyprostować

Aby wiedział ten który spraw się podejmuje

Jak się w jego dziedzinie wykazy kształtują

Stan ten osiągnąć można decentralizacją

Ale nie udawaną, tylko trzeba z gracją

Oddać spraw zarządzanie tym co tego pragną

Niechże mają domenę, niechże nią zawładną

Państwu tylko zostawić przezorne czuwanie

By anarchii nie zbudzić takim rozwiązaniem

 

Filozofia więc Stołu musiała być taka

Że to nie jakiś kaprys imć pana Kiszczaka

Aparat kierowniczy chyba już zrozumiał

Że robił to co umie – lecz niewiele umiał

Że należy dopuścić do głosu tych wszystkich

Którzy widzą inaczej dla kraju korzyści

Może także korzyści chcą trochę dla siebie

Ale trudno, niech mają, skoro kraj w potrzebie

 

Chcę powiedzieć w tym miejscu że bardzo w to wierzę

Iż Okrągły Stół dano opozycji szczerze

 

Nie oznacza to wcale że wszystko szło gładko

W Partii można się było na niejedno natknąć

Ci mieli wodzom za złe że chcą się pokumać

Z największymi wrogami kochanej komuny

Tamci znowu inaczej: pukali się w głowę

Jak można opozycji dać wszystko gotowe!

Niech się szarpie, niech wskaże jaki pragnie program

W kraju realizować kiedy im się odda

Choćby najmniejszy skrawek ukochanej władzy

Ciekawe czy z czymkolwiek oni se poradzą?

Związki zaś zawodowe gorsze w tym nie były

W niejednym Solidarność chyba by przebiły

Rząd Messnera utracił przez związki posadę

Nastał czas Rakowskiego, który do przesady

Był socjaldemokratą i kontakty miewał

Z Niemcami i zachodnią Europą gdy trzeba

Nie było już po lewej stronie tej jedności

Któryby pozwoliła ogarnąć w całości

Rzecz partyjno-rządową i ludzi w terenie

Czasy nastały takie że wszystko się zmienia

Ci na skutek emocji – ci z wyrachowania

Podejmowali nawet jakoweś starania

By móc odnaleźć siebie w sytuacjach nowych

By być ku niewiadomej przyszłości gotowym

Nie było już partyjnej nigdzie dyscypliny

Wszystko się bez powodu działo i przyczyny

A już zupełnie dawno już osławionego

Nie było centralizmu demokratycznego

 

Po długich rozważaniach, bojach, sporach, dąsach

Plenum KC zebrano aby rzecz roztrząsać

Najwyżsi dostojnicy pewni swojej misji

Zagrozili że się podadzą do dymisji

Tylko tym argumentem Partię przekonali

Że tak kontynuować nie da się już dalej

Że zamiast nie wiadomo czym już Polskę zbawiać

W URM-ie trzeba Okrągły Stół zacząć rozstawiać

Jakoż w styczniu decyzja pod koniec zapadła

W lutym już pierwsze Stołu ważkie słowa padły

Kiszczak serdecznie witał, do obrad zapraszał

Bukietem komplementów oniemal okraszał

Swoich niedawnych więźniów na czele z Kuroniem

Ludzie zaś sobie chętnie podawali dłonie

Każdy do swego miejsca już się przyzwyczajał

Tłum fotoreporterów na fotki się czaił

Furczały piękne mowy, każdy spośród graczy

Dużymi literami swoją mowę znaczył

Polska, Patriotyzm, Sprawa, Ojczyzna i Naród

Widać było że każdy nad wyraz się stara

Patrzyła cała Polska, ba! Patrzył świat cały

Wszyscy chcieli by wreszcie coś tu się udało

Był bowiem eksperyment to nie lada jaki

Po raz pierwszy w historii ludzie prosto z „paki”

Szli z oprawcami swymi o Polsce rajcować

I o wielu problemach wraz deliberować

Po raz pierwszy komuna skłonna do terroru

Zapewniła przed światem swym słowem honoru

Że uzna każdy wynik trudnych negocjacji

Że nawet jeśli przegra – to po stronie racji

Stanie i będzie bronić każdego z ustaleń

To nie mogło się przyśnić tak niedawno wcale!

 

Ten kto się orientował o co tu się grało

Jakby mu jeszcze kogoś bardzo brakowało

Przecież jeszcze niedawno rządził krajem z wyżyn

Generał Jaruzelski – a tutaj nie przybył

Nikt na to tak nie zważał, inne sprawy były

Lecz niektóre osoby to zauważyły

Faktem jest że w tym czasie formalnie Generał

Nie był już aż tak ważny, i tylko popierał

Inicjatywy które do Stołu zmierzały

Czasem coś korygował jeśli mu się chciało

Lecz zebrani wiedzieli niemal bez wyjątku

Że Generał sterował wszystkim od początku

A nawet uzgodnienia za granicą czynił

Jak z tamtej perspektywy patrzą na to inni

 

 

*          *          *

 

Cztery główne tematy przy Stole stawały:

1.Reformy polityczne więc się omawiały

2.Gospodarka – to temat był niezwykle ważny

3.Polityka społeczna przedmiotem rozważań

4.Oraz postulowany pluralizm związkowy

O tym to się toczyły przy Stole rozmowy

 

1

 

W pierwszym temacie poszło o Partii monopol

Która swe macki wszędzie roztaczała wokół

Ustalono że jakie zechce środowisko

Partię swoją założy – w tej sprawie to wszystko

Wiadome konsekwencje tej ugody były

Cenzurę więc zniesiono, wnet się pojawiły

Różne tytuły gazet i książek nieznane

Które jeszcze przed chwilą były zakazane

Partie zaś wysypały się jedna za drugą

Choć niektóre przetrwały może nie za długo

Odtąd wszelkie wybory miary politycznej

Miały bez ograniczeń być i autentyczne

Do Sejmu, samorządów, odtworzono Senat

Wszędzie bogata talia, wyborca dylemat

Musiał rozstrzygać teraz we własnym sumieniu

Komu odda swój mandat dalszego rządzenia

Idea samorządu nową twarz dostała

Partia stowarzyszeniom, fundacjom przestała

Dyktować nić programu i sprawy kadrowe

Takie to w polityce były sprawy nowe

Monopol przełamany – i pluralizm wszędzie

Wolna gra polityczna – tak od dzisiaj będzie

 

2

 

Drugi temat zajmował gospodarcze sprawy

Trzeba przyznać że ludzie bez wprawy

Zabrali się za dzieło: ideą przewodnią

Było że na socjalizm formułę zachodnią

Się nałoży subtelnie, wtedy efektywność

Wzrośnie, zatem pojawi się nie tylko żywność

Ale wszelkich towarów wielka różnorodność

Wtedy to się ujawni ludzkiej pracy płodność

Która aż do tej pory była niewidoczna

Efekty ludzkiej pracy znikały zaocznie

Półki bywały puste, dóbr niewiele na nich

Wkurzało ludzi pracy takie władz działanie

Że mimo ciężkiej pracy i wielkiego trudu

Mało było towarów dla prostego ludu

Tylko wszystko na jakieś szło nieznane cele

Z czego ludność naprawdę zysku ma niewiele

Gospodarka dla ludzi, nie dla kierownictwa

W tej dziedzinie swobody każdy więc uzyskał

Kto chce ten firmę sobie dowolnie kreuje

I na własny rachunek niech gospodaruje

A zatem w gospodarce – takie przeszły racje –

Będziemy wdrażać program socjaldemokracji

 

3

 

W trzeciej sprawie socjalnej polityki temat

Miał rozwiązać ten prosty społeczny dylemat

Jak to staje się owóż że między równymi

Niektórzy są „równiejsi”, a jeszcze nad nimi

Są jakieś święte krowy, jakoby te bożki

Których to nie dotyczą wszelkie ludzkie troski?

Przez cały okres ciężkiej dla kraju roboty

Nie masz tu satysfakcji – za to masz kłopoty

Cały kraj co pod znakiem stoi nierówności

W sprawach socjalnych jakby kazał grać nam w kości

Człowiek za najdrobniejszą rzeczą się uganiał

Ukuła się praktyka zwana „załatwianiem”

Nie wystarczy się zgłosić i o cenę spytać

Wszędy trzeba kopertę lub co inne wtykać

Do wszystkiego kolejki po wiele miesięcy

Nic już bez znajomości nie załatwisz więcej

Kilka godzin w robocie dla życia poprawy

A potem drugie tyle „załatwiania” sprawy

Socjalizm loteryjny – kpiono w kabarecie

A w praktyce udręka najgorsza na świecie

W tych zatem sprawach tak się rozmowa zaczyna:

Człowiek dobrem najwyższym i jego rodzina

 

4

 

Czwarty temat o związkach mówi zawodowych

Tu scenariusz od dawna był jakby gotowy

OPZZ-tu wielkie cesarstwo nieomal

Przestało lud roboczy już reprezentować

I pasem transmisyjnym dla władzy się stało

Na rzecz partyjnych rządów się agitowało

A kto związkowych reguł pojął ryzy twarde

Ten stawał się świadomą ludu awangardą

Czyli że mu dawano taką propozycję

Aby PZPR-u był kolejnym listkiem

Na rozłożystym drzewie, które cieniem swoim

Chroniło i wspierało – ale samych „swoich”

Przeciwko tej partyjnej podłej nierówności

Wystawiono związkową myśl Solidarności

W każdym zakładzie pracy związków ile kto chce

By nie wyprowadzały ludzi na manowce

Składki będą przeznaczać swe na ludzkie sprawy

A nie na polityczne swych bonzów zabawy

Związki będą od rządu trzymać się z daleka

Zajmą się za to losem prostego człowieka

Ludzie będą popierać tylko tych działaczy

Których praca związkowa coś dla ludzi znaczy

 

 

*          *          *

 

Widać było z tych rozmów okrągłostołowych

Że wyłania się z tego kraj nasz całkiem nowy

Oto na naszych oczach, co nieco zdumionych

Powstaje rzeczywistość całkiem odmieniona

Najważniejsze w tym wszystkim zaś się wydawało

Że rozmawiać się ludziom zgodnie udawało

Wrogom nieprzejednanym jeszcze sprzed miesiąca

A tu gotowi nawet kieliszkiem się trącać

(tak zresztą i bywało czasem przy kolacji

wspólnej co poniektórych członków delegacji)

 

Jeszcze jedno wrażenie z tego pozostanie

Był to dyskurs przez Pana, Wójta i Plebana

Prowadzony na oczach pomniejszej gawiedzi

Co przed telewizorem godzinami siedzi

W telewizji nie widać co za kulisami

Dzieje się, a to szkoda, otóż tam czasami

Zmieniano dekoracje i role dawano

Takie których uprzednio nie przewidywano

Pośród kulis przeróżnych odbiła swe piętno

Ta co w pamięci jeszcze jako „Magdalenka”

Kiedy wstępował kryzys pomiędzy obrady

To w Magdalence wtedy dawano obiady

Dla liderów: przy drugim daniu już coś knuli

Za Pana robił Kiszczak, Plebanem Orszulik

Wałęsa zaś był Wójtem, który kompromisu

Szukał pośród okrągłostołowych zapisów

Zastanawia się człowiek czy tak będzie zawsze

Że jedni ustalają co, jak, kiedy, za co

Inni zaś co najwyżej mogą kibicować

Chociaż w razie pomyłki wszystko odchorować

Muszą nie ci co sprawy błędnie ustalali

Tylko ci co z ich łaski im kibicowali

Magdalenka przykładem wielopiętrowego

Zawłaszczania tytułów do ostatecznego

Decydowania o tym jaka będzie Polska:

Pierwsze piętro to ludzie z samych dołów, prości

Oni to obserwują działania na górze

Stojąc jakby w szeregu, jakby w wielkim chórze

Wyżej od nich stawali przeróżni mieszacze

Spośród których do Stołu siędli Delegaci

Między nimi też jednak te hierarchie były

Z których super-elity się powyłoniły

Ten był bowiem mądrzejszy, ten zaś miał tytuły

Ten bardziej zasłużony, tamten miał infułę

Wytworzyła się warstwa Stołu Okrągłego

Tych co szybko radzili jakby co do czego

Pozostałym w tym czasie przerwę fundowano

Kawę, ciastka i dziennikarzy podsyłano

I dopiero wśród tych-to wielkich super-elit

Wyłonili się bardziej w rzecz wtajemniczeni

Ekipa kilku osób z każdej strony Stołu

Najwyższa Rada której nikt wszak nie powołał

Była więc Magdalenka miejscem elitarnym

Gdzie grupka się starała wszystko pod się garnąć

Zatem zapytać trzeba: jaki tu jest podział

Kto tu się bardzo różni, kto z kim zaś jest zgodny

Niby skłócone siły trzy przy Stole radzą

Ale w sednie pod Stołem rękę sobie dadzą

Naród znowu się pewnie poniewczasie dowie

Co mu ugotowali przy Stole panowie...

 

Minęło trochę czasu od rozmów przy Stole

W czerwcu mieli wyborcy wyrazić swą wolę

Powtórzyła się sprawa z czasów Referendum:

Kto rzecz lepiej rozegra – rządził krajem będzie

Po „tamtej” stronie w cenie były „fotki z Lechem”

Ludzie od propagandy mieli więc uciechę

Cały kraj oblepiony Lecha podobizną

Obok niego zaś ludzie do których się przyznał

Za nich mu poręczyły jaczejki lokalne

Pod tym znakiem zwycięstwo Lechu odniósł walne

W telewizji Szczepkowska z seksem ogłosiła

Że czwartego się czerwca komuna skończyła

Zwłaszcza że po wyborach pośród trudnych rozmów

O tym jaki rząd stworzyć – dwie z partyjnych odnóg

ZSL z Malinowskim i SD z Jóźwiakiem

Podpisali w Łazienkach porozumień pakiet

O tym że teraz z Lechem będą w jednej stronie

W górę unieśli ręce, ich dłonie złączone

Więc te partie przestały być już satelickie

I stworzyły z Wałęsą Wielką Koalicję

Był to pierwszy z kilkoro aktów odrzucenia

Tego co tam przy Stole było ustaleniem

Życie miało pokazać że Stołu protokół

Coraz bardziej miał ciążyć, i solą był w oku

Tych którzy rozmawiali tylko dla zasady

A chodziło im raczej o inne roszady

Podawszy sobie dłonie w ostatnim dniu Stołu

Nigdy już nie zasiedli ze sobą pospołu

Stali się wobec siebie tym bardziej wilkami

A jakby co machali ci protokołami

„nie podskakuj komuno, sama obiecałaś”

Ot, i zysk Okrągłego Stołu prawie cały

Wszelkie realne zmiany w kraju umęczonym

Wałęsy były obóz bierze na swą stronę

Że niby wymusili niezłomnością swoją

Że się partyjni ludzie ustąpili bojąc

Taki wręcz nieprawdziwy rośnie stereotyp

Że polska Transformacja – tylko ich robotą

Ano, niech i tak będzie, zatem własną głową

Niech każdy z nich ręczy za tę Polskę nową

Zwłaszcza że niepodobna ona do ustaleń

Tych okrągłostołowych: zupełnie i wcale

 

Dziś po latach wiadomo, że Stół nie na rękę

Był Solidarnościowcom, zatem tę podziękę

Należy się tu oddać tym inicjatorom

Którzy przez Stół zechcieli inną formę sporom

Nadać i zapraszali wszystkich do posiedzeń

Lata zweryfikują też obecną wiedzę

O kulisach i całych tych przygotowaniach

Kto wtedy był porządny, kto okazał draniem

Na paradoks zakrawa że ci co trzymali

Wtedy wszystko w swym ręku – i władzę oddali

Świadomie rezygnując z reżimu przemocy

Dzisiaj nie mogą przespać ani jednej nocy

Wszyscy co do jednego Stołu architekci

Przez długie lata w sądach procesem objęci

Tłumaczą się z tych przewin które chcieli skreślić

Dając poszkodowanym szansę co się nie śni

„źle się działo, dołączcie do obozu władzy

starajmy się problemom pospołu zaradzić

podajmy sobie dłonie i niech zapomnieniem

czas pokryje nierządy, terror i więzienia”

Tak chyba należało rozumieć intencje

Tych co do opozycji wyciągnęli ręce

Stało się zaś inaczej: szansę swą podjęli

Ale potem natychmiast s w ó j  terror zaczęli

Zaproś zatem do stołu opozycję swoją

Ona zaś zaprowadzi rządy w domu twoim

Ciebie spuści do lochu i zdepcze twą godność

I do końca dni twoich każdą ludzką podłość

Zastosuje byś nie był jemu przypomnieniem

Że tobie on zawdzięcza swoich szans wskrzeszenie

 

Chyba brakło honoru oraz wyobraźni

Tym których Stół wyzwolił od lat ciężkiej kaźni

Będą zawsze głosili że dla nich jest katem

Ten co był ich „klawiszem” a chciał zostać bratem

Logika każe myśleć o tej niewdzięczności

Że należało jeszcze potrzymać tych gości

Aż pojęliby prawdę że nie zawsze klawisz

Niedolą tych zamkniętych wesoło się bawi

Dziejowe zaś procesy oraz polityczne

Nie dzieją się z dnia na dzień i nie są tak śliczne

Jak poranek czy wiosna radością kwitnąca:

W polityce by wytrwać z zamiarach do końca

Trzeba nie raz unurzać się po pachy w błocie

Tak że nieraz odchodzi do pracy ochota

Można system obalać bez gwałtu, spokojnie

Nie potrzeba do tego żadnej krwawej wojny

Tak rozumiem do dzisiaj to postępowanie

Które stało u Stołu Krągłego zarania

 

Jeśli szukać na siłę podstępu i winy

To proszę nam wyjaśnić z jakiej to przyczyny

Pośród wielu przeróżnych swobód i wolności

Przegrywamy ojczyznę niby w jakieś kości

Gospodarcze wskaźniki niby urastają

A ludzi tysiącami z pracy wyrzucają

Bezdomnych wciąż przybywa, zaś płaca za pracę

Budzi śmiech rozpaczliwy – obok masz bogaczy

Którzy kraj swój traktują jak worek z łupami

I dobro swej ojczyzny raczej mają za nic

Na każdym rogu zbóje, zboczeńcy, złodzieje

Za czyją to przyczyną wszystko tak się dzieje?

Za waszą, coście ustrój ponoć obalili

I za tych coście których na wiarę przechrzcili

Wiarę w pieniądz, zysk, dochód, wiarę w wiarołomstwo

Wiarę że w cenie stoi wasze oszołomstwo!

 

Spojrzeć wypada na to jeszcze z innej strony

Oto bowiem nie wszystko było uzgodnione

Między obrady Stołu jakieś wredne biesy

Wplątały nieco chyłkiem ciemne interesy

Nikt przy Stole nie prawił ani przy Stolikach

O różnych poza zgodą gospodarczych trikach

A przecież interesy w miastach i powiecie

Miały się wręcz rozsypać, a tu były przecież

Liczne zastępy ludzi zaangażowane

Były towary trefne i pieniądze „prane”

Drobne interesiki, korupcje, przewały

Afery całkiem wielkie i geszefty małe

Kto myślał że ci ludzie to wszystko zostawią

Tylko dlatego że się w Okrągły Stół bawią

Jajogłowi uczeni wespół z działaczami

Ten o Polsce nie wiedział ani, ani, ani

Pod państwowym płaszczykiem reform oraz planów

Dobrze się interesy miały różnych panów

Esbecy, badylarze, złodzieje, tajniacy

Kacykowie, majstrowie, prywatni, działacze

Rzemieślnicy, eksperci, kurwy, sekretarze

Ludzie z zaopatrzenia oraz badylarze

Na koniec dyrektorzy zakładów państwowych

I prezesi spółdzielni różnokolorowych

Posplatani geszeftów gęstą pajęczyną

Mieliby swoje fuchy ostatecznie zwinąć?

Jeszcze się po Pałacu snuły echa rozmów

A oni już tworzyli sto tysięcy odnóg

Firm, firemek, fundacji oraz stowarzyszeń

Mieszali kapitały, aż im taki wyszedł

Koktajl w którym się tylko sami zorientować

Umieli – i nie zawsze – jakaś tęga głowa

Za lat sto lub pięćdziesiąt, gdy już wszystko sczeźnie

Dojdzie o co tu chodzi, gdy się za to weźmie

Nie pozostał ni jeden ciemnej forsy strumień

Który nie byłby treścią tajnych porozumień

Zawieranych pół-szeptem, daleko od uszu

Pośród gwaru kawiarni albo w leśnej głuszy

Gdyby ktoś wtedy życie chciał fotografować

To miałby takie fotki, że tylko dziwować

Wypadałoby się dziś jakie towarzystwo

Niespodziewane było z sobą całkiem blisko

Wiemy, pieniądz nie śmierdzi, pecunia non olet

Ale żeby minister, obok niego koleś

Co właśnie uciekł z mamra i list gończy za nim

Razem z nimi pułkownik z dwoma sierżantami

Grupkę tę uzupełnia cinkciarz i adwokat

Oraz pani, sympatia mafijnego Włocha

Nad czym się naradzają – historia nie pozna

Ich robota spec-tajna, sprawna i ostrożna

A mimo wszystko kilku – jak to figuranci

Dziś już ma status trupa, takie były kanty!

Nie ma takiego co by do kupy to złożył

Jeśli był – to niechybnie niedługo on pożył

Dość powiedzieć że takich ciekawych towarzystw

Były może trzy setki: zwykły człek mógł marzyć

O interesach które oni w minut dziesięć

Robili – tylko fama po ojczyźnie niesie

Roznieśli Polskę całą, to co wartościowe

Stworzyli najpierw szajki i fortuny nowe

Potem się między sobą wzajem wyrzynali

Na koniec cicho sprawnie się porozstawiali

Wszędzie gdzie można fruktem się obłowić jeszcze

Kiedy o tym pomyśleć – to przechodzą dreszcze

Żaden prawy menedżer, żaden prawy człowiek

W biznesie, w polityce nic słowem nie powie

Bo go tacy zakrzyczą, lisy farbowane

 

Ja nie mam wątpliwości także co do tego

Że to był również efekt Stołu Okrągłego

 

*          *          *

 

Po Okrągłym już Stole pamięć wypłowiała

Wyblakłe żółte kartki historia rozwiała

Dziejowa zamieć daje Polakom tę wiedzę

Że jak Pawlak z Kargulem o trzy palce miedzy

Będą się żreć wodzowie do usranej śmierci

Będą se rozszarpywać swe rany po ćwierci

Byle tylko zapomnieć że w chwili słabości

Przy jednym byli stole i nie grali w kości

Lecz o Polsce radzili, jakby ją naprawić

Od błędów i niecnoty na zawsze wybawić

Jakby się powstydzili że mogli w spokoju

Jak brat z bratem rozmawiać: dzisiaj nie przystoi

Przyznawać się do tego, jakby hańbą było

Żyć w zgodzie, współpracować aby lepiej było

 

Z tych okrągłostołowych zmagań jest nauka:

Nie podawaj swej ręki gdy kto zwady szuka

Bo zysk cały zagarną – tak zawsze się dzieje -

Tajniacy, prywaciarze, kurwy i złodzieje