Rozterki i cierpienia narodowe

2016-03-18 06:09

 

Wymienia się kilka wybitnych nazwisk, które dały światu kierunek myślenia zwany egzystencjalizmem: Søren Kierkegaard, Albert Camus, Friedrich Nietzsche, Фёдор Михайлович Достоевский, Jean-Paul Sartre czy Franz Kafka. Ten nurt literacko-filozoficzny, podejrzewający Człowieka o to, że nie umie poradzić sobie z daną mu możliwością decydowania o sobie samym, opisuje tegoż Człowieka jako „sam w sobie i dla siebie” powód do istnienia, jako dość precyzyjny konkret stojący wobec nieuchwytnej nieskończoności, jako „zwierzątko” nękane rozmaitymi nie przyjaźniami i niepewnościami otoczenia, jako „coś” przemierzającego „nicość”. Człowiek wiecznie niedoskonały, który nawet nie wie, dokąd się po swoją doskonałość udać, w pojedynkę stojący wobec ogromu Opatrzności, Uniwersum, Wszystkiego Co Jest, próbujący odzyskać wyciszenie w sobie samym.

A co począć, jeśli to nie człowiek w pojedynkę, ale etnos, naród, kultura ma ze sobą ten sam problem?

Historia Polski datowana jest najczęściej od czasów, kiedy rozmaite osady trzymane twardą ręką piastowskiego kniazia zaczęły stanowić namiastkę państwa Polan. I co? Wartoby przystąpić do „grupy trzymającej władzę” na zachód od Odry, ale przecież nie w taki sposób, że będzie nam Niemiec robił łaskę. Więc Mieszko znalazł drogę do Rzymu żeniąc się z czeską Dobrawą. A rodzącą się Europą i tak rządzili Niemcy. Więc w „grupie” mieliśmy rolę „rezerwowego”, nawet kiedy Polska potężniała terytorialnie i ludnościowo.

Jako jedni z pierwszych zaprowadziliśmy „kozacki” zwyczaj wybierania królów przez możne elity, porzucając dynastyczną drogę prokreacji monarchii. Do dziś w Warszawie trwają „elekcyjne” nazwy, takie jak Wola, Koło. Pierwszym królem obranym w ten sposób okazał się nie Polak, tylko Litwin Jogaila, zresztą pierwszy pogromca (Grunwald) europejskich elit ówczesnej wojskowości połączonej z ówczesnymi „organizacjami pozarządowymi” (zakonami).

Sprawa krzyżacka to zresztą odrębny temat egzystencjalny. Jak można było, sprowadziwszy krzyżackie NGO dla wykonania konkretnego zadania, dopuścić do tego, że „wykonawca” stworzył kosztem Polski silne państwo i mimo wyroków papieskich miał poparcie Europy w grabieży? Ano, kiedy się mówi o „rezerwowych”, to się wie co się mówi.

U szczytu – wydawałoby się – potęgi państwowej , kiedyśmy chwałę oręża zdobywali w licznych miejscach Europy Środkowej (np. pod Wiedniem), zebrał się kwiat dobrze urodzonych i światłych obywateli, by odebrać prawo głosu nad sprawami kraju gołocie (szlachcie bez majątku), zlikwidować prawo weta i wolną elekcję, demokrację szlachecką przeistoczyć w monarchię konstytucyjną. Tę antydemokratyczną konstytucję z 3 Maja ogłoszono drugą – po amerykańskiej – demokratyczną inicjatywą świata, nie bacząc na to, że 80 lat wcześniej powstała Konstytucja Kozacka, a prawie 50 lat wcześniej – konstytucja korsykańska.

O dziwo, świętowany do dziś sukces polskiej demokracji okazał się gwoździem do trumny polskiego imperium (Rzeczpospolitej Obojga Narodów), która na ponad stulecie straciło – mówiąc eufemistycznie – podmiotowość międzynarodową. Nic dziwnego, skoro monarcha był uzależnionym od lichwiarzy erotomanem posłusznym Katarzynie. W sam raz kandydatem na pierwszego monarchę w mowo zaprowadzanym ustroju…

Odzyskawszy niepodległość, łaskawie podarowaną zresztą warunkowo całej Europie Środkowej przez wiodące potęgi kontynentu, Polska oddała się facetowi, który zaczynał jako socjal-anarchistyczny terrorysta antycarski, potem pracował dla innego imperium w roli konfidenta, objąwszy władzę robił z nią co chciał nie bacząc na to, że istnieje Rząd i Parlament, sam siebie mianował na niekonstytucyjną funkcję Naczelnika, i kiedy zechciał – dokonał krwawego zamachu stanu, dla zmiany żony zmieniał wyznanie – i do dziś uchodzi za polską legendę, wzorzec oddanego Krajowi polityka.

Mając w 1944 roku szansę pełnego wpisania się w proces wyzwalania Polski – mocniejszego niż I Korpus-Dywizja Berlinga – woleliśmy walczyć z jałtańskimi wiatrakami, co uczyniło wojsko polskie kwiatkiem do kożucha radzieckiego w Berlinie. To rozpołowiło powojenną historię Polski do dziś.

Obaliwszy – z niemałym wkładem heroizmu – „komunę”, natychmiast zmieniliśmy jednego pana na drugiego, nie bacząc, że mamy własny projekt dla Polski, w pierwszej redakcji zwany Samorządna Rzeczpospolita. Nasz złoty róg oddaliśmy byłemu instruktorowi KC PZPR, który nagle okazał się bardziej amerykański niż Ameryka. Otworzywszy szeroko wrota – wygenerował „ruch dwujezdniowy”: do Polski zjeżdżali się poszukiwacze złotego runa, z Polski wyjeżdża(ło) wszystko co najbardziej prężne i wartościowe.

Po rozmaitych meandrach politycznych na 8 lat ustabilizowaliśmy polską politykę, a formacja „europejska” poustawiała cały kraj pod swoje wyobrażenia. I co? U szczytu swojej sławy Premier tak świetnego rządu zabiera wicepremierkę i rejteruje na stanowisko brukselskie, właściwie nie wyjaśniając, o co chodzi: wyjaśnienie przyszło niebawem, w postaci dubletu 2015. Donald okazał się takim samym utracjuszem i euro-to-manem, jak wcześniej król Staś.

 

*             *             *

Może i ta historia napisana powyżej jest nieco tendencyjnie skrzywiona, w kilku miejscach niesprawiedliwa dla jej bohaterów. Ale mam wrażenie, że nie posłużyłem się nieprawdą. Zatem ogłaszam konkurs na twórców tej miary co wspomniani wyżej Kierkegaard,  Camus, Nietzsche,  Достоевский, Sartre czy Kafka, aby nam objaśnili nasz narodowy egzystencjalizm. Zresztą, jeśliby pogrzebać w takich nazwiskach, jak Witkacy, Lem, Mrożek, Młynarski, Przybora, Waligórski…