Cytat 1. Redukcje jezuickie

2013-08-26 08:20

 

Wszystko było wspólne – jezuickie redukcje paragwajskie

/artykuł autorstwa Bartosza Wieczorka, pierwotnie opublikowany w piśmie Nowy Obywatel/

Chodzi o wspólnoty Indian Guarani, założone i prowadzone przez jezuitów w XVII w. na terenach obecnego Para­gwaju, Brazylii i Urugwaju.

Na pewno jest to jeden z najdoskonalszych przykładów w historii chrześcijaństwa, kiedy to od podstaw stworzono organizm społeczny całkowicie oparty na ideałach ewangelicznych. Przez okres trwania redukcji, dziesiątki tysięcy Indian żyło pokojowo
pod kierunkiem garstki jezuitów, tworząc ustrój społeczny, który budził podziw autorytetów epoki Oświecenia.

Określenie "redukcje paragwajskie" nie jest wolne od dwuznaczności i nieja­sności, trzeba bowiem podkreślić, że ani hiszpańska jednostka administracyj­na ówczesnego Paragwaju, ani jezuicka prowincja paragwajska nie pokrywa­ły się z dzisiejszymi granicami tego kraju. Do ówczesnej jezuickiej prowincji paragwajskiej należały od 1625 r. dzisiejsza Argentyna, Urugwaj, Paragwaj, pograniczne regiony Boliwii oraz południowe tereny Brazylii.

Historia jezuickich redukcji paragwajskich jest stosunkowo dobrze znana, choć w Polsce literatura na jej temat jest raczej skąpa. Zadziwia też milcze­nie, jakie spotyka redukcje ze strony autorów chrześcijańskich, nie do końca wierzących chyba w istnienie "szczęśliwego chrześcijaństwa", założonego przez garstkę jezuitów w głębi dżungli, albo wstydzących się redukcji, które mylnie kojarzy się z krwawą konkwistą Ameryki Południowej.

Przyczyny takiego stanu rzeczy są trojakie. Z jednej strony, na negatywną ko­notację pojęcia "redukcji paragwajskich" złożyła się nagonka i wrogość wobec zakonu jezuitów, który ostatecznie uległ kasacie w 1773 r. Niechęć do jezuitów przełożyła się na niechęć do wszystkiego, co zrobili, bez głębszego wnikania w sens ich działań. Negatywną ocenę re­dukcji zapoczątkował eks-jezuita Ibanez, sam niewiele znający ich specyfikę, a wywody jego powtarzali w XVIII w. wszyscy wrogo­wie jezuitów. Do kanonu oskarżeń należało m.​in. stwierdzenie, iż jezuici dążyli do stworzenia własnego państwa, że traktowali In­dian jak dzieci, że stosowali wobec nich przemoc, że gromadzili wielkie bogactwa. Choć sam Ibanez odwołał oskarżenia przed śmiercią i kazał spalić swoją książkę, jego zarzuty weszły już do publicznego obiegu.

Druga przyczyna, uzasadniająca przemilczanie redukcji przez autorów chrześcijańskich, tkwi w fakcie, iż uważano je za
posiadające wiele cech wspólnych z komunistycznymi wizjami ustrojowymi, dodatkowo rzutując na system społeczny panujący wśród Guarani marksistowskie pojęcie komunizmu. C. Lugon, autor świetnie udokumentowanej pracy "Chrześcijańska komunistyczna Republika Guaranów 1610-1678", zdecydowanie skłania się ku zdaniu, iż redukcje stanowiły "państwo komunistyczne", w którym nie było własności prywatnej, wszyscy musieli pracować otrzymując wynagrodzenie według swoich potrzeb, nie było pieniędzy i handlu prywatnego. Lugon pyta też otwarcie, jak możliwe było tolerowanie przez Kościół takiej formacji społecznej. Redukcje stawiają więc przed współczesnym chrześcijaństwem pytania zasadnicze: o najlepszą formę ustroju społecznego, o istotę stosunków pracy, o zasadę regulującą relacje między ludźmi czy wreszcie o naczelną zasadę porządku społecznego.

I wreszcie, na negatywną ocenę redukcji wpływa europejskie poczucie winy za konkwistę i kolonializm, czyli krwawe zniszczenie rdzennych kultur i wykorzystywanie ich bogactw oraz niewolniczej pracy ludzi. Jeżeli jednak potraktujemy redukcje paragwajskie jako element podboju Indian, wówczas ta perspektywa przesłoni nam ich faktyczny sens, którym była pokojowa ewangelizacja In­dian, szanująca w dużym stopniu ich autonomię i pozostawiająca im możność decydowania o sposobie funkcjonowania redukcji oraz umożliwiająca uchronienie od niewolniczej pracy dla kolonizatorów.

Oczywiście ktoś mógłby zadać pytanie, które pada też w znakomitym filmie "Misja" Rolanda Joffé, poświęconym dramatycznemu końcowi misji paragwajskich, a mianowicie: "Czy nie byłoby najlepiej dla Indian, gdyby wiatry nie przygnały do nich naszych okrę­tów?". Jest to jednak pytanie z gatunku fikcji historycznej i można by wiele spekulować na ten temat, ale fakty są takie, iż okrut­na konkwista się dokonała, a jezuickie redukcje były jedynymi miejscami, gdzie Indianie nie zostali niewolnikami zmuszanymi bi­ciem do pracy, pozostawionymi bez żadnej opieki i troski o ich los. Jezuici, przybywając na tereny nowo podbite i chcąc nieść tam Ewangelię, musieli najpierw odbudować zaufanie Indian do białego człowieka, położyli też duży nacisk na stworzenie spójnej organizacji społecznej, samowystarczalnej ekonomicznie, która odgrodzi Indian od świata zewnętrznego.

Przed przybyciem białych

Guarani byli bardzo starą grupą etniczną, liczącą ok. 3 tys. lat i wywodzącą się od jeszcze starszej społeczności nazywanej Caigag[3]. Społeczność Guarani charakteryzowała duża homogeniczność kulturowa. Rodzina miała u nich charakter
patrylinearny, z typowym podziałem na funkcje kobiece i męskie.

Indianie żyli we wspólnotach zwanych guaras. Znajdowali się w fazie przejściowej między zbieractwem i łowiectwem a kulturą rolni­czą, na wpół osiadłą. Podróżowali głównie w poszukiwaniu zwierzyny, gdy jednak wybrali miejsca dla swoich domostw, kończyli okres wędrowania. Tryb osiadły wymuszony został także przez przyrost demograficzny, który skłonił Indian do budowania dużych drewnianych domów, zwanych ogas. Każdy mógł pomieścić od 50 do 70 rodzin. Takich domów, skupionych wokół centralnego placu, powstawało z reguły 5-6.

Głównymi instytucjami scalającymi społeczność guarańską był kacyk, który reprezentował wspólnotę w relacjach zewnętrznych, a w rządzeniu towarzyszyła mu starszyzna. Szaman - pół-lekarz, pół-czarownik - był przewodnikiem duchowym Indian, który pro­wadził ich do eschatologicznej "ziemi bez zła". I wreszcie instytucja proroków, którzy uważali się za synów kobiety i bóstwa i pod­kreślali zły charakter świata, zachęcając do osiągnięcia na ziemi świata bez zła.

Guarani byli dobrymi rolnikami, uprawiali głównie kukurydzę, maniok, słodkie ziemniaki, fasolę, orzeszki ziemne, banany, tytoń, dynie i wreszcie wspaniały napój, który później stał się towarem eksportowym redukcji - yerba mate. Zajmowali się też hodowlą.

Ich życie przesiąknięte było religią - wedle ich wierzeń, cały świat zamieszkiwany jest przez istoty nadnaturalne. Wierzyli, iż świat został stworzony przez najwyższego Boga, Nande Ru Vusu. Miejscem kultu była świątynia położona w środku wioski.

Początki redukcji

Do ojczyzny Guaranów Hiszpanie dotarli w 1516 r. pod wodzą Jana Diaza del Solis, który szybko zginął z rąk miejscowej ludno­ści. W 1609 r. została założona przez Marciela del Lorenzanę redukcja San Ignacio Guazú, która dała początek tzw. Republice Guarańskiej, bezpośrednio zależnej od Korony hiszpańskiej. Od początku, jak potwierdza François-Xavier Charlevoix, jezuicki hi­storyk, autor sześciotomowej historii Paragwaju, zakonnicy obmyślali projekt republiki, mającej "odtworzyć w tym barbarzyńskim kraju najpiękniejsze dni początków chrześcijaństwa".

Hiszpańscy osadnicy od początku patrzyli z wielką niechęcią na działania misjonarzy, którzy walczyli o wyzwolenie Indian spod prawa nakazującego im wykonywanie posług osobistych na rzecz kolonistów.

Wioski misyjne powstawały w sposób stopniowy i długotrwały. Po spotkaniu misjonarzy z Guarani, wspólnie dokonywano wyboru odpowiedniego miejsca, karczowano las i wznoszono budynki. Fakt, iż redukcje powstawały z dala od miast hiszpańskich nie oznaczał, że jezuici chcieli ukryć się przed innymi i budować swoją potęgę. Było to natomiast koniecznością wynikającą z przy­krych doświadczeń. Indianie byli często porywani i stawali się niewolnikami osadników. Szczególnie krwawe boje toczono z tzw. paulinistami (od miasta Sao Paulo w Brazylii), Portugalczykami, którzy organizowali zbrojne wyprawy przeciw Indianom. Taka sytuacja spowodowała, iż w 1640 r. pozwolono Indianom na posiadanie broni palnej, której wyrobem i składowaniem kierowali mi­sjonarze.

Wszystkie wioski powstawały wedle identycznego planu architektonicznego, więc były praktycznie nie do odróżnienia. Cen­trum stanowił plac o wymiarach 100 na 130 metrów. Przy placu, gdzie toczyło się życie osiedla, stawiano okazałe i bogato urzą­dzone świątynie.

W pobliżu kościoła stał dom dla zakonników, szkoła, dom sierot i wdów i inne publiczne budynki (ratusz, spichlerz). Z placu ku pe­ryferiom osiedla rozchodziły się budowane równolegle domy Indian. Sześć lub siedem domów tworzyło kwartał, który oddzielony był od innych szerokimi ulicami (od 13 do 20 metrów), przecinającymi się pod kątem prostym. Wedle jezuitów, tak szerokie drogi miały zapewnić osiedlom odpowiednią ilość świeżego powietrza i zapobiegać roznoszeniu się chorób zakaźnych. Domy były jednakowej wielkości i ze wszystkich stron otoczone krużgankami. Każda wspólnota miała na swe potrzeby młyn, cegielnię, warsz­taty rzemieślnicze, gdzieniegdzie istniały drukarnie i stocznie. Każda wioska miała wodę bieżącą oraz odpowiedni system dróg i mostów.

Organizacja administracyjna wiosek ulegała ewolucji. Początkowo opierała się na instytucji kacyków, którym zezwalano nawet na zachowanie wielu żon. Z czasem, gdy narodziło się w redukcjach nowe pokolenie Indian, instytucja kacyków straciła na znacze­niu i doszło do stworzenia nowego systemu lokalnej hierarchii. Władza zwierzchnia spoczywała w rękach jezuitów, którzy jednak przychylnie patrzyli na zaangażowanie Guarani w życie społeczne i branie za nie odpowiedzialności. Na czele każdego osiedla stał corregidor, czyli przewodniczący, któremu podlegali alkadzi (komisarze), wiceprzewodniczący i dwóch alkadów będących sę­dziami w sprawach karnych, dwóch innych pełniło funkcję policji i straży ulicznej, urzędnik skarbowy z zastępcą i czterech rad­nych mających pieczę nad różnymi działami usług. Wszyscy funkcjonariusze wybierani byli przez samych Indian, choć nie wiado­mo dokładnie, jak przebiegał ten proces. Na pewno jednak misjonarze mogli skontrolować listę kandydatów przed jej ogłosze­niem.

Posiedzenia rady odbywały się regularnie i trwały długo. Ponadto codziennie na posiedzeniach z udziałem proboszcza, przewod­niczącego i członków rady przeprowadzano krótką naradę, dotyczącą bieżących spraw osiedla (gdy w 1768 r. doszło do likwida­cji redukcji, Hiszpanie wszędzie natrafili na rady wybrane przez lud).

W zakresie administracji wewnętrznej każda wioska stanowiła autonomiczną jednostkę, nie była zaś wolna w zakresie spraw kar­nych, wojskowych i ustawodawstwa cywilnego. Nad całością redukcji czuwał jezuicki superior generalny.

Labora

Każde osiedle posiadało od 6 do 8 wielkich warzywników i sadów, nie licząc ogrodu misjonarzy, który miał charakter doświadczal­ny. Dzięki wielkiemu wysiłkowi jezuici poznali tajniki uprawy yerba mate, co nikomu wcześniej się nie udało.

Powszechne zdziwienie obserwatorów budził fakt, iż mimo braku rud żelaza czy wyszkolonych rzemieślników, redukcje osiągnęły wysoki stopień uprzemysłowienia, który przewyższał wszystko, co działo się w Ameryce Południowej, a niewiele ustępował osią­gnięciom europejskim w XVII w. Przykładowo, stocznie rzeczne nad Urugwajem i Paraną budowały doskonałe statki transporto­we, budzące podziw Hiszpanów. Jak pisze C. Lugon, Młyny, tartaki i garbarnie, położone nad brzegami wód bieżących, mieściły się w dużych, mocnych budynkach. Podobnie wyglądały też cukrownie, olejarnie, cegielnie. /.../ Kuźnie i odlewnie, które począt­kowo w tej ubogiej w kruszec okolicy przedstawiały się skromnie /.../ doszły w końcu do tego, że na miejscu wytwarzały wszelką potrzebną broń palną, działa i amunicję.

Główne zawody zgrupowane były w cechach. W poszczególnych osiedlach, ze względu na ich specyfikę, zamiłowania mieszkańców i potrzeby Republiki, dochodziło do specjalizacji w poszczególnych dziedzinach rzemiosła i przemysłu.

Nowe drogi

Jak podkreśla włoski historyk, Ludwik Antoni Muratori, Jednym z najtrwalszych fundamentów pokoju i jedności panujących wśród Indian jest całkowity brak srebra i złota i wszelkiego innego pieniądza. Owe bożki chciwości są najzupełniej nieznane. Podsta­wowymi środkami płatniczymi była yerba mate, a także tytoń, miód i kukurydza. Wartość towarów była też wyceniana w walucie peso, ale w sposób czysto symboliczny.

Mechanizm kształtowania cen uzależniał je od rzeczywistej wartości dóbr, a więc ilości pracy niezbędnej do ich wytworzenia. Wpływ na wartość towaru miały też jego rzadkość lub obfitość występowania. Wspólnota, która zarządzała magazynami, hamo­wała lub przyspieszała spożycie poszczególnych artykułów, podnosząc albo obniżając ich cenę. Każdej rodzinie wydzielano raz dziennie przysługującą porcję mięsa, a dwa razy dziennie porcje yerba mate.

Nie istniało też zjawisko, by korzystna sytuacja jednej z dziedzin gospodarki zachęcała do bogacenia się kosztem innych. Zabro­niony był także handel towarami konsumpcyjnymi i nieruchomościami. Handel zaś między poszczególnymi osiedlami był zmono­polizowany i kierowany wyłącznie przez rady wspólnot. Monteskiusz, w swym dziele "O duchu praw", tak podsumowuje realia Re­publiki Guarańskiej: Handel uprawiano dla dobra społeczeństwa, nie zaś dla zysku jednostek (księga IV, rozdz. VI).

Jeżeli chodzi o własność prywatną, to była wśród Indian nieobecna, choć pod koniec trwania Republiki jezuici chcieli Indianom zaszczepić pragnienie posiadania - bez większych jednak sukcesów. Indianie nie byli tym zainteresowani.

Oprócz wspólnie uprawianych pól tupamba, każda rodzina miała przydzieloną "własną" działkę, zwaną abamba. Choć działka była "własnością" rodziny (a dokładniej mówiąc: kawałkiem ziemi wypożyczonym przez wspólnotę), nie mogła ona nią swobodnie dysponować - po śmierci użytkownika działka wracała do wspólnoty - podobnie jak i zamieszkiwaną przez siebie chatą. Praca na obu rodzajach działek była regulowana i kontrolowana. Wspólnota dostarczała też do pracy na obu działkach zwierzęta pociągo­we, narzędzia do uprawy i ziarna. Plony uzyskiwane przez każdą rodzinę z uprawy "własnego" poletka były własnością wspólno­ty.

Wszystkie budynki publiczne powstawały na koszt wspólnoty i były jej własnością. Młode małżeństwa otrzymywały dożywotnio dom w chwili ślubu. Nie istniały prywatne warsztaty pracy. Wspólne były też środki transportu.

Na koszt wspólnoty utrzymywano chorych, wdowy i starców. Od początku opiekę medyczną sprawowali nad Indianami jezuici, w połowie XVI w. powstała pierwsza apteka, która dostarczała wszystkim wioskom potrzebne lekarstwa. Pierwsi jezuici-lekarze przy­byli do redukcji w drugiej połowie XVII w., a pod koniec istnienia redukcji w kilku osadach działali na stałe bracia farmaceuci.

Dzień pracy, którą objęci byli bez wyjątku wszyscy, rozpoczynał się od mszy świętej i nie przekraczał w redukcjach ośmiu godzin, a praktycznie ograniczał się do sześciu. Równość wszystkich wobec obowiązku pracy była wyrazem powszechnej równości panu­jącej w redukcjach. Równość w chwili urodzenia i przy zakładaniu rodziny, równość warunków mieszkaniowych, równość warun­ków pracy i spędzania wolnego czasu.

Tworzenie piękna

Guarani wykazywali wielkie zdolności w dziedzinie rzeźbiarstwa, malarstwa, a przede wszystkim muzyki. Szczególne zasługi dla krzewienia muzyki położył ojciec Jean Baes, słynny w Europie mistrz muzyki i nauczyciel na dworze Karola V, który przekazał In­dianom znajomość najdoskonalszego jak na owe czasy zapisu nut. Od tego czasu w każdym osiedlu istniała szkoła śpiewu gre­goriańskiego, muzyki instrumentalnej i tańca. Z czasem założono ogólnokrajową szkołę muzyczną, do której kandydatów wybiera­no spośród najlepszych uczniów. Grano na skrzypcach, wiolonczeli, flecie, harfie, lutni, a wszystkie instrumenty pochodziły z warsztatów Indian.

Szczegółowo rolę muzyki w redukcjach jezuickich omawia habilitacja Piotra Nawrota "Indigenas y Cultura Musical de las Reduc­ciones Jesuíticas" (Indianie i kultura muzyczna w redukcjach Jezuitów). Ojciec Nawrot, werbista z Poznania, prowadzi do dziś prace badawcze w Boliwii, gdzie odszukuje indiańskie nuty i odtwarza z nich muzykę. Muzyka ta jest ponownie wykonywana przez Indian. W Boliwii co drugi rok odbywa się Międzynarodowy Festiwal Muzyki Amerykańskiego Renesansu i Baroku.

Wnętrza kościołów olśniewały bogactwem i przepychem. W stylu przeważał barok hiszpański. Najcenniejsze ozdoby otaczały ta­bernakula. Bardzo wiele ozdób wykonanych było z cedru, inkrustowanych złotem i srebrem.

Dla ludnych osiedli należało budować obszerne świątynie. Przy budowie kościoła w San Miguel przez 10 lat pracowało 1000 In­dian. Wchodziło się do niego po sześciu monumentalnych stopniach. Środkowa nawa mierzyła 36 metrów długości i 6 metrów szerokości.

W 1753 r. naczelny architekt okupacyjnych wojsk hiszpańskich oszacował wartość budowli na milion peso.

Koniec eksperymentu

Stworzenie przez jezuitów systemu ekonomicznego, w którym dobro wspólne było ważniejsze od korzyści indywidualnych, stało się jedną z przyczyn wielkiego sukcesu redukcji. Jezuici słusznie przyjęli założenie, iż warunkiem owocnej ewangelizacji Indian jest zapewnienie im odpowiedniego zaplecza ekonomicznego.

W okresie największego rozkwitu na początku XVII w., Republika Guarańska składała się z trzydziestu wiosek, w których żyło około 110 tys. Indian. Osiedla liczyły od 3-5 tys. mieszkańców do nawet 15 tys. (w 1725 r. Buenos Aires miało zaledwie 5 tys. mieszkańców).

I to właśnie pomyślny i trwały rozwój redukcji stał się jedną z przyczyn ich zguby - władze kolonialne przekonane były, że na ich terenie w sekrecie wydobywane jest złoto i ruda żelaza, czego nie potwierdziły nigdy wielokrotnie przeprowadzone inspekcje.

Kres redukcjom położyły ostatecznie rozgrywki polityczne w Europie. W 1750 r. na mocy umowy granicznej między Hiszpanią i Portugalią (traktatu madryckiego), ta pierwsza oddała połowę swoich terytoriów na terenie Ameryki Południowej, w tym redukcje paragwajskie. Zbiegła się z tym akcja wymierzona w jezuitów. Mimo silnego oporu Indian, jezuici musieli opuścić redukcje, które powoli zaczęły marnieć, aż wreszcie upadły zupełnie.

Monteskiusz bardzo pozytywnie wypowiadał się o redukcjach paragwajskich, porównując je do starożytnej cywilizacji greckiej. Oświeceniowy filozof Guillaume-Thomas Raynal pisał o redukcjach: Ustrój, gdzie nikt nie próżnuje i nikt nie jest obarczony nadmierną pracą /.../; gdzie starcy, wdowy, sieroty i chorzy korzystają ze świadczeń nieznanych w innych stronach ziemi; gdzie duża liczba dzieci w rodzinie stanowi pociechę i nie może nigdy stać się ciężarem; gdzie korzysta się z dobrodziejstw handlu bez obawy zarażenia się przywarami, jakie miewa zbytek.

Z kolei według Thomasa O’Briena redukcje nie były szczęśliwą wspólnotą, nawet jeżeli wynika tak z niektórych opisów. Były two­rem wzorowanym na europejskiej kulturze katolickiej i utopijnym połączeniu Pisma Świętego z żywotami świętych, nie zaś miej­scem panowania egalitarnej ideologii. Stanowiły rodzaj autokracji zawierającej elementy samostanowienia.

Paul Lafargue, francuski socjalista, zięć Karola Marksa, nieraz mało życzliwie opisujący ustrój panujący wśród Guarani, zamie­ścił w swej "Historii socjalizmu" taką opinię: Chrześcijańska republika jezuitów budzi zainteresowanie socjalistów z wielu powo­dów. Przede wszystkim daje ona dość dokładny obraz społeczeństwa, które Kościół katolicki usiłuje stworzyć. A następnie stano­wi ona eksperyment społeczny i to doprawdy jeden z najciekawszych i najniezwyklejszych, jakich kiedykolwiek dokonano.

 

PS (Jan Herman)

Redukcje stanowiły wspólnoty wzorowane na wspólnotach pierwszych chrześcijan. Władzę sprawowali w nich jezuici, niższe stanowiska obsadzane były przez tubylców. Mając charakter państewek quasikościelnych, redukcje formalnie zależne były od wicekróla Peru. Zasadą była wspólnota własności, brak było własności prywatnej. Wszyscy mieszkańcy, co na tamte czasy było wyjątkiem, byli odziani, zdrowi, mieszkali w domach, nie głodowali. Warty odnotowania jest też fakt całkowitego braku analfabetyzmu w misjach, w których mieszkali tubylcy.

Celem redukcji prowadzonych przez Kościół było nawracanie Indian na chrześcijaństwo oraz ich ochrona przed niewolnictwem bądź pracą w pańszczyźnianym systemie encomienda i-lub repartimiento. 

Encomienda (hiszp. encomendar: powierzać) – system niewolniczego gospodarowania i kontroli nad ludnością indiańską na podbitych przez Hiszpanię posiadłościach kolonialnych w Ameryce Łacińskiej w XVI-XVIII w.

Polegał na zmuszaniu ludności autochtonicznej do pracy na rzecz konkwistadora lub osadnika z Hiszpanii. Encomendero (ten, który uzyskał encomiendę) miał prawo do ściągania od Indian trybutu należnego koronie hiszpańskiej w zamian za opiekę nad Indianami oraz szerzenie wśród nich chrześcijaństwa. System wzorowany był na praktyce ściągania haraczu z ludności muzułmańskiej i żydowskiej w okresie rekonkwisty. Początkowo zbliżony do niewolnictwa, następnie upodobnił się do pańszczyzny.

W latach 1512-1513 oraz 1542 Hiszpania ze względów politycznych i etycznych podjęła starania zmierzające do ograniczenia encomiendy. Początkowo encomiendę można było dziedziczyć, w późniejszym okresie możliwość ta została zlikwidowana (formalnie w 1720). Wszystkie encomiendy przeszły na własność króla na mocy dekretu z 23 października 1718 i odtąd dochody z nich miały służyć obronności Nowego Świata oraz różnym celom charytatywnym. Faktycznie istniała do początku XIX w.

Podobne systemy wyzysku funkcjonowały w portugalskich, holenderskich i francuskich posiadłościach kolonialnych. Jednak encomienda rozpowszechniła się głównie w Meksyku i Peru, dając początek późniejszym latyfundiom i prowadząc do wyzysku i marginalizacji Indian.

 

Repartimiento - system pracy przymusowej istniejący w epoce kolonialnej na terenie hiszpańskich kolonii w Ameryce Południowej i środkowej, a także na Filipinach.

Miejscowe plemiona były zmuszane do dostarczenia siły roboczej (zwykle od 2 do 5% ich populacji) do pracy na plantacjach, przy budowie dróg, w kopalniach, a na Filipinach także przy budowie okrętów.

***