Radek-Dziadek

2010-02-20 23:05

 

DZIADEK

/naprawdę, bardzo niewielu ludzi w Historii nazywano Dziadkiem, i niemal zawsze to pieszczotliwe pseudo miało pokryć mieszane uczucia wobec osoby/

 

Kto go nie zna, ten nie doceni Matki Natury, tej najzmyślniejszej kreatorce, która jest w stanie z najlepszego materiału ulepić byle co, potrafi też stworzyć z niczego dzieło doskonałe.

Dziadek, jaki jest – każdy widzi. Bystre oko, sarmacki (witosowski?) wąs, dwie komórki, stylizowana elegancja, wieczny niedoczas, a to z chorobliwej troski o to, żeby z każdym coś ustalić, każdego posłuchać, do wszystkiego dojść okrężną drogą, utrzymać wszystkie nitki i zarazem nie ulec pokusie pociągania za owe nitki, co uczyniłoby z Ordynackiej pudełko z Arlekinami.

Dziadek nigdy nie tkwi w miejscu. Przenosi się jak duch Hopkirka z jednej rzeczywistości do drugiej, wytrwa tam sekundę i podąża dalej. Widać to podczas rozmowy z nim, kiedy serwuje wielowątkowe wywody w jednym pakiecie słów, a na rozłożonej przed sobą kartce rysuje kosmiczne znaki i pisze pojedyncze słowa, zamiast – jak kto normalny – w punktach notować treść rozmowy i ustalenia.

 

ruch wszystkim...

 

Sądząc po świeżym wyglądzie i niezbywalnej witalności – zapewne Dziadek sypia i jada, ale szczerze mówiąc, nikt go przy tym nie widział. O jakiejkolwiek porze dnia i nocy zadzwonisz – Dziadek czuwa. Łazisz za Dziadkiem kilka godzin – on nie je. Kto wie, może karmi się Kosmosem, pobiera siły z jakiegoś kwazaru, Kryptonu czy innej Batmanii?

Najprawdopodobniej Dziadek żywi się ruchem. Inni aby się ruszać muszą energię wydatkować, ona zaś w wyniku ruchu gromadzi energię, a że musi ją jakoś zużyć, to znów się rusza, i tak w koło. Perpetuum mobile. Kto znajdzie sposób na zatrzymanie Dziadka, ten nie dość, że dostanie Nobla, to jeszcze uśmierci najżywotniejszego insekta, bo Dziadek zatrzymany, to najprawdopodobniej Dziadek bez ducha.

 

robota stop...

 

W pewnym domu wariatów inspektor pyta pacjentów ganiających z pustymi taczkami, czemu się tak szybko poruszają. Roboty pełno – taka odpowiedź. Ależ ganiacie z pustymi taczkami, to bez sensu!? – dopytuje się inspektor. Na to oni: taki zapieprz, że nie ma kiedy taczek załadować!

Rzeczywiście, jednym ze sposobów zatrzymania jakiejkolwiek roboty jest jej intensyfikacja. Znamy to z czasów stachanowskich, u nas specjalizował się w tym Pstrowski czy inni ludzie z marmuru. Kiedy stachanowcy pracują zapamiętale, pozostali stoją pootwierawszy gęby w podziwie dla nich. Na tym to polega, z grubsza biorąc.

System ten do perfekcji opanował Dziadek.

 

taniec brzucha...

 

Z tą ludową powiastką o psie ogrodnika to nie jest prawda. Symboliczne określenie zakłada, że pies nie lubi owoców i warzyw, więc sam nie zje i drugiemu nie pozwoli. A ja mam psa, który jada wszystko to samo co domownicy, trzeba sobie od ust odejmować.

Dziadek usadowiony jest w strategicznym miejscu, ale nie porusza się na uwięzi, ma własne rozeznanie co do dziur w płocie oraz katalogu chętnych do podebrania „na lewo” różnych wartościowych kopalin: ten chciałby listę adresową, ten pieczątkę pod pismem, tamten użyć firmowej kopiarki, jeszcze inny chce ulokować coś podstępnie na stronie internetowej. Trzeba być czujnym i nie dać, ale nie w taki kapralski sposób, tylko tak, żeby mu zastąpić drogę wymyślając co raz to nowe fortele, a całość ubrać w szaty świetnej zabawy, w którą ten ktoś ubiegający się, zakuśnik, powinien bawić się w nadziei, że coś w końcu uzyska.

Nic nie uzyska, i tyle. Dba o to Dziadek.

 

w moim ręku...

 

Wszystkoizm nie jest chorobą dziedziczną. Nie jest też zaraźliwy. Gniazduje w konkretnych miejscach, w zakamarkach nie do końca opisanych przez naukę o organizacji i zarządzaniu. Tkwi tam i czyha na nawiedzonego pracusia, mrówę taką, która nic tylko zarobiłaby się na śmierć, gdyby mogła.

Kiedy już kanalię dopadnie – nie wiadomo, czy podziwiać, czy współczuć. Wszystkoista jest wszędzie, wie wszystko, przepostaciawia się z sekundy na sekundę, raz jest aktywistą, innym razem zarządcą, potem kierownikiem, następnie panelistą, doradcą szefa, załatwiaczem spraw, redaktorem pism, organizatorem konferencji prasowych, kancelistą, szarą eminencją spraw tajemnych, graczem politycznym, a nawet kolegą.

Wszystkie te role pełni jednocześnie, w ciągu godziny zegarowej każdą z tych ról pełni co najmniej czterokrotnie.

Każdy by padł przy takim trybie pracy. Dziadek nie.

 

w mojej głowie...

 

W zbiurokratyzowanych strukturach istnieją takie wynalazki, jak zakresy obowiązków, dystrybucja kompetencji, archiwum, sekretariat, księgowość, niekiedy nawet jest etat kronikarza, jak w Pałacu Kultury. Sprawy struktur rozległych są bowiem różnorodne i liczne, żaden ludzki łeb ich nie ogarnie, bo i jak?

Zapytajcie Dziadka. Nie wystarczy wejść na trzecie piętro i wyszukać odpowiednią osobę czy jakąś półkę ze sprawami, a chociaż folder w komputerze. Nic takiego nie ma, ani rubryk, ani folderów, ani osób. Nikt się takimi biurokratycznymi duperelami nie zajmuje, po prostu trzeba przyczaić się na Dziadka. On wszystko wie.

Ale biada temu, kto ujrzawszy Dziadka uznaje sprawę za załatwioną! Nie można nie docenić jego przenikliwości i chytrości: wszystko w jego głowie, również kryteria, według których udostępnia on innym zasoby swojej głowy.

Lub nie udostępnia.

 

padre?

 

Tak, takie słowo ciśnie się na usta, chociaż słowo to przewiduje – zdaje się – dokładną odwrotność tego, co sobą reprezentuje Dziadek. To znaczy: Dziatek uosabia nadprzyrodzoną ruchliwość, puste galopujące taczki, umiejętność wpuszczenia do ogrodu bez konsumpcji jego owoców, wszystkoizm, omni-pamięć. Klasyczny padre nic z tych rzeczy, nawet sarmackich wąsów nie ma.

Ale kto powiedział, że Dziadek musi być klasycznym padre?