Prezydent stróżem obywatela

2010-05-30 06:30

 

Państwo – wszelkie Państwo – stoi na fundamencie obywatelskim. Stać powinno. W każdym innym przypadku jest państwem obcym, nieuchronnie przeciwstawiającym się, prędzej czy później, ludności którą „zarządza”, prędzej czy później eksploatującym wszelką substancję, wszelkie bogactwo, w interesie jakichś wybrańców, którzy rządzą krajem poprzez podszepty serwowane Państwu poza kontrolą powszechną.

 

Na powyższe jest prosty dowód: każde Państwo, jakie dotąd pojawiło się w Historii, uzasadniało, legitymizowało swoje istnienie i swoje postępowanie wobec ludności – właśnie interesem tej ludności. Do wszelkich wyborów, bojów o funkcje publiczno-państwowe staje się wszędzie z ustami pełnymi „dobra publicznego”, wygrywają ci, którzy pięknie się prezentują albo są wiarygodni jako nosiciele misji owego publicznego dobra. Sam fenomen wyborów, nigdzie przecież nie doskonały, doskonale podkreśla ten sposób rozumowania, pojmowania Państwa.

 

I dowód negatywny: w każdym Państwie znanym w Historii najbardziej światli Obywatele kończą albo marnie, albo jako służalcy zdegenerowanego Państwa.

 

W naszym kraju Głową Państwa jest Prezydent, w dodatku wybierany w wyborach powszechnych. Najwięcej realnych, codziennych i strategicznych kompetencji politycznych ma jednak Rząd i przede wszystkim Premier. I ile rząd legitymizowany jest pośrednio (przez parlament), o tyle Głowa Państwa ma bezpośredni mandat wyborców (z uwzględnieniem korekty wobec interesów tej części elektoratu, która oddała głos na innych kandydatów).

 

W jakimś politycznym sensie Prezydent w RP jest zatem „związkiem zawodowym obywateli”, mającym prawo do roszczeń w ich imieniu wobec Rządu, ale też mającym obowiązek podnoszenia „jakości obywatelskiej”. Cóż to ma oznaczać?

 

Jest oczywiste, że pośród małp, mrówek, kłosów zboża i ludzi jedne egzemplarze są aktywniejsze, kreatywne, inne bardziej nastawione na posłuszeństwo i „biorczość”, pozostawanie w cieniu. Natury nie da się „podrasować”, taka różnorodność jest wpisana w kod Ludzkości na zawsze. Zresztą, to jest cała gama postaw i światopoglądów, przejawów świadomości. Obywatelem nazwiemy tego, kto jest w miarę najpełniej wyposażony w świadomość społeczną i sumienie ludzkie.

 

Sumienie ludzkie manifestuje się w ten sposób: nie czynię tak po prostu wszystkiego, co mi się właśnie podoba, tylko spośród swoich zamiarów realizuję te, które moje osobiste dobro wpisują w dobro wspólne.

 

Świadomość społeczna manifestuje się w ten sposób: walczę na wspólnym forum nie o wszystko, co mi się właśnie zamarzyło, ale tylko o to, co jest moim prawem uznanym publicznie, w społecznych procedurach (nie mylić z formalnymi przepisami prawa).

 

Każdy chyba przyzna, że osób obficie wyposażonych w świadomość społeczną i sumienie ludzkie, tak jak to wyżej opisano, nie jest zbyt wiele pośród nas. Osób zdolnych do tego jest jednak znacznie więcej.

 

Przeskoczywszy nadęte teoryzowanie skróćmy: Prezydenta największym obowiązkiem jest chronić przed skłonnym do wypaczeń Państwem tych „w pełni obywateli”, którzy już mają wystarczająco sumienia i świadomości, poza tym wyzwalać i pielęgnować „obywatelskość” u pozostałych, których stać na nią. Armia „w pełni obywateli” zdolna jest do ochrony przed wypaczeniami Państwa pozostałych, którzy z natury albo wyboru chcą być bierni.

 

Ta sama armia powinna temperować zakusy tych współ-braci, którzy z lenistwa lub cynizmu przyjmują postawy skrajnie roszczeniowe „dawać bo nam się należy”. To właśnie skrajnie roszczeniowi nie-obywatele są pretekstem do tego, żeby Rząd i Premier robili co chcieli, udając, że reagują na „oddolne pragnienia”. W konsekwencji Państwo jest obiektywnie zainteresowane tym, by kraj zaludniali nieświadomi, pozbawieni sumień, wiecowi głupcy, których łatwo jest zaspokoić rzucając ochłapy, ale też łatwo jest im „dać po łapach”, kiedy przesadzają w roszczeniach i zachciankach.

 

Oto właściwa, polityczna rola Prezydenta. Dla wykonywania tej roboty ma naprawdę sporo instrumentów, począwszy od listy odznaczeń, instytucji patronatu, po rozmaite ciała konsultacyjne.

 

Uwaga: nie znaczy to wszystko, że Prezydent ma być alter-ego albo przeciwnikiem Państwa: jest przecież jego konstytucyjną Głową. Ale też właśnie głowa w każdym organizmie sprawuje świadomą kontrolę nad poczynaniami pozostałych członków i organów. Ma świadomość, w jakim są stanie i czego im trzeba. Wspierać ją zawsze będzie „obywatelski system immunologiczny”, uruchamiany pod jego patronatem przez „w pełni obywateli”.

 

Prezydencie-in-spe! Powiedz-że coś na ten temat, bo wybory tuż-tuż, a ja nie słyszę.

Kontakty

Publications

stróżem obywatela

Nie znaleziono żadnych komentarzy.

Wstaw nowy komentarz