Pomoc Państwa czy obowiązek Państwa?

2011-06-20 09:43

Potoczne rozumienie roli Państwa (APARATU-SYSTEMU zarządzającego Krajem i Ludnością, ich zasobami i „metabolizmem”, z wyjątkowymi upoważnieniami w sferze porządku publicznego, gospodarczej i stosunków międzynarodowych, wyposażonego w służby z prawem używania przymusu, przemocy i ograniczania swobód) – jest takie, że Państwu wolno wiele wobec „nas”, ale za to Państwo „bierze na siebie” sprawy, w których my, szarzy, jesteśmy bezradni.

 

Rzeczywistość – szczególnie w Polsce drugiego dziesięciolecia XXI wieku – jest dalece daleka od takich międzywojennych wyobrażeń, kiedy to dominowały (przynajmniej w Europie) koncepty Hegla, Webera czy socjalistyczne (nie mylić z komunistycznymi).

 

Wikipedia podaje, że Państwo to polityczna, suwerenna, terytorialna i obligatoryjna organizacja społeczeństwa, organizująca i koordynująca prace dużych grup społecznych. We współczesnej Polsce żadne z tych słów nie jest prawdziwe, przede wszystkim Państwo nie jest żadną organizacją społeczeństwa, tylko „zastanym” przez społeczeństwa „ciałem obcym”, z którym co najwyżej można się „ułożyć”.

 

Już bardziej prawdziwa, choć po profesorsku naiwna, jest przytaczana tam definicja Prof. Mariusza Gulczyńskiego, ze Państwo to jest organizacja przymusowa, wyposażona w atrybuty władzy zwierzchniej (a jest władza nie-zwierzchnia?) po to, by ochraniać przed zagrożeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi ład, zapewniający zasiedlającej jego terytorium społeczności, składającej się ze współzależnych grup o zróżnicowanych interesach, warunki egzystencji korzystne odpowiednio do siły ich ekonomicznej pozycji i politycznych wpływów.

 

Poniżej przytaczam wikipedyczną listę powodów, dla których Człowiek ustanowił Państwo.

 

Spójrzmy jednak ponownie na Państwo okiem pojedynczego szaraka, a także przedsiębiorcy czy społecznika.

 

Ich-nasze codzienne kontakty z Państwem to policjant i urzędnik administracji, ew. „uspołeczniony” pracodawca. Rzadziej sąd czy prokurator, urzędnik skarbowy, pracownik specjalistycznych służb. W żadnej mierze w tych przypadkach nie da się powiedzieć ani o partnerstwie, ani o służebności wobec nas. Bo nawet najuprzejmiejszy urzędnik i policjant co najwyżej wyjaśni nam, dlaczego coś musimy a czegoś nam nie wolno. Do wyjątków należy sytuacja odwrotna, kiedy urzędnik lub policjant da znać, iż rozumie co on musi i czego mu nie wolno.

 

Jeśli kontakt z Państwem inicjujemy my – stajemy się od razu petentami (w najbardziej niegodnym rozumieniu tego słowa) wielkiej maszynerii złożonej z prawa i jego strażników. Jeśli zaś ten kontakt inicjowany jest przez Państwo – niemal na pewno oznacza to kłopot, choćby w postaci poświęcenia czasu, energii dla wyjaśnienia czegoś.

 

O, i na tym tle wolno mi już szydzić ze sformułowania często stosowanego w mediach przez „redaktorów” lub zapraszanych gości. Brzmi ono „pomoc Państwa”.

 

Gdyby Państwo było rzeczywiście organizacją społeczną, możnaby od biedy tak mówić, mając w pamięci, że to my sami poprzez Państwo pomagamy komuś lub wspieramy coś. Ale czasy, kiedy Państwo pozostawało pod jakąkolwiek kontrolą społeczną (publiczną) dawno już minęły: zbyt wielopiętrowe jest owo Państwo, zbyt dużo obszarów jest wyłączonych z obiegu informacyjnego (tajemnica państwowa, służbowa), zbyt niskie zorientowane szaraków w funkcjonowaniu całej państwowej maszynerii. Zbyt wielka biegłość tych, co „zasiedlają” Państwo, w ogrywaniu szaraków.

 

Zbyt niewielu z nas czuje się w pełni świadomości pracodawcami i suwerenami Państwa. W tym sensie nasza obywatelskość jest chuda, a my sami jesteśmy zaledwie obywatelami rejestrowymi (płać, głosuj, słuchaj się i sprawozdawaj).

 

W takiej sytuacji nie może być inaczej, jak tylko tak, że Państwo jest największym pracodawcą dla tych, co chcą się trwale „ustawić”, a jednocześnie największym łupieżcą, który nie bacząc na nic zabiera, często nie kwitując, często nie bacząc na wyrządzone szkody – i nie poczuwa się do niczego, czego na nim Obywatel nie wymusi. Oczywiście, taki Obywatel musi być albo „duży”, albo natychmiast będzie miał kłopoty. Bo Państwo to przede wszystkim Wielki Interes. Kto w ten interes wszedł jako jego trybik – szkoli się przede wszystkim w sztuce pozycjonowania, polepszania swojego status quo. Kto nie jest trybikiem – jest wyłącznie karmą, niczym trawa na pastwisku: nawet jeśli coś dostanie, to nie za podatek wcześniej opłacony, tylko za specjalną opłatą. Nawet kopie dokumentów w budynku sądowym kosztują 1 złoty, choć „na mieście” 10-20 groszy. Co dopiero mówić o czynnościach urzędniczych wymagających fatygi?

 

Przyzwyczaiło nas Państwo do tego, że jest jak ten czarny kot z piosenki Bułata Okudżawy:

 

Na podwórku, tuż za bramą,

czarnej sieni czarny wlot.

W sieni dzień i noc tak samo

rezyduje Czarny Kot.

 

Uśmiechając się pod wąsem

czai się w ciemnościach, łotr.

Drą się koty wniebogłosy,

ale milczy Czarny Kot.

 

Myszy dawno już nie łowi,

stroszy wąs i śmieje się –

łapie wszystkich nas za słowo

i kiełbasę naszą żre.

 

Ani żąda, ani prosi,

kryje w ślepiach żółty blask.

Każdy sam mu coś wynosi

jeszcze mu się kłania w pas.

 

Nie zamiauczy ani razu,

ale z sieni - ani rusz;

o framugę ostrzy pazur,

jakbyś miał na gardle nóż!

 

Stąd też wszyscy przygnębieni,

wszystko w domu - byle jak...

Światło by założyć w sieni...

Ale jakoś chętnych brak!

A poza tym – wybory, proszę państwa!

 

*             *             *

Oto obiecane koncepcje powstania Państwa, według redaktorów Wikipedii:

  • Teistyczna – teoria, która zakłada, że władza pochodzi od Boga; istnieje konieczność podziału państwa na rządzących i rządzonych; koncepcja ta powstała w starożytności, licznych zwolenników zyskała w średniowieczu.
  • Teologiczna – jej twórcą był św. Augustyn, który w dziele zatytułowanym De civitatis Dei. twierdził, że władza pochodzi od Boga, a państwo na ziemi powinno wzorować się na państwie niebieskim. Teorię tę zmodyfikował św. Tomasz z Akwinu: władza pochodzi od Boga, ale sposób rządzenia jest wymysłem człowieka, bo państwa nie są doskonałe.
  • Patriarchalna – koncepcja, która utożsamia państwo z rodziną; w tej teorii władza królewska wywodzi się z tradycji władzy ojca rodziny; koncepcja ta jest charakterystyczna dla feudalnej monarchii.
  • Patrymonialna – poprzez przyłączenie ziem związana z posiadaniem majątku w postaci ziemi.
  • Umowy społecznej – według tej teorii państwo jest wynikiem umowy między obywatelami, suwerenem w takim państwie jest naród; twórcą koncepcji był Thomas Hobbes, a wybitnym przedstawicielem m.in. Jean-Jacques Rousseau.
  • Podboju i przemocy – zakłada, że państwa powstają w wyniku podbijana słabszych plemion przez plemiona silniejsze, w ten sposób za pomocą podbojów powiększa się terytorium państwa. Sformułowana została w XIX w. przez Ludwika Gumplowicza.
  • Solidarystyczna – twórcą był Émile Durkheim: państwo powstało jako forma solidarnego dzielenia się obowiązkami.
  • Psychologistyczna – twórcą był Leon Petrażycki: państwo to najlepsza forma zaspokajania potrzeb psychicznych – bezpieczeństwa, afiliacji, dominacji.
  • Marksistowska (bazy i nadbudowy) – państwo jest formacją, która istnieje wyłącznie w społeczeństwach klasowych; powstaje, by bronić klas panujących przed klasami podporządkowanymi, wyzyskiwanymi, stać na straży nierówności społecznych i chronić stan posiadania klas dominujących; autorami tej koncepcji są Karol Marks i Fryderyk Engels.
  • Teoria państwa w katolickiej nauce społecznej – według tej koncepcji państwo istnieje w świadomości człowieka i ma za zadanie służyć poprawie jakości bytu obywateli.
  • Funkcjonalna – dominuje we współczesnej socjologii, głosi, że państwo powstało jako ostatnia forma rozwoju społecznego i całe dzieje pokazują, że społeczeństwa dążą do takiej właśnie formy. Twórca: Aureliusz Augustyn.