Pismo do 12 organów

2014-03-12 18:32

 

Jan Herman                                                                                                        Warszawa-Grodzisk, 17 stycznia 2014 r.

Adres zamieszkania: BRAK (dowód osobisty)

Adres do korespondencji:

O5-827 Grodzisk Mazowiecki

........

Telefon: 0.697-685-336

e-mail: jan_herman@vp.pl

 

PREZYDENT

RZECZPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Warszawa

 

 

ZAPYTANIE

Zwracam się do konstytucyjnej (ustrojowo-systemowej) Głowy Państwa (organ zajmujący najwyższą pozycję w systemie organów państwowych, najwyższy przedstawiciel Państwa w stosunkach wewnętrznych i zewnętrznych oraz symbol jedności narodowej i państwowej) z uprzejmym pytaniem o to, jak powinienem rozumieć zupełny brak reakcji bezpośredniej na moje publiczne wypowiedzi w notkach internetowych, dotyczące osób zaangażowanych i/lub kierujących wymiarem sprawiedliwości i ochroną praworządności w powiecie Grodzisk Mazowiecki.

Mowa przede wszystkim o następujących notkach:

  1. Lista przestępców w togach i mundurach” – z dnia 26 czerwca 20013 roku[1], gdzie wymieniam z imienia, nazwiska i funkcji publicznych-państwowych kilkanaście osób, które świadomie, z wyrachowaniem „popełniały błędy” i łamały przepisy prawa, wykorzystywały jako narzędzia przestępstw swoje funkcje, prerogatywy i uprawnienia oraz połączoną relacjami służbowymi pozycję w wymiarze ścigania-sprawiedliwości – aby doprowadzić do skazania „wytypowanego” obywatela (mnie) i uprawomocnienia wyroku za czyn, którego nie popełniłem, a nawet gdyby ów czyn został popełniony – najbardziej poważną i najbardziej logiczną karą powinno być pouczenie;
  2. Anna Małgorzata Szymacha-Zwolińska - konwalidatorka” – z dnia 18 grudnia 2013 roku[2], gdzie w cyklu (przyszłej drukowanej książce) pod roboczym tytułem „Poczet Pajaców Polskich” nazywam Panią Prezes Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim, SSO Annę Szymachę Zwolińską „załganym pajacem, robiącym zawodowo-branżową karierę na głoszeniu prawdziwych mądrości (swoich i cudzych), a jednocześnie depczącym te mądrości w codziennej praktyce zawodowej”, piszę też o niej, że „za pomocą instytucji Konwalidacji, mającej wspomóc niekumatych ludzi popełniających błędy formalne – kryje ludzi „kumatych”, mających znać i strzec prawo, pracujących w instytucjach zaufania społecznego, a kryje, bo wspólnie i w porozumieniu popełniają przestępstwa, byle tylko skazać „wytypowanego” obywatela”;

Podobne wypowiedzi publikuję w wielu miejscach, są też one bez mojego udziału (ale za moim przyzwoleniem, przyjmuję za to odpowiedzialność) proliferowane w trybie internetowym oraz „poliszynelowym”, po mojej myśli, zgodnie z moją intencją.

Moje zapytanie nie ma charakteru urzędowej skargi, wniosku, petycji. Jest zapytaniem Obywatela (elementarnego budulca Państwa) do Głowy Państwa. Gotów jestem wnieść odpowiednią opłatę, jeśli taka obowiązuje w przypadku zapytania. Sądziłem bowiem dotąd, że podobne wypowiedzi, mające – każda – co najmniej kilka tysięcy czytelników, powinny spotkać się z niezwłoczną reakcją zainteresowanych (dotkniętych) osób, służb, organów i urzędów, zwłaszcza że gdyby zawarte w moich notkach treści były nieprawdziwe – popełniam (w sposób ciągły) czyn po wielekroć bardziej zagrożony karą niż czyn, którego nie popełniłem, a za który zostałem skazany, w wyniku czego mój status życiowy oraz kondycja materialna i psychofizyczna zostały „poturbowane”.

KRÓTKIE WYJAŚNIENIE

Zostałem – za wiedzą i pod nadzorem, za przyzwoleniem SSO Anny Szymacha-Zwolińskiej – skazany prawomocnym wyrokiem (wykroczenie), bez wskazania czynu, którego nie zamieszczono ani w sentencji wyroku, ani w jego uzasadnieniu (zamieszczono inny „czyn”, który nie miał miejsca ani w rzeczywistości, ani w materiałach sądowych). Jest to kuriozum, ewenement, wiele mówiący zarówno o postawie tych, którzy do skazania doprowadzili, ale też o systemie-ustroju.

Sprawa, o której piszę, co do treści zdarzenia jest błaha, błahy jest również wyrok. Ale w moim najgłębszym przekonaniu (mającym pokrycie w materiałach sądowych) jedynym powodem, dla którego mnie skazano, była urażona ambicja strażaka PSP, który nie przyjął do wiadomości, że naruszone zostały moje dobra na skutek przyjazdu „pełnowartościowego” wozu strażackiego do dymiącej doniczki i bez próby powiadomienia domowników  wszczęto „regularną” akcję gaśniczą dla zdarzenia, które nie było pożarem w świetle prawa.

26 czerwca 2011 roku (niedzielne popołudnie), usłyszawszy rumor na balkonie i zauważywszy gramolącego się nań osobnika, wyskoczyłem z oczywistą interwencją. Okazało się, że był to strażak, który rękawicami (oraz dla „przyklepania” garczkiem wody przyniesionym przeze mnie) ugasił „pożar” w postaci dymiącej doniczki. Jako, że moje pierwsze słowa, zanim go rozpoznałem, miały skłonić go do tego, by opuścił balkon tą samą drogą, którą się tam dostał (bez bluźnierstw, bez gróźb, bez użycia siły – ale stanowczo) – sprawą zajął się stojący dwie kondygnacje niżej na trawniku dowódca interweniującej drużyny PSP (dopiero wtedy go zauważyłem). Potem nastąpił ciąg zdarzeń: interwencja patrolu policyjnego w mieszkaniu, moja interwencja na policji, a dwa dni później w prokuraturze, procedury policyjne przeciwko mnie, sądowy wyrok w trybie nakazowym przeciwko mnie, prokuratorska odmowa wszczęcia postępowania na moją korzyść, a po skutecznym zaskarżeniu sądowym umorzenie postępowania „uruchomionego” przeze mnie, postępowanie sądowe w trybie zwykłym zakończone wyrokiem skazującym mnie dwa razy mniejszym niż wcześniejszy „zaoczny-nakazowy”, skuteczne zablokowanie apelacji. Na każdym z tych etapów wielokrotnie łamano na moją szkodę konkretne przepisy prawa i procedury (sam pożar wg orzecznictwa SN nie był pożarem), ale sprawa dla polskiego systemu-ustroju jest zbyt błaha (wykroczenie), by interweniować (dochodzić sprawiedliwości) „w ramach sygnatury”.

Mniej-więcej „w jednej trzeciej” wymienionego ciągu zdarzeń (po pierwszej rozprawie sądowej w trybie zwykłym, która ku mojemu zdziwieniu nie zakończyła się uniewinnieniem mimo oczywistych przesłanek) powiadomiłem o wszystkim Prezes Sądu w Grodzisku w rozmowie osobistej, dostarczając (na jej życzenie) 16-stronicowy materiał wskazujący na ewidentne naruszenia prawa na moją szkodę i przewidując (trafnie, jak się okazało), że jeśli nie zmieni się pozaformalne nastawienie urzędów, służb i organów, sprawa scysji balkonowej urośnie do rozmiarów regularnego procesu. Pani Prezes  zbyła mnie uprzejmie, a następnie odczułem, że w tej sprawie zaostrzył się negatywny stosunek do mnie osób i podmiotów reprezentujących Państwo. Wymiar „postawił na swoim”. KONIEC WYJAŚNIENIA

Mam przekonanie, że uprawiana przeze mnie publicystyka jest wystarczającym powodem do tego, by zainterweniować wobec mnie choćby „z paragrafów” o obrazę Państwa (funkcjonariusza) albo z oskarżenia prywatnego.

Mam przekonanie, że Sędzia Sądu Okręgowego, który nie interweniuje na publicznie rozpowszechniane słowa o treści podanej powyżej – w rzeczywistości nie jest człowiekiem honoru, nie jest też w rzeczywistości godzien przyznanego mu przez Prezydenta tytułu zawodowego i pełnionej funkcji. Podobne uwagi mam do innych osób wymienianych przeze mnie w publikacjach.

Jeśli bowiem mam rację merytoryczną (prawną) w sprawach, o których piszę – to obowiązkiem wymiaru sprawiedliwości, niezbędnym elementem systemu-ustroju powinna być niezwłoczna reakcja, bez czekania na starania obywatela, przywracająca elementarne poczucie sprawiedliwości i po prostu normalność. Jeśli zaś w tym co czynię nie mam racji – powinienem już dawno być poddany surowemu osądowi wymiaru sprawiedliwości, w trosce o dobre imię jego samego, organów, służb, urzędów, a także dobre imię funkcjonariuszy, urzędników, plenipotentów.

Możliwe jest też, że uznano mnie za niepoczytalnego – to jednak podważa wyrok w ten sposób, że „brak było podstaw do sądzenia”. A może – i to jest najbardziej prawdopodobne – postanowiono sprawę „zamilczeć na śmierć”, traktując mnie jak upierdliwego maniaka, którego listy odsyła się „na Berdyczów”. W tym ostatnim przypadku zapewniam, że mimo błahości sprawy nie odpuszczę. Nie może być bowiem tak, że – praktycznie „na osobiste życzenie” strażaka i policjanta – machina państwowa uruchamiana jest przeciwko obywatelowi, wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi.

Ukułem dwa pojęcia mające tu zastosowanie:

  1. Zatrzask Lokalny – to „terenowe” lub „środowiskowe” ciche porozumienie, na mocy którego wszelkie sprawy dziejące się w terenie (środowisku) dzielone są arbitralnie, pozaprawnie, niedemokratycznie, niesprawiedliwie – na „nasze” i „obce”, a skutek społeczny jest taki, że powszechnie „wiadomo”, z kim co i jak się załatwia, komu nie warto następować na odciski, z kim trzymać, kogo dziobać, komu „dać”, jakiej pragmatyce pozaformalnej i formalnej się poddać;
  2. Mega-Neo-Totalitaryzm, oparty na saceryzacji obywateli (G. Agamben: „Homo Sacer”, albo: „L’uomo senza contenuto”), w wyniku której kliki i koterie działające w formule „zatrzaskalnej”, działające pod „patronatem” zawiadujących nimi kamaryl, przejmują Państwo zagnieżdżając się w nim jako Pentagram (służby, biznes, politycy, gangi, media), znany w Polsce lepiej pod nazwą „stolik brydżowy” lub „układ”;

Ukute przeze mnie pojęcia nie są „sobie a muzom”, tylko mają głęboką treść, na którą składają się przypadki tak błahe jak mój, opisany wyżej, ale też dziesiątki tysięcy innych, małych i wielkich krzywd obywatelskich, przy czym nikła część z nich jest nagłaśniana, a nieco większa „nikłość” jest zrzeszana w samoorganizacje, w rodzaju „pokrzywdzonych”, „niepokonanych”, „oburzonych”, „ruchów na rzecz”, itd., itp.

Patologie żywią się tym, że przeciętny obywatel – niekoniecznie w wyniku własnego samo-zaniedbania – najczęściej nie „ogarnia” spraw, w które wikła go Państwo (a jest zasada, że to go nie zwalnia z odpowiedzialności przed Państwem, co już jest patologią). Karmią się też Władzą, którą sobie Państwo poza-konstytucyjnie uzurpuje, „rezygnując” ze swojej służebności wobec Obywateli, Kraju, Społeczeństwa: władza ta „dziwnymi cesjami” okazuje się najczęściej władzą konkretnych urzędników, funkcjonariuszy i plenipotentów nad bardzo konkretnymi Obywatelami i sytuacjami oraz przedmiotami-obiektami czy algorytmami-procedurami-normami-standardami-certyfikatami-prawami-przepisami.

Patologia zdaje się „mówić”: co z tego, że cię skrzywdziłam, przecież wiadomo, że aby dojść sprawiedliwości, musisz włożyć wysiłek, czas i rozeznanie oraz cierpliwość-wytrwałość, których nie masz, bo musisz walczyć o przeżycie do następnego dnia, a ja to wszystko mam do dyspozycji w swoim urzędzie, organie, służbie. Więc będę sobie poczynała (ja, patologia) tak jak chcę, dowolnie, a ty i tak nic mi nie zrobisz. Pomagając innym w sprawach „jakościowo” podobnych do „mojej” – widzę jak bardzo ten problem jest „właściwy” dla ustroju-systemu, a nie tylko dla konkretnej „mafii grodziskiej”

Jeszcze raz podkreślam, że „mój przypadek” jest błahy, nic nie znaczący wobec takich patologii generowanych przez Państwo jak bezrobocie, bezdomność, grabieże windykacyjno-komornicze, pożyczkowo-kredytowe pułapki na obywateli i przedsiębiorców, patologie związane z obsadzaniem stanowisk, z przetargami, z ochroną zdrowia, z tzw. prawem pracy, z tzw. prawem lokatorskim, z zabezpieczeniem społecznym (np. emerytury, pomoc socjalna), z edukacją, z degradacją rodzin i rodzicielstwa, z pozaprawnymi działaniami armii i służb specjalnych oraz dyplomacji, z wielodniowymi aresztami dla nędzarzy kradnących batoniki albo dla osób ewidentnie chorych, wymagających leczenia a nie aresztu. Niemniej – chcąc być uczciwym w swoich działaniach na rzecz „wyprostowania” poważnych patologii – czuję się w obowiązku interweniować w sprawie drobnej, którą znam najlepiej, bo z autopsji. Oczywiście, mam wyrobione zdanie na temat sprawy opisanej w niniejszym zapytaniu, ale jeśli uzyskam poważne argumenty wskazujące na to, że nie mam racji – posunę moją elastyczność najdalej, jak to będzie możliwe.

 

Biorąc pod uwagę wszystko co powyżej, uprzejmie proszę o odpowiedź na moje obywatelskie zapytanie: odpowiedź przytoczę w ewentualnym procesie, który wytoczę przeciwko Państwu i konkretnym osobom za doprowadzenie do niesłusznego postępowania zakończonego wyrokiem na moją szkodę.

Jan Herman

 

 

PS

W dniu 16 stycznia 2014 roku zapytałem osobiście w Grodzisku Mazowieckim (Sąd, Policja, Prokuratura), czy prowadzone jest przeciw mnie jakiekolwiek postępowanie w związku z moimi publikacjami, wzmiankowanymi powyżej. Uzyskałem następujące odpowiedzi:

  1. Punkt Obsługi Interesanta w Sądzie – po analizie bazy danych – nie wskazał żadnej „czynnej, świeżej” sprawy związanej z moją osobą poza trwającą egzekucją zasądzonej grzywny;
  2. Dyżurny KP Policji – po konsultacjach z odpowiednimi komórkami policyjnymi – nie wskazał żadnej „czynnej, świeżej” sprawy związanej z moją osobą, przeciwko mnie;
  3. Sekretariat Prokuratury – po konsultacjach z bliżej mi nieznanymi przełożonymi – poprosił o złożenie zapytania w formie pisemnej, co uczyniłem za pokwitowaniem;

Jan Herman

 

pismo identycznej treści wysłano też do:

  • Premiera RP
  • Ministra Sprawiedliwości RP
  • Rzecznika Praw Obywatelskich RP
  • Trybunału Stanu RP
  • Trybunału Konstytucyjnego RP
  • Sądu Najwyższego RP
  • Prokuratora Generalnego RP
  • Sądu Okręgowego (wg. właściwości)
  • Prokuratury Okręgowej (wg właściwości)
  • Sądu Rejonowego w Grodzisku Mazowieckim
  • Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Mazowieckim

 



[1] https://publications.webnode.com/news/lista-przestępcow-w-togach-i-mundurach/;

[2] https://publications.webnode.com/news/anna-małgorzata-szymacha-zwolińska-konwalidatorka/;