Pierwszy fragment artykułu

2012-02-18 14:56

Poprzecznia gospodarcza

 

Ekonomia jest nauką społeczną, zaś gospodarowanie jest aspektem, przejawem świadomości społecznej. Wg słowników świadomość społeczna, np. w koncepcji Emila Durkheima – to pojęcie socjologiczne oznaczające zbiór (zinternalizowany system?) wyobrażeń, symboli, pojęć, opinii, poglądów i przesądów, wspólnych dla przeważającej, decydującej większości danej społeczności. Świadomość społeczna w szerszym znaczeniu obejmuje całokształt charakterystycznych dla danego społeczeństwa treści i formy życia duchowego: wyobrażeń rzeczywistości przyrodniczej i społecznej, czyli całość poglądów naukowych, filozoficznych, ideologicznych, politycznych, prawnych, religijnych, etycznych, estetycznych, które się składają się na sposób myślenia i kulturę umysłową danego społeczeństwa. W tym znaczeniu świadomość obejmuje opinie, poglądy i postawy ludzi, właściwości psychiczne klas i warstw społecznych, określonych grup etnicznych, środowisk zawodowych, oraz różne formy życia duchowego.

Wg Durkheima świadomość społeczna jest wyraźnie różna od świadomości indywidualnej każdego człowieka, i nie jest prostą sumą, czy też średnią świadomości indywidualnych członków społeczności, lecz funkcjonuje w pewnym stopniu jako niezależny fenomen.

W psychoanalizie (zapoczątkowanej przez Zygmunta Freuda), świadomość społeczna jest często nazywana superego i pozostaje w stałej, wzajemnej interakcji z „ja” (ego) i z „tożsamością” (id) każdego człowieka.

Termin świadomość społeczna jest też stosowany w materializmie dialektycznym (w redakcji Karola Marksa). W systemie tym świadomość społeczna jest kategorią filozoficzną przeciwstawną do bytu społecznego i oznacza całokształt życia umysłowego wszystkich ludzi tworzących daną społeczność. Świadomość społeczna ma się w tym systemie tak do bytu społecznego, jak byt w sensie ogólnym do nadbudowy.

Świadomość społeczna (cytuję Stanisława Kozyr-Kowalskiego[1]) to idee, wyobrażenia i wiedza ludzi o świecie społecznym i przyrodniczym, o sobie i o innych. Typowymi rodzajami świadomości społecznej są teorie nauk przyrodniczych i humanistycznych, doktryny i wyobrażenia ekonomiczne, polityczne, prawne, moralne, obyczajowe, magiczne i religijne, artystyczne i filozoficzne. Przeciwieństwem świadomości społecznej nie jest zbiór jakichś martwych i bezmyślnych rzeczy lub istot, lecz świat społeczny, którego trzon stanowią zależności i oddziaływania wzajemne między myślącymi i działającymi rozumnie jednostkami ludzkimi. Świat społeczny bywał nazywany w socjologii życiem społecznym, egzystencją społeczną, bytem społecznym lub bytem społeczno-historycznym[2]. U Durkheima jest on określany mianem egzystencji społecznej, życia społecznego lub po prostu społeczeństwa[3].

W moim przekonaniu o postawie gospodarczej, o sposobie funkcjonowania w przestrzeni gospodarczej, decydują dwa kody, pomiędzy które rozpostarty jest człowiek.

KOD PSYCHOMENTALNY – to wszystko, co potocznie nazywamy naturą człowieka. Filozofowie i mędrcy używają pojęć istota, esencja, eidos (gr. είδος, łac. essentia) – w filozofii istota ma być samym sednem rzeczy, ich prawdziwą naturą, wiedzą, która wydaje się osiągalna, jeśli tylko jeszcze trochę wgłębimy się w poznanie świata. W prostszej wersji istota bytu to jest to, co sprawia, że byt jest taki jaki jest, albo że w ogóle jest. Warto zapoznać się z encyklopedycznymi objaśnieniami takich pojęć jak byt, substancja, tathata, dharmadhatu, purusza, wypracowanymi w różnych chwilach historycznych, w różnych miejscach na Ziemi. Martin Heidegger: twierdzi, że "Istota bytu ludzkiego zawarta jest w jego egzystencji". Niektórzy mistycy tak Wschodu jak Zachodu twierdzą, iż istotę bytu można poznać poprzez medytację. Można powiedzieć, że człowiek (osobnik indywidualny) jest nośnikiem swoistej, osobliwej, nieporównywalnej „pigułki ekonomicznej” zatrzaśniętej w jego najbardziej intymnych zakamarkach.

KOD KULTUROWO-CYWILIZACYJNY – to uspołeczniający zbiór wzorów zachowania i myślenia (por: Stanisław Ossowski). Ralph Linton definiuje ją w ten sposób: "Kultura to konfiguracja wyuczonych zachowań i ich rezultatów, których elementy składowe są podzielane i przekazywane przez członków danego społeczeństwa". Ruth Benedict określiła ją następująco: "Kultura jest to złożona całość zawierająca nawyki nabyte przez człowieka jako członka społeczeństwa”. Antropolog Bronisław Malinowski pisał: "Kultura jest integralną całością składającą się z narzędzi i dóbr konsumpcyjnych, twórczych zasad różnych grup społecznych, ludzkich idei i umiejętności, wierzeń i obyczajów”. Stefan Czarnowski stworzył następującą definicję: "Kultura jest dobrem zbiorowym i zbiorowym dorobkiem, owocem twórczego i przetwórczego wysiłku niezliczonych pokoleń (...) Jest nią całokształt zobiektywizowanych elementów dorobku społecznego, wspólnych szeregowi grup i z racji swej obiektywności ustalonych i zdolnych rozszerzać się przestrzennie[4].

Używam pojęcia „kod” zdając sobie sprawę z tego, że jest ono synonimem szyfru, a nawet matrycy (kalki): zarówno w obszarze psychomentalnym, jak też w obszarze kulturowocywilizacyjnym mamy do czynienia ze swoistą „prasubstancją pojęciową”, która opanowuje ludzki behawior i intelekt do tego stopnia, że każdy „gotowy egzemplarz” człowieka funkcjonującego publicznie jest zbudowany wedle zakodowanych procedur rozwojowych, ewolucyjnych.

Starożytni Grecy wyrażali podobne myślenie za pomocą słowa pelomai (πέλομαι) oznaczającego wewnętrzny wysiłek zmierzający do przekształcenia sfery ludzkiego ducha (myślenia). W tradycji greckiej jest też pojęcie paideia (παιδεία), oznaczające kształtowanie w człowieku ideału człowieczeństwa, wychowanie go na kształt powszechnie uznanego wzorca osobowego. Warto pamiętać, że samo pojęcie „ekonomia” zostało wprowadzone przez Ksenofonta w dziełku pod tym tytułem – z greckiego οίκος (oikos) – dom i νομος (nomos) – prawo, reguła. Ksenofont rozumiał oikonomikos jako kierowanie gospodarstwem domowym[5]. Można zatem powiedzieć, że „ekonomia” jako koncept wywodzi się z helleńskiego praktycznego myślenia gospodarskiego.

Na poniższym rysunku zamieszczam schemat ukazujący symbolicznie wpływ obu kodów na ewolucję (rozwój) człowieka i jego codziennej, praktycznej postawy w przestrzeni gospodarczej:

Oba kody mają charakter historyczny (dynamiczny) w tym sensie, że zmieniają się i wciąż na nowo „redagują się”, rozdarte między dwie tendencje schematycznie ujęte na rysunku:

  • Pierwsza tendencja (czerwona) jest owocem zwierzęcego pochodzenia człowieka: im liczebniejsza zbiorowość, tym większy w niej jest „wymagany” totalitaryzm, bez którego uspołecznienie zatrzymałoby się na etapie samoniszczących sprzeczności (termitiera);
  • Druga tendencja (błękitna) jest wytworem postępu cywilizacyjnego: im większe osiągniecia w postaci dóbr, wartości i możliwości powszechnie dostępnych – tym mniejsza skłonność do dyscypliny, podporządkowania się sztywnym regulacjom i normom;

Można powiedzieć obrazowo, że to, co rozumiemy jako Gospodarkę, jest tu-teraz skrzyżowaniem obu tendencji, aktualnym, sposobem myślenia „każdego z nas” właściwym dla cywilizacyjnego czasu i dla społecznej przestrzeni, kiedy współtworzymy „opinię publiczną”. To system pojęć i ich konkretnych „wdrożeń społecznych”. Możnaby użyć tu dawkinsowskiego pojęcia „mem”, swoistej jednostki ewolucji kulturowej: każde tu-teraz wyobrażenie o tym, czym jest Gospodarka, możnaby definiować jako zbiór, a może system aktualnych memów gospodarczych (memy powielają się poprzez naśladownictwo, w procesie ich replikacji działa dobór naturalny, podlegają również mutacji)[6].

Skrzyżowanie tendencji zmian w obu kodach gospodarczych nazwijmy POPRZECZNIĄ GOSPODARCZĄ.

Gospodarka z politycznego punktu widzenia jest obszarem zarządzania ową Poprzecznią, czyli jest sztuką odnajdowania Człowieka pośród krzyżujących się tendencji. Powiększmy punkt obrazujący Poprzecznię:

Lewa strona schematu oznacza bezpośrednią kontrolę społeczną „wszystkiego” co publiczne i więcej odruchowej intuicji we współpracy niż organizacji. Prawa strona zaś oznacza wielkie znaczenie instytucji i praw, ścisłą organizację.

Dół schematu oznacza niewielką liczebność zbiorowości ludzkiej (stada?) i siermiężność poziomu życia, zaś góra schematu wskazuje wielką liczebność zbiorowości (anonimowość jednostek) i wysoki poziom rozwoju, w tym stopy życiowej.

Człowiek „gospodarujący” w swoim codziennym funkcjonowaniu rozpostarty jest między swoją podmiotowość a gotowość poddania się kontroli systemowej, ustrojowej (kod psychomentalny) oraz pomiędzy unitarnym zespoleniem wspólnotowym a pretensjami do uzgodnień opartych na poczuciu własnej odrębności (kod kulturowocywilizacyjny). Człowiek „monopolizujący” jest zaś kreatorem sztucznej, syntetycznej rzeczywistości wygodnej dla siebie, w którą „zakuwa” pozostałych. Ktokolwiek chce drugiego człowieka (pobratymca) ulokować w swoim obszarze monopolistycznym – musi dokonać manipulacji dychotomizującej:

  • W kodzie psychomentalnym: pogłębiać jego podmiotowość w pomysłowości i zapobiegliwości, umacniać zaś kontrolę nad nim co do wykorzystania owoców pracy;
  • W kodzie kulturowocywilizacyjnym: pogłębiać zdyscyplinowanie w procesie pracy, ale wzmacniać rolę uzgodnień kooperacyjnych;

Tak manipulowany człowiek nie jest w stanie postawić zarzutów o „totalitaryzm”, choć go ewidentnie doświadcza. Tłumaczy sobie wszelkie niedogodności koniecznością „systemową”. Szuka w instytucjach społecznych (a faktycznie: w regulacjach) wyjaśnienia, usprawiedliwienia rosnącej uciążliwości Systemu, Ustroju. Szuka też tego samego w oczywistej coraz większej „tłumności” życia politycznego. Nie jest też taki człowiek w stanie sformułować zarzutu „niesprawiedliwości”: wszak jest współtwórcą („reproduktorem”) stosunków społecznych, które okazują się uciemiężeniem.

Tak rodzi się Monopol: poprzez akceptację Nanomonopoli, poprzez współudział w tworzeniu licznych Mikromonopoli, aż do pułapki Gospodarki Monopoli.

 

Desygnatura, Nomenklatura, Ultragospodarka

 

Te trzy pojęcia (ich treść) – w moim przekonaniu przenoszą wszelką działalność gospodarczą w obszar polityczny.

Pojęcie NOMENKLATURY – rozumianej jako zbiorowość powierników kamaryli lub partii politycznej albo środowiska politycznego „delegowanych” do obszaru rządzenia i zarządzania – znane jest od dawna. Michael Voslenski (Михаил Сергеевич Восленский) w roku 1970 napisał książkę, wydaną początkowo w drugim obiegu, tzw. „samizdat”, Nomenklatura: The Soviet Ruling Class (Номенклатура. Господствующий класс Советского Союза). Milovan Đilas (Милован Ђилас, dysydent jugosłowiański z Czarnogóry (Montenegro, Crna Gora, Црна Гора), w roku 1957 opublikował na zachodzie książkę  „Nowa klasa” (The New Class: An Analysis of the Communist System), gdzie przedstawił podobna analizę systemu bez użycia słowa „nomenklatura”. Tony Cliff (Yigael Gluckstein, urodzony w Palestynie Żyd-trockista) wprowadził do obiegu concept “kapitalizmu państwowego” (State Capitalism in Russia, 1955, w oryginale The Nature of Stalinist Russia, oraz wcześniej 1947 The Class Nature of the Peoples Democracies, 1948, Bureaucratic Collectivism - A Critique, 1948).

Pojęcie ULTRAGOSPODARKI jest mojego autorstwa (Jan Herman): używam go od roku 1995, zaś „opublikowałem” je wygłaszając referat nt. mechanizmu Dynalogic podczas konferencji w Rostowie nad Donem (Uniwersytet Południowy, wcześniej Rostowski Uniwersytet Państwowy), bodajże w roku 2005. W internecie opublikowałem to pojęcie w zbiorze artykułów „Demokracja Powiernicza”. Jest to kluczowe pojęcie w przygotowywanej od lat książce Dynamika Wyzysku. Mechanizm Dynalogic opisuje przepływy gospodarcze: Infragospodarką nazywam ten obszar aktywności „pracowniczej” i przedsiębiorczości, gdzie powstają „soczyste”, ewidentne dochody. Ultragospodarka „czerpie” część tych dochodów, usprawiedliwiając to koniecznością finansowania elementów mnożnikujących gospodarowanie (Administracja, Infrastruktura, Walory, Polityka – patrz: schemat poniżej), zaś kiedy Infragospodarka tak drenowana zaczyna słabnąć – część wcześniej przejętych od niej dochodów lokowana jest w Paragospodarce, której zadaniem jest dowitaminizować słabnącą Infragospodarkę.

Pojęcie DESYGNATURY jest dopełnieniem dwóch poprzednich w moich rozważaniach ekonomiczno-politycznych. Zainstalowałem to pojęcie w moim koncepcie, aby rozwiązać problem nazewnictwa. Otóż Państwo (aparat) – które z pozycji ekonomisty oceniam podobnie jak F. Quesnay oceniał „klasę jałową”[7] czy T. Veblen „klasę próżniaczą”[8] – zagnieżdża się w Ultragospodarce, czasem do tego stopnia, że ją udaje, podszywa się pod nią. Państwo zajmuje się głównie „produkcją” prerogatyw wyposażających je (aparat) we władzę, gromadzoną w Twierdzy Konstytucyjnej zbudowanej z immunitetów, przepisów, wtajemniczeń, dopuszczeń, procedur, certyfikatów, ekskluzywnych wyłączeń.

Z tej pozycji Państwo uruchamia Nomenklaturę, wyposażając ją z jednej strony w „listy żelazne” skierowane przeciw Ludności (biurokratyzm[9]), z drugiej strony w zadania związane z zaspokajaniem Budżetu, podstawowego „oczka w głowie” Państwa. Suma tych zadań i „listów żelaznych” – to swoista funkcja publiczna Nomenklatury: funkcję tę nazwałem w lutym 2012 roku Desygnaturą.

Ultragospodarka zatem – to obszar mnożnikowania Infragospodarki  (Naturalnej Żywotności Ekonomicznej i Przedsiębiorczości), narastający w miarę cywilizowania.

Nomenklatura zaś – to kadry, przede wszystkim kierownicze, powoływane w Ultragospodarce przez Państwo i kamaryle grające o wpływy w Państwie.

Desygnatura natomiast – to swoista biurokratyczna[10] funkcja Nomenklatury służebna wobec Państwa i Budżetu, wysunięta multi-placówka, narzędzie wyzysku Infragospodarki.

Zebrane w jedną „syndromatyczną” całość, pojęcia te definiują właściwie wszystko co istotne w Gospodarce: nieuchronną monopolizację, wyzysk, gejzery patologii wszelakich, rakotwórcze pierwszeństwo Budżetu przed Dochodem Narodowym, a przede wszystkim to co zwykło się nazywać arogancją władzy czy woluntaryzmem Centrum Gospodarczo-Politycznego.

 

Pytania otwierające licytację

 

Nie byłby chyba ekonomistą, kto nie zadałby sobie dwóch pierwszych pytań o „sprawstwo” w Gospodarce, o to, w jaki sposób Gospodarka jest uruchamiana i sterowana:

  1. Kto jest ostatecznym decydentem, arbitrem i beneficjentem w Gospodarce?
  2. Na czym najbardziej zależy temu komuś (jaki jest jego interes ekonomiczny)?

Zamiast wdawać się w rebusy, na pytanie „A” odpowiadam: Państwo (Decydent). Zaś na pytanie „B” odpowiadam: Budżet (Skarbiec).

Z tego też powodu nie sądzę, aby właściwością jakiejkolwiek Gospodarki mogłaby być „rynkowość”, choć nie wykluczam, że bywają Państwa, które pojmują Rynek jako poważniejsze podglebie Budżetu niż Monopolizm i metodami „decydenckimi” paradoksalnie zaprowadzają „rynkowość”.

Sięgając w głąb do Historii, widzimy zawsze właśnie Państwo jako ostatecznego decydenta gospodarczego: to ono decyduje, kto ma prawo robić interesy, ono decyduje, jaką część dochodów „biznes” oddaje jako „wpisowe”, ono też – najczęściej za dodatkową opłatą – rozstrzyga kto ma rację w sporach gospodarczych. Jest też najczęściej wyłącznym dysponentem tzw. dóbr wolnych, które udostępnia „rynkowi”, kiedy przeistaczają się one w dobra rzadkie.

Posiłkując się tą samą Historią widzimy, że najpilniej strzeżonym i pielęgnowanym dobrem Państwa jest Budżet, dawniej nazywany Skarbcem i równie pieszczotliwie. Skarbiec zaś zapełniany był łupami zdobytymi na wojnach z „obcymi”, ale też haraczami ściąganymi od rodzimego „biznesu” i równie rodzimej ludności.

Oczywiście, jak świat-światem, rozmaici plenipotenci, łupiąc obcych i swoich w imieniu Państwa, sami nieźle się obławiali. Ale kiedy tracili w tym umiar – tracili też plenipotencje, a bywało, że tracili głowy.

Pojawia się pytanie następne:

  1. Kto jest rzeczywistym suwerenem Państwa?

Współcześnie trudno znaleźć Konstytucję jakiegoś Państwa, w której na czoło rządów nie wysuwanoby Narodu, Społeczeństwa, Ludu, w której Demokracja nie byłaby złotymi zgłoskami wypisywana na proporcach. Liberté, égalité, fraternité – ciemny Lud to kupi.

Równie trudno jest znaleźć dziś jakiś Lud (Etnos), który nie byłby reprezentowany i zarządzany przez Państwo. Oznacza to, że choć formalne, konstytucyjne deklaracje czynią dominującymi podmiotami Państwa wszystkich uczestników Gospodarki (tzw. społeczeństwo obywatelskie) – to w codziennej rzeczywistości owi „wszyscy” są skutecznie odsyłani do drugiego szeregu, a nawet do szeregów dalszych, zaś stery gospodarcze są przechwytywane przez zawiadowców Państwa, zainteresowanych przede wszystkim maksymalizacją Budżetu.

  1. Od kiedy datujemy ekonomię jako „system” zorganizowanych rozważań o gospodarce?

Biegli w temacie, a nawet studenci pierwszego roku ekonomii na całym globie, wyrecytują nazwisko Adama Smitha. Ja przeszedłem wyżej niż pierwszy rok studiów, może dlatego twierdzę, że równie sprawnymi teoretykami ekonomii „oczami systemowca” byli dużo wcześniejsi P. Boisquilbert czy F. Quesnay, żeby już nie wspomnieć o znakomitych praktykach, kupieckich księgowych z Fenicji. Całą tę ekonomię, opartą na myśleniu logistyczno-kupieckim, nazywam zresztą fenicjańską.

Ale dam sobie uciąć to i owo, że równie dobrze zarządzano Skarbcem na przykład w pradawnych Chinach, zanim Opatrzność wymyśliła Fenicjan: kiedy Czyngis Chan zatrudniał chińskich biegłych, byli już oni odwiecznymi mistrzami w sztuce. Idąc tym tropem myślę sobie, znajdując na to dowody, że wszelkie znane nam kultury i cywilizacje – a chyba także te nieznane – umiały liczyć i miały swoje systemy ekonomiczne będące „państwową redakcją” procesów gospodarczych.

  1. Co oznacza „dążenie do maksymalizacji Budżetu”?

Budżet jest tym poręczniejszy dla jego dysponentów, im większą w nim uda się wydzielić część przeznaczoną wyłącznie dla „zawiadowców”. Można powiedzieć, że Budżet oparty jest na kilku dość zrozumiałych priorytetach:

  • Maksymalizacja środków przeznaczonych na samorealizację dysponentów Budżetu (nazwijmy ich Rządem, mając świadomość daleko idącego uproszczenia);
  • Racjonalizacja środków przeznaczonych dla Nomenklatury, która jest substancją Systemu Polityczno-Gospodarczego generującego Budżet;
  • Racjonalizacja środków przeznaczonych dla Państwa Stricte, które jest „zaworem bezpieczeństwa politycznego” Rządu;
  • Racjonalizacja środków przeznaczonych na rozwiązania mnożnikujące efekty codziennej działalności gospodarczej pozostającej pod kontrolą Państwa;
  • Pozostawienie Pola Gry Politycznej, czyli takiej połaci gospodarczej, która legitymizuje Budżet i Rząd, adresowana jest via Pi-aR do Ludu i Aktywu (te dwa żywioły społeczne nazywam odpowiednio Naturalną Żywotnością Ekonomiczną i Przedsiębiorczością);

Im bardziej „demokratyczny” System (Ustrój), tym większe jest Pole Gry Politycznej (ale też historia zna Budżety, w których PGP w ogóle nie istniało).

Dążenie do maksymalizacji Budżetu – należy rozumieć wprost. Rząd – każdy – obiektywnie dąży do tego, żeby cała Gospodarka wypracowywała Budżet. Nie Dochód, nie Kapitał, nie Wzrost: czyli nie agregaty, z których Rząd mógłby potrącać jakąś część dla Budżetu, ale wprost i  bezpośrednio Budżet. Cokolwiek nowego wypracuje Gospodarka (dobra, wartości, możliwości) – „powinno” (w mniemaniu Decydenta) stawać się od razu Wpływem Budżetu.

Jest to dążenie utopijne, ale jednocześnie aż nader widoczne w praktyce: czymże bowiem jest ustanawianie coraz „gęstszego” prawa regulującego coraz więcej aspektów gospodarowania, , czymże jest coraz większa inwigilacja (sprawozdawczość, kontrola, redystrybucja) zarówno podmiotów gospodarujących (biznesów, organizacji pozarządowych, samorządów, pojedynczych obywateli), czymże na koniec jest coraz większe „usztywnianie” budżetów  innych niż Budżet (centralny) poprzez implementowanie do nich obowiązkowych pozycji wydatkowych (opłaty, abonamenty, wymagane pozycje, obowiązkowe czynności i zabezpieczenia oraz funkcje)?

I tylko fakt owej utopijności powoduje, że rośnie „wynalazczość” Rządu, gdzie kwitnie twórczość dotycząca wciąż nowych podatków, opłat, akcyz, ceł, narzutów, wpisów, koncesji, potrąceń, składek, itd., itp. I wciąż nowych narzędzi kontroli Budżetu (centralnego) nad pozostałymi budżetami.

Historyczno-globalna tendencja jest taka, że Rząd decentralizuje (nie przestając kontrolować) obowiązki i odpowiedzialność, natomiast monopolizuje kompetencje kontrolne, zarządcze i arbitrażowe.

  1. Czy Rząd jest wyłącznym monopolistą zawiadującym Budżetem?

Esencją odpowiedzi na zadane powyżej pytania jest schemat przedstawiony poniżej:

Rząd (przypomnijmy, chodzi o Centrum Dyspozycji Gospodarczej, a więc Parlament, Ministerstwa, Głowę Państwa, Urzędy Centralne, Wojewodów) – aby nie funkcjonować w próżni społecznej, aby uniknąć konfrontacji z „żywiołem demokratycznym” – od zawsze powoływał dwa elementy wspierające, z którymi żyje w symbiozie do tego stopnia, że nieuważne oko obserwatora może pomylić owe elementy z samym Rządem: są to Nomenklatura (społeczność urzędników, funkcjonariuszy i plenipotentów obsadzająca kluczowe, istotne punkty „przełożeń” rządowych na Lud) oraz Państwo Stricte (armia, policja, służby specjalne, dyplomacja, wymiar sprawiedliwości, służby skarbowe, służby kontroli państwowej).

Mamy więc do czynienia ze swoistym oligopolem polityczno-gospodarczym, złożonym z Rządu, Państwa Stricte i Nomenklatury.

W politycznym marketingu zawsze widzimy jedno: dowolny władca lub kandydat na władcę zapewnia gorąco, że dołoży starań, aby w Budżecie znalazło się jak najwięcej zasobów w rubrykach „zewnętrznych” (mnożnikowanie, legitymizacja). Rzeczywistość powyborcza zawsze jednak jawi się dokładnie odwrotnie: rubryki „zewnętrzne” mało obchodzą Rząd, szczególnie wobec zapaści budżetowych, natomiast pozycje „wewnętrzne” są zawsze nienaruszalne, bo nawet jeśli są ogłaszane deklaracje o „tanim państwie”, to Rząd na dziesiątki sposobów kpi sobie z tego.

Treścią niniejszego artykułu – w jego głównej części – będzie dociekanie, skąd biorą się deficyty budżetowe i jakie są – rzeczywiście stosowane, a nie deklarowane – metody ratowania Budżetów przed bankructwem.

Przedstawiony tu schemat i uwagi na temat tego, w jaki sposób, jakimi i czyimi interesami jest polaryzowana wszelka Gospodarka – wydają się niezbędnym podłożem poglądów prezentowanych w artykule.

 

CIĄG DALSZY: drugi fragment artykułu

 

 

 

/przypisy/

[1] St. Kozyr-Kowalski, Świadomość społeczna, uczłowieczenie i ubytowienie wiedzy, strona internetowa UAM Poznań, https://www.staff.amu.edu.pl/~kozyr/ubytowienie.htm ;

[2] Por: Marks, Engels, Ideologia niemiecka, s. 28, Marks, Przyczynek do krytyki ekonomii politycznej, s. 9, Berger, Luckman, The Social Construction of Reality, s. 17-18, Berger, Zaproszenie do socjologii, s. 133-134, 140, 153, Mannheim, Ideologia i utopia, s. 73, 92, 98, 106, 164, 179, 227, Scheler, Problemy socjologii wiedzy, s. 4-5, Schütz, Der sinnhafte Aufbau der sozialen Welt, s. 1-12, Lukács, Wprowadzenie do ontologii bytu społecznego;

[3] Durkheim, Émile, 1960, Les formes élémentaires de la vie religieuse. Le systeme totémique en Australie, Paris: Presses Universitaires de France, str. 605, 616;

[4] Polecam lekturę tekstu Włodzimierza Zwierzyny, zamieszczonego w sieci, pt. Pojęcie kultury – próba zdefiniowania https://www.srubka.zywiec.org.pl/?p=pg_artykuly&lact=view&lid=13 ;

[5] Por. M. Bochenek: Szkice o ekonomii i ekonomistach. Toruń 2004, s. 10;

[6] R. Dawkins: Samolubny gen I wyd. 1996, Warszawa 2003, Prószyński i S-ka (The Selfish Gene 1976);

[7] Tableau économique, tytuł dzieła F. Quesnaya, wydanego 1758, zawierającego pierwszy w historii myśli ekonomicznej schemat funkcjonowania gospodarki narodowej oraz wykład teorii fizjokratyzmu (wyd. polskie Tablica ekonomiczna 1759);

[8] Wydana w 1899 Teoria klasy próżniaczej (The Theory of the Leisure Class), podstawowe dzieło instytucjonalizmu. Doktryna ekonomiczna Veblena została wyłożona szerzej w Teorii działalności przedsiębiorczej (The Theory of Business Enterprise, 1904);

[9] Koncepcję biurokratycznego państwa stworzył M. Weber, który przeciwstawił ją istniejącemu państwu feudalnemu. Ale jest inny, nie-utylitarny koncept biurokratyzmu: to patologiczne ograniczenie sprawności działania i funkcjonowania instytucji w wysokim stopniu sformalizowanych, wszystkie niezamierzone i nieprzewidywane skutki biurokracji, które obniżają sprawność funkcjonowania organizacji biurokratycznej. Istotą biurokratyzmu jest pierwszeństwo realizacji przez pracowników (aparatczyków) - pełniących na różnych szczeblach hierarchii organizacyjnej funkcje regulacyjne - zautonomizowanych celów własnych lub grupowych (więc taki biurokratyzm to: bezduszność, formalizm, rutyna, opieszałość administracji, połączone z niekompetencją i obojętnością dla spraw i interesów jednostek i ogółu, jak w leninowskiej „mitrędze”);

[10] Patrz: Michel Crozier, L'Acteur et le système (Człowiek i System, we współpracy z Erhardem Friedbergiem), Paris, Le Seuil, 1977), tegoż The Crisis of Democracy, (Przesilenie Demokracji, wraz z Samuelem P. Huntingtonem i Joji Watanuki), New York University Press, 1975;