Obywatelska inkwizycja

2014-05-29 07:25

 

Jest – mniemam – wciąż obowiązująca zasada, która równoważy zakres uprawnień, zakres odpowiedzialności i zakres gratyfikacji. Ważne w tej zasadzie jest słowo: RÓWNOWAGA.

Spróbujmy nieco przybliżyć te trzy pozostające w równowadze obszary:

  1. Uprawnienie – to taka wiązka instytucji społecznych (norm, standardów, certyfikatów), która pozwala komuś zarządzać jakąś niszą lub jakimś procesem bez bezpośredniego, bieżącego nadzoru-kontroli: lekarz, prawnik, policjant, inspektor, kontroler, strażak, nauczyciel, menedżer, urzędnik, oficer-generał, duchowny, pilot-mentor, polityk, naukowiec, inżynier-konstruktor, planista-projektant, bankowiec: najczęściej chodzi o profesje, które mają w sobie domniemanie kompetencji, podwyższone społeczne zaufanie i „przydział” władzy nad ludźmi i sprawami pozwalający na autorytaryzm;
  2. Odpowiedzialność – to taka wiązka instytucji społecznych, rozciągnięta od przysięgi-ślubowania po hospitację rodzimego środowiska (np. samorząd monitorujący), która kogoś, komu wcześniej nadano uprawnienia, obliguje do działań nacelowanych na dobro profesji i środowiska, dobro społeczne, dobro procesów: informowanie o nieprawidłowościach i usterkach, gotowość do osobistego poświęcenia „w imię dobra”, przyznanie się do błędu, naprawienie błędu, zadośćuczynienie ofierze błędów, usterek, nieprawidłowości;
  3. Gratyfikacja – to zagwarantowane skranie wysokiego „minimum egzystencji”, które dla kogoś przeciętnego byłoby niekiedy dobrobytem, zbytkiem, komfortem, obfitością, luksusem: chodzi zarówno o dochody materialne, jak też o warunki sprawowania funkcji czy urzędu, immunitety, osobową i techniczną obsługę jego pracy, gwarancje bezpieczeństwa, gwarancje dochodów przyszłych. Rodzajem gratyfikacji jest też prestiż i specyficzny dla każdej z profesji rodzaj niezawisłości, wywiedziony z powołania-nominacji;

Skłonnością pełniących-sprawujących takie profesje – świadczącą o niskim morale tego kogoś – jest dawanie pierwszeństwa gratyfikacjom, unikanie odpowiedzialności i rozszerzanie uprawnień poza sprawy zawodowe. To narusza równowagę, która jest warunkiem niezbędnym całego konceptu.

W Polsce ostatniego 25-lecia taka właśnie tendencja jest powszechna. Lekarz, prawnik, policjant, inspektor, kontroler, strażak, nauczyciel, menedżer, urzędnik, oficer-generał, duchowny, pilot-mentor, polityk, naukowiec, inżynier-konstruktor, planista-projektant, bankowiec – zrobią wszystko, by za „przewidzianą” gratyfikację otrzymać jak najmniejszy „przydział” obowiązków i uzbroić ją w jak największe kompetencje, zaś kiedy rozważane są kwestie odpowiedzialności – trudno znaleźć winnego. Liczba ludzkich, sąsiedzkich, środowiskowych, lokalnych nieszczęść, katastrof, ofiar, dramatów ludzkich, ewidentnie wynikających z tego właśnie naruszenia równowagi, nie pozwala na domniemanie, że po prostu zadziałało „prawo wielkich liczb”. Dziesiątki razy większa jest liczba „drobnych błędów i pomyłek oraz niesprawiedliwości”, na które macha się ręką, bo koszt ich podnoszenia do poziomu sporu jest większy od nich samych.

Rzecz osadzona jest w systemie-ustroju. Pod pozorem jego „demokratyzacji” spowodowano dwa sprzeczne procesy: decentralizacji władzy i dekoncentracji odpowiedzialności.

Dziś wszyscy obywatele i ich rozmaite konstelacje (rodziny, grupy, wspólnoty, sąsiedztwa, środowiska, firmy, społeczności, zbiorowości) doświadczają w Polsce istnienia Kręgu Zamkniętego (dla konkretnych przypadków nazywam go Zatrzaskiem Lokalnym: TUTAJ, a jako fenomen kulturowo-ustrojowo-systemowy jest to dla mnie Twierdza Konstytucyjna: TUTAJ), w którym sobiepaństwo takich osób jak lekarz, prawnik, policjant, inspektor, kontroler, strażak, nauczyciel, menedżer, urzędnik, oficer-generał, duchowny, pilot-mentor, polityk, naukowiec, inżynier-konstruktor, planista-projektant, bankowiec – i ich arogancja wobec „petenta”, a do tego pogarda dla jego problemów – sięgają zenitu. Mają oni głęboko zakorzeniony w psycho-mentalu instynkt „załatwiania spraw po swojemu”, nawet wbrew oczywistej logice i elementarnej sprawiedliwości, czemu sprzyja Bufor Instancyjny: sprawia on wrażenie, że jego rolą jest powalić skarżącego na łopatki, przyłapać go na błędach (wymuszanie tych błędów), egzekwowanie od petenta profesjonalizmu większego niż sami „instancyjni” reprezentują, stawiania „barier zaistnienia” w postaci opłat lub konieczności sporządzenia dokumentów przez specjalistę, wykazanie niejednoznaczności postawionego problemu, szukania pozamerytorycznych „wad” petenta, stawianie krótkich terminów na profesjonalne działania petenta, gdy dla siebie terminów nie stosują, uzurpowanie sobie prawa do „oczywistych pomyłek”, prawne lub proceduralne kwalifikowanie spraw wedle własnego widzimisię, dzielenie spraw na rozmaite „sygnatury” i ich wzajemne potem motanie, itd., itp.

Ostatecznie mamy do czynienia ze zjawiskiem, dla którego nazwy jeszcze nie mam (przynajmniej wyrażonej w przyzwoitych słowach), ale jego sens i istota każą albo „odpuścić” (tak czyni większość „zamęczonych” procedurami), albo walczyć z systemem-ustrojem zamiast z konkretnym błędem profesjonalisty.

INKWIZYCJA OBYWATELSKA

Na bieżąco obserwuję działania rozmaitych organizacji pozarządowych, które szlachetnie lecząc masowe nieprawidłowości tak naprawdę reprodukują system-ustrój, obserwuję też w ostatnich latach wykwit dziesiątków rozmaitych inicjatyw typu Oburzeni, Zmieleni, Niepokonani, które są poddawane coraz bezczelniej „obróbce” ze strony systemu-ustroju (patrz: TUTAJ).

Myślę, że to nieco mija się z celem. Tego nie da się naprawić ani korektami w przepisach, ani „po dobremu”. To jest kwestia systemu-ustroju, czyli Konstytucji. Tyle tylko, że strzegą jej właśnie ONI: lekarz, prawnik, policjant, inspektor, kontroler, strażak, nauczyciel, menedżer, urzędnik, oficer-generał, duchowny, pilot-mentor, polityk, naukowiec, inżynier-konstruktor, planista-projektant, bankowiec. Wiedzą ONI, że wystarczy człowieka-obywatela czy człowieka-przedsiębiorcę zagrillować w Kręgu Zamkniętym, bo wszystko, co działa poza tym Kręgiem i ma „strzec zasad oraz sprawiedliwości i norm wraz ze standardami” – będzie umywać ręce, co najwyżej odsyłać z powrotem do „ponownego rozpatrzenia”. I tej formuły ONI będą pilnować („Wstyd” – TUTAJ).

Jako, że jest to oczywisty terror wobec obywateli i przedsiębiorców, finansowany zresztą przez tych obywateli i przedsiębiorców – odpowiedzieć trzeba również terrorem. Równie „legalnym” jak grillowanie uprawiane przez NICH. Jakim konkretnie? Wiem, nie powiem.

W skrócie największym nazywam to Obywatelską Inkwizycją. Resztę sobie Czytelnik dośpiewa, a jak śpiewać nie umie – to niech czeka, się zobaczy.

Deontologia, charytonika i utylitarność – powinny wyjść z cienia i stać się osnową systemu-ustroju (TUTAJ).