Obywatel i "jego" prawnicy

2010-12-16 07:32

 

Cały boży dzień fachowcy od prawa (czyli fachowcy od sporu, winy, kary procedur, ugody, ewentualnie sprawiedliwości) rozprawiali o relacjach między Państwem a Obywatelem.

 

I ja tam byłem, nie będąc prawnikiem.

 

Od dawna mam przekonanie, że z punktu widzenia prawa/prawników – Obywatel to po prostu obiekt prawniczy, wyposażony w konkretne cechy dające się zdefiniować przy pomocy konkretnych zapisów i przepisów.

 

Prawnik patrzy na „poszczególnego” Obywatela, jak samochodziarz na kolejne modele z różnych fabryk: aha, umie to i tamto, wyposażono go w takie i takie możliwości, chroni go taki i taki „lakier”, tu ma takie „zderzaki”, tu ma określone „moce”, manipulować można nim takimi i takimi „przyciskami”. Prawnik wie najlepiej, że w każdym Państwie wypuszczany jest inny model Obywatela, a nawet w ramach jednego modelu zdarzają się rozmaite egzemplarze, bardziej i mniej udane.

 

Spośród siebie samych prawnicy wyróżniają tych, którzy dbają o obywatela, jak niektórzy użytkownicy o swoje auta. I tych, którzy jeżdżą ekstremalnie, narażając na szybkie zużycie każdego obywatela, którego dosiądą. Oraz tych najbardziej licznych, którzy po prostu chcą jak najlepiej znać zasady ruchu drogowego, nie po to, by koniecznie ich przestrzegać, tylko po to, aby się w tym gąszczu sprawnie poruszać, najlepiej sprawniej niż inni.

 

Między samymi prawnikami, jak między kierowcami, tez panuje dość klarowna selekcja i pozycjonowanie: ten jest duży, ten mały, ten jest z Formuły 1, ten zaś jest niedzielnym kierowcą.

 

Prawnika Obywatelstwo interesuje jako fenomen złożony z kodeksów i przepisów oraz procedur, a nie jako przymiot człowieka. Mówię to jako człowiek od wielu lat obcujący z prawnikami w różnej skórze będących: urzędnik, sędzia, prokurator, policjant, minister, naukowiec, adwokat, itd., itp.

 

Kiedy 30 lat temu (mniej-więcej) obejmowałem przewodnictwo w ruchu kół naukowych i tzw. młodych pracowników nauki, (Ogólnopolska Rada Nauk Społecznych), prawo zaliczano do nauk społecznych, obok ekonomii, socjologii, filozofii, psychologii, pedagogiki, historii, politologii, itd. Dziś prawo – podobnie zresztą jak „moja” ekonomia, jest raczej nauką techniczną, podane wyżej porównanie do motoryzacji jest w pełni uzasadnione. Nawet przepisy zalecające sądom czy prokuraturom albo arbitrażom rozpatrywanie „przypadków” z uwzględnieniem okoliczności społecznych i „ludzkich” – traktowane są technicznie, materialnie.

 

Krótko o konferencji, z której „wyniosłem” następujące myśli swoje albo cudze:

1.       W konfrontacji z prawnikiem obywatel jest „zerem” w każdym postępowaniu formalnym, w każdym sporze, a jego „zerowość” reprodukuje nie kto inny, tylko organ mający rozstrzygać, czyli teoretycznie bezstronny (ten organ to wszak żywy człowiek, tyle że prawnik);

2.       Nieznajomość prawa szkodzi temu kto nie zna przepisów, tyle że powszechny (co oczywiste) nie-profesjonalizm szarego człowieka jest dziś celem i polem dla popisów rozmaitych zorganizowanych oszustów, żerujących pośród meandrów administracji, finansów, infrastruktury i polityki („moi” czytelnicy wiedzą, o czym mówię);

3.       Człowiek jest współcześnie odczłowieczany w prosty sposób: partnerem w społecznym dyskursie są jedynie „agregaty ludzkie”, a nie pojedynczy egzemplarz człowieka, czyli organizacje, firmy, urzędy, ale też kodeksy, regulaminy i wszelkie złożone, sformalizowane konstrukcje;

4.       Tak zdefiniowani partnerzy społecznego dyskursu są narzędziem i zarazem łupem w rękach rozmaitej maści prawników, tych z Formuły 1 i tych „niedzielnych”;

5.       W ten sposób ludzkie obywatelstwo (podmiotowość uczestnictwa w życiu publicznym, współtworzenie Społeczeństwa i Państwa) – jest zwyczajnie deprywowane, człowiek jest wyzuty ze swoich ludzkich i obywatelskich właściwości, sprowadzony jest do postaci złożonej z praw i obowiązków oraz „właściwości” (w sensie prawniczym);

6.       Tak spreparowanego Obywatela, dla prawników składającego się wyłącznie z dokumentu tożsamości, NIP-u, adresu i złożonych pod jakimś rygorem zeznań-oświadczeń – prawnicy poddają obróbce: człowiek nie panuje nawet nad postępowaniami i procesami, które sam uruchomił, na przykład skarżąc się, wnosząc pozew, kupując bilet, składając reklamację!!!

7.       Opanowawszy „do spodu” obszar administracji, finansów, infrastruktury i polityki oraz najszerzej pojętych „spraw obywatelskich” – prawnicy zgodnie, przymrużając oko za plecami szarych petentów, uprawiają gambling, zabawiają się przepisami, procedurami, a nawet faktami: sprawiedliwość i człowiek to ostatnie słowa, które chcieliby rozumieć „po ludzku”, z całym ich ogromnym ładunkiem pojęciowym;

8.       Tak, tak, potwierdzam: są wrażliwe wyjątki, rozumiejące co to jest człowieczeństwo i obywatelstwo. Ale to akurat gamblerzy powinni być wyjątkami, usuwanymi z korporacji za cynizm i „techniczność”, aspołeczność, niehumanitarność!

 

Trzymam w ręku kuriozalne pismo, w odpowiedzi na moją skargę na Sędziego. Niedawno wygrałem „proces obronny” z instytucją państwową i komornikiem, którzy wspólnie z Pracodawcą i bankiem dokonali na mnie napaści: Sędzia starał się jak mógł, aby nie przyznać mi racji, nawet sam, z własnej inicjatywy szukał przeciw mnie dokumentów w archiwach komorniczych, choć według prawa Sąd wyłącznie rozstrzyga w oparciu o przedstawione mu argumenty.

 

Wygrawszy proces poskarżyłem się na tego Sędziego, który już nie tylko był stronniczy, ale wspólnie i w porozumieniu z oskarżoną przeze mnie instytucją fałszującą dokumenty i dokonującą dziwnych manewrów, który do dziś, prawie pół roku po wyroku, nadal ściąga swoje – z takimi zawodnikami Sąd zwyczajnie mnie ignorował (reagował wyłącznie na to, co mówi i robi adwokat!!!).

 

Wygrawszy, czyli pokonawszy złą wolę bezsilnego Sędziego, który MUSIAŁ uznać moją rację wbrew ewidentnym zamiarom i chęciom swoim – poskarżyłem się, już poza procesem. 10 bitych stron konkretnych argumentów, potwierdzonych protokołami z rozpraw.

 

W odpowiedzi – jedno krótkie zdanie od Pani Wiceprezes Sądu: ZAPOZNAŁAM SIĘ (…), ZE WZGLĘDU NA CHARAKTER ZARZUTÓW I ICH SUBIEKTYWNOŚĆ NIE PODEJMĘ DALSZYCH CZYNNOŚCI. Koniec, kropka.

 

No, prawnicy, oceńcie sami! Już Was słyszę: nie znając dokumentacji, nie możemy nic miarodajnie powiedzieć. No, to podpowiem: na konkretne zarzuty, liczne i poważne, mam odpowiedź, że one – te zarzuty – mają (jakiś, nie wskazany bliżej) charakter i dlatego nie zasługują na rozpatrzenie (!?!?!). Podobnie dyskwalifikuje je ich subiektywność (mimo że poparta dokumentalnie), co w „ustach” prawnika-sędziego jest dla mnie kuriozum, wszak do Sądów przychodzą ludzie wyłącznie ze swoimi subiektywnie postrzeganymi problemami, żalami, pretensjami, krzywdami, wnioskami, które Sądy – w założeniu – obiektywizują w postępowaniach-procesach!

 

Pani Sędzia zwyczajnie mnie olała. I sprowokowała (patrz: „Controlling by provocation, czyli Random virtue testing”, kliknij tutaj). Trudno, we wnoszonej właśnie sprawie karnej dołączę Sędziego do grupy wspólnie i w porozumieniu dokonującej na mnie napaści, mając świadomość, że właśnie słoniowato rozrabiam w prawniczym składzie porcelany.

 

Ja rozumiem, że Państwo (aparat prawno-urzędniczy, wyposażony w służby upoważnione do stosowania przymusu i przemocy) robi co chce, a Obywatel nie ma tego przywileju. Rozumiem nawet, że Państwo nie tłumaczy się nawet poprzez Wybory ze swoich naruszeń czegokolwiek obywatelskiego, co najwyżej je koryguje, zaś Obywatel jest natychmiast łapany w sidła, ilekroć Państwu wyda się (prawdziwie lub nie), że cokolwiek się wychylił.

 

Ale nie akceptuję jednego: Państwo nazwie Dobrym Obywatelem tylko tego, który ROZUMIE prawo Państwa do błędu i prawo funkcjonariusza, urzędnika do „bycia zwykłym, omylnym”. Jeśli jednak Obywatel próbuje być wobec Państwa równie zwykły i omylny – spotyka się z nagonką, i to profesjonalną, do tego wyposażoną w instrumenty nacisku: przemoc i przymus). A jeśli Obywatel nazywa Państwo niedobrym – ooooo, to już prawie terroryzm! Mamy cię na oku!

 

Dodam, że za całą te zabawę płaci i tak Obywatel, nawet jeśli gdzieś tam wygra potyczkę z Państwem.

 

Politycy, bankowcy, para-bankowcy (SKOK), ubezpieczyciele, budżetowcy, zarządcy rozmaitej infrastruktury, urzędnicy administracji, funkcjonariusze służb - są mili, kiedy Obywatel im służy w jakikolwiek sposób (wybory, podatki, opłaty, czyny, poswięcenia, bycie chętnym i usłużnym), albo kiedy przychodzi ze "standardową" sprawą i zachowuje się "standardowo". Potem - już się nie liczy, a jesli poza tym jeszcze o cos mu chodzi - to spotka się ze zorganizowanym ataku wszystkich razem, nie ma szans

 

Wyborcy i podatnicy wszystkich krajów – obywatelizujcie się!