O lepszy model przedsiębiorcy-animatora

2016-05-27 12:09

 

Polska potrzebuje przemian, jak kania dżdżu. Czuje to już nawet uwiędnięta obywatelsko marnizna walcząca o przetrwanie w jakimś zakamarku, udająca, że się tam zadomowiła i udomowiła.

Ja to sobie najpierw myślałem, że Paweł Kukiz po wyborach prezydenckich sprzed roku „pociągnie wątek”: TUTAJ, TUTAJ, w wielu innych miejscach pisałem, że gorące pragnienie Pawła przestawienia procedur wyborczych w takie, które Państwo oddadzą na powrót Obywatelom – to pragnienie każdego, kto wyrasta ponad byle co.

Bo Paweł np. umiał powiedzieć (TUTAJ): Polska jest jedną wielką „spółdzielnią”, w której najmniej dba się o roztropne gospodarowanie dobrem narodowym, a najwięcej o kino: to jest zagraniczne kino, wszystko u nas jest coraz bardziej zagraniczne. W tym kinie patrzymy, jak Kaczor z Donaldem żrą się ze sobą, w przerwach wyżerają nam nasze kanapki. My za to wszystko musimy płacić, a wyjść ze spektaklu – trudno.

Dziś jest dla mnie jasne, że Paweł sam nie rozumiał, co mówi. Wyobraża sobie, że przepchnie przez TEN parlament konstytucję, która zbawi Ojczyznę od Nomenklatury i jej geszefciarskich kiści. Nie czuje, że ten żywioł oburzonych (indignados), którzy za nim stanęli – nie potrzebuje zmian w Konstytucji, by o sobie samostanowić, by odebrać Państwu (urzędom, organom, służbom) uzurpowane prerogatywy, by pełnić rolę rzeczywistego suwerena niezawisłego od narastających od początków Transformacji kumoterskich zależności ignorujących potrzeby Narodu-Społeczeństwa, mających do Narodu i Ludu pogardę genetyczną, nie dająca się „wychować”.

Paweł – mówiąc językiem zwykłych ludzi – ojszczał swój najlepszy elektorat. I się teraz dziwi różnym ruchom robaczkowym tzw. Władzy.

 

*             *             *

Na to, co chcę powiedzieć, jeszcze nie znalazłem dobrego słowa. Używam słowa „przedsiębiorczość” opatrując go trzema przymiotnikami: biznesowa, społecznikowska (wolontariacko-charytatywna) i twórcza (artystyczno-naukowa). Może Animacja…? Chętnie skorzystam z podpowiedzi.

Rzecz w tym, iż marzy mi się rewolucja. Nie mylić z wściekło-roszczeniowymi rozpierduchami pod czerwonym sztandarem. Rewolucję rozumiem jako skuteczną i trwałą zmianę podstawowych mechanizmów społecznych, a co za tym idzie – zmianę „na tronie” politycznym.

W moim przekonaniu „tron, korona i berło” należy się samorządnym społecznościom lokalnym, opartym na Swojszczyźnie (ukorzenieniu w konkretnej społeczności, wpisaniu się w nią). Społeczności te – zawsze dobrowolnie i zawsze na czas potrzebny do wykonania zadania – łączą się dla realizacji inicjatyw i przedsięwzięć przerastających możliwości pojedynczego samorządu. Wszystko inne załatwiają sobie same, nie oglądając się na państwowe terminarze, kodeksy, standardy, instrukcje.

Zaopatrzenie w żywność-odzież, mieszkanie, wyposażenie, drobną infratsrukturę, oświatę, ochronę zdrowia, pomoc „przegranym” – nie wymaga(ło) nigdy zadęcia urzędowego, państwowego. I to trzeba odebrać urzędom, służbom, organom. Nie szablą: samoorganizacją. Rzeczywistą samorządnością.

Inaczej dzień-w-dzień odbywamy karę, zasądzoną Polsce zaocznie, wyrokiem zwanym Transformacja. A jesteśmy przecież „wini niczemu”. Inocentes. I jako niewinni nie powinniśmy dawać się robić w łosia, frajera.

Nie łudźmy się: w tej sprawie trzeba postawić na Przedsiębiorców, w rozumieniu jak powyżej. ja Przedsiębiorcy nie mylę z Kapitalistą: mnóstwo przedsiębiorców nosi w sobie zwykłą, ludzką chęć robienia dobrze nie tylko sobie. A system-ustrój zaprowadzony w Polsce (i jakoś nikt nie chce go usuwać) tępi takich właśnie Przedsiębiorców, w ich miejsce instalując bezczelnych, cynicznych oskubywaczy gardzących nami, „oskubywanymi” i do tego oskarżających nas o to, że mało z siebie (im) dajemy.

Tego akurat mam dość.

Jak stworzyć rzeczywistość, w której łupieżcy poczują się źle, a zakorzenieni w lokalnych społecznościach przedsiębiorcy rozkwitną, odzyskają wigor – wiem, i powiem. Spokojnie, nie od razu