Nastanie

2010-02-20 13:38

 

ORATORIUM DRUGIE

„…NASTANIE”

 

Od powietrza i głodu, i ognia, i wojny

Zbaw nas Panie a żywot nasz uczyń spokojnym

 

Z pomroków wojny głodem twarze wynędzniałe

Nie dowierzając oczom bezgłośnie płakały...

 

Pięć lat z niezłym okładem butem hitlerowskim

Deptana była ziemia ukochanej Polski

Ziemia naszych Praojców, ziemia ukochana

Przez ludzi ze swastyką była poniżana

Przez ludzi co na klamrach „Gott mit uns” pisali

Ale przykazań boskich nic nie przestrzegali

Najokrutniejsze rządy tu zaprowadzili

Wszystkich kogo zechcieli nieludzko gnębili

Wielki naród germański co wydał Wagnera

Goethego, Bethovena – postępował teraz

Jak stado dzikich bestii, jakby był w amoku

Mordował, gwałcił, ranił przez pięć i pół roku

Obozy pobudował, w których ludzkie ciała

Ofiar swoich milionów w krematoriach spalał

Wywoził na roboty i ludzi germanił

Dobra cywilizacji polskiej zaś miał za nic

Niszczył jak barbarzyńca zawzięty i głupi

Albo – co wartościowe – jak ten złodziej łupił

Podobno ich wódz wielki, Fuhrerem nazwany

To był austriacki malarz nic niedoceniany

Zwykły gefreiter, kapral, podczas pierwszej wojny

Gazem bojowym zatruł mózgowe opony

I ponoć mu odbiło na punkcie rasowym

W ogóle miał kłopoty „w okolicach głowy”

Wmówił on przemysłowcom i swemu ludowi

Że esencję ludzkości rasa ta stanowi

Że pozostała ludzkość niech siebie się wstydzi

Szczególnie zaś podludźmi są parszywi Żydzi

Homoseksualiści, ludzie kolorowi

Niegodni germańskiemu są Nadczłowiekowi

Zatem eksterminować rasę niższą trzeba

A przestrzeń dać życiową i drogę do nieba

Trzeciej Rzeszy Niemieckiej, na czele z Kanclerzem

Tysiąc lat będzie Ziemia do Niemców należeć...

 

Liczne Niemców miliony, naród wszak niegłupi

Jednak taką bajeczkę nader łatwo kupił

Wielkich nieszczęść niemało spadło na Europę

Przez wcielonego diabła tego i idiotę

Polska wielkie ofiary poniosła przez wojnę

Najpierw przed okupacją lata niespokojne

A potem nagły atak dnia pierwszego września

Gdy dzieci do szkół miały iść z wesołą pieśnią

Nie poszły, nieszczęśliwie dorastać im przyszło

Pod esesmańskim butem co w kraju nad Wisłą

Panoszył się bezczelnie i narodem gardził

Nie wszyscy okazali się tak mocno twardzi

Żeby przetrzymać dzielnie okupacji lata

I Polacy stracili niejednego brata

Ten został rozstrzelany, ten poszedł do gazu

Tamten zaś nie wytrzymał gestapowskich razów

I zdradził swych sąsiadów, tam, w Alei Szucha

Gdzie w piwnicznych podziemiach jest katownia głucha

Byli też tacy słabi niektórzy ziomkowie

Co ze strachu zwykłego, albo by zarobić

Kumali się z Niemcami i dla marnych groszy

Konfidenckim sposobem zaczęli donosić

Niejeden też kanalia, jaki wstyd przed ojcem!

Brał niemieckie papiery, stawał się folksdojczem!

 

Całkiem się odmieniło życie w naszym kraju

Kiedy niemieckie czołgi Polskę najechały

Niemiec lubi porządek oraz elegancję

Często więc wyszukiwał sobie taką stancję

Gdzie dobrze gotowano i gdzie było czysto

Gdzie podporządkowanoby gościowi wszystko

Tak czynili – to proste – oficyjerowie

Bowiem prostych gefrajtrów ze swastyką mrowie

W koszarach zwykłych stało, za to generały

Oraz ważne osoby w lepszych miejscach stały

Wille obstalowali na potrzeby swoje

Wysiedlając mieszkańców zwyczajnym rozbojem

Zawsze tam gdzie mieszkali germańcy w mundurach

Była widoczna wielka wysoce kultura

Język ich bywał gładki, poprawne maniery

Całkiem miło obcować było z oficerem

Ale zmieniał się potwór taki w biurze swoim

Dzień zaczynał od tego, że podwładnych gnoił

Zaprowadzał żelazną pruską dyscyplinę

Gnuśnych, leniwych straszył frontem, gdzie mógł zginąć

Zatem każde zadanie które powierzano

Z niemiecką dokładnością zawsze wykonano

Tą pieczołowitością niemal kancelisty

Niemiec mógł imponować, nawet ten faszysta

Rzecz w tym, że wszyscy oni tym się zajmowali

Jak tutaj się rozprawić z nami Polakami

Oraz wielkiej przedmiotem było Niemca troski

Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej

Jednym słowem: tym Niemiec w biurze się zajmował

Jak tu Żydów a potem Polaków mordować

Aby w kraju nad Wisłą hitlerowcy dzielni

Miejsce mieli swoje w Generalnej Guberni

Z biur sztabowych instrukcje dalej posyłano

By na ulicach cel ten realizowano

By wioski okoliczne pacyfikowali

I w ramach kontrybucji wszystko zabierali

Ci co w ramach wojennej reguł okupacji

Stali zbrojnym ramieniem się administracji

Wehrmachtu to żołnierze, co zamiast w okopach

Po zagrodach biegali i gnębili chłopa

W miastach się zajmowali łapankami ludzi

Wszystkim co u żołnierza obrzydzenie budzi

Dla Żydów wymyślono getta za murami

I kazano im nawet to ażeby sami

Wybierali kto pierwszy pojedzie do gazu

Jak historia ludzkości długa – ani razu

Tak okrutnego losu nie zgotował człowiek

Drugiemu człowiekowi! Ten tylko się dowie

Jak straszna to decyzja dla żydowskiej rady

Kogo by zapytano którego sąsiada

Najpierw pragnie powiesić: z góry czy też z dołu

A może sam zastrzeli ich wszystkich pospołu?

Tak podczas wojny ludzie tym się zajmowali

Tym czego nigdy sobie nie wyobrażali

Miast w pokoju pracować, wieczorami bawić

Człowiek musiał to wszystko na boku zostawić

I codziennie od rana a nawet i w nocy

Bać się o to czym może okupant zaskoczyć

A każda niespodzianka niebezpieczna była

I śmierci chłodem tchnęła, mroziła krew w żyłach

 

Piękne karty w czas wojny są też zapisane

Nie wszystkim bać się tylko było w życiu dane

Działania partyzantki i Polski Podziemnej

Pokazały jak młodzież potrafi być dzielna

Każdy człowiek na świecie inny ma charakter

Innym postępowanie swoje wiedzie traktem

Jednych się dało złamać a innych zastraszyć

Co poniektóry zdołał gdzieś na wsi się zaszyć

Ale były też takie człowiecze przypadki

Które wyssały wolność chyba z mlekiem matki

Choćby nie wiem jakie go czekały cierpienia

On będzie walczył zawsze o to by marzenia

Swoje realizować i odrzuci wszystko

Co mu w tym ma przeszkodzić, zatem na faszystów

Ciętych było niemało rodaków odważnych

Gotowych do potyczek małych i tych ważnych

Pod wrażą okupacją jak już pewnie wiecie

Narodził się oporu ruch uznany w świecie

Po lasach partyzanci, a w miastach podziemie

Młodzi przeważnie ludzie i nie bici w ciemię

Świadectwo wraz dawali swego patriotyzmu

I dawali przykłady jak walczyć z faszyzmem

Młodzieńczą zapalczywość, energii pokłady

Których powstrzymać chyba nikt by nie dał rady

Nazywali specjalnie wielkimi słowami

Tak to stali się Sprawy wnet Bojownikami

Możnaby wiele mówić o podziemnej walce

W której to hitlerowskie padały padalce

Były także ofiary pośród tej młodzieży

Wielu z nich nie udało się szczęśliwie przeżyć

Najgorsze że za każdą ich akcję co chwilę

Wygórowaną cenę płacili cywile

Kiedy ginął w zamachu niemiecki dygnitarz

Posyłano patrole by stu ludzi schwytać

Przypadkowych przechodniów brano więc na stronę

Albo ludzi zdziwionych wyciągano z domów

I strzelano w nich czasem na miejscu, od razu

Albo gdzieś wywożono, w jakieś miejsce kaźni

Podobnie w całym kraju, tam gdzie partyzanci

Mieli swoje działania – tam też okupanci

Wiele krzywdy robili cywilnej ludności

Wiele krwi przelewano i wiele podłości

Warto się zastanowić nad takim bilansem

Ilu z nich padło w boju, ilu zaś „awansem”

Szanować trzeba wielce szalony patriotyzm

Ale trzeba pamiętać, że bywał idiotyzm

Każdy czyn zbrojny – z tym się wypada zgodzić -

Wtedy jest dopuszczalny gdy ryzykiem szkodzi

Samemu bojowcowi: gdy zaś grozi ludziom

Trzeba skutki miarkować i nie wmawiać później

Że wszystkiemu są winni niemieccy oprawcy

Samemu zaś przedstawiać się jako wybawca

Myśl to niepopularna, zwłaszcza że bestialstwo

Znane jest hitlerowców, zaś ichnie naczalstwo

W Norymberdze skazane oraz w innych sądach

Dzisiaj już z piekielnego kotła świat ogląda

Stawiamy zaś ten problem tylko z tej przyczyny

Że pewni nie jesteśmy sensu tej daniny

Którą zapłacił naród polski podczas wojny

Za to że jego młodzież była niespokojna

Kiedy masz naprzeciwko rozwydrzone zwierzę

Starasz się być ostrożny, bo chcesz w zdrowiu przeżyć

A tu miasta w ruinie i liczne cmentarze

Wszystko to nad przeszłością nam pomyśleć każe

Dziesięciolecia całe odbudowywano

Kraj z ruiny wojennej, którą nam zadano

Niech przykładem najlepszym Warszawskie Powstanie

Zryw uczciwy i szczery – ale wszystko na nic

Bo więcej w tym powstaniu było polityki

Niż wojskowego sensu, zaś jego wyniki

Czyli spalone miasto i wygnana ludność

Obciąża hitlerowców i powstańców równo

Nie godzi się żerować na cudzej przewinie

Swoją odpowiedzialność – za nie swoją czynić

 

Gdy patrzymy na dzielnych Polaków pomniki

Którzy w walce z faszyzmem cne mieli wyniki

Choć przez chwilę, choć krótką, bądźmy tego pomni

Ile mogił przypada dziś na jeden pomnik

 

Walka zbrojna – to jedno, a opór cywilny

Pokazywał że życie ma też wymiar inny

Było państwo podziemne, tysięcy dziesiątki

Urzędników londyńskich zarządzało Polską

Londyńskich w takim sensie, że Delegatura

Miała w okupacyjnej Polsce swe struktury

W Londynie był Sikorski rządowym Premierem

A w Polsce jego macki walczyły z Hitlerem

Nie tylko z karabinem oraz granatami

Ale urzędowymi spraw zarządzeniami

Naród miał więc przed sobą robotę konkretną

I sprawował się w tej robocie całkiem świetnie

W oświacie oraz w prasie, także w gospodarce

Podziemne państwo grało swoje własne harce

Historycy tę sprawę znają z innej strony

My tu powiedzmy jeszcze że efekt szalony

Dała ta służba Polsce w jej podziemnym trybie

Oto po wojnie w kraju nie było bezrybie

Tylko niemały korpus urzędników polskich

Cenionych za swą pracę w miastach oraz wioskach

Solą w oku radzieckim owa armia była

Terrorem więc rugować ja postanowiła

Ktokolwiek coś wspólnego miał z Polską Podziemną

Ten mógł być wywleczony z domu nocą ciemną

Gnili w celach wilgotnych administratorzy

Co pozwolili Polsce wyzwolenia dożyć

W samorządowej oraz rządowej kondycji:

Dla radzieckich nie mieli dobrej aparycji

Rzecz skończyła się całkiem tragicznie i krwawo

Aby z rządem londyńskim w końcu się rozprawić

Podstępnie na spotkanie w willi zaproszono

„londyńczyków” – a stamtąd wszystkich wywieziono

Do Moskwy - kierownictwo całe aparatu

Spotkało na łubiance się ze swoim katem

Zwało się to w gazetach „szesnastu procesem”

O tym strasznym podstępie dziś się tu wieść niesie

Że chodziło po prostu o wymordowanie

Bez poważnej podstawy, no, po prostu za nic

Tych co byli zdolnymi kraj administrować

I nie bardzo pragnęli z „ruskimi” paktować

 

Trzeba wspomnieć tu o tej okupacji stronie

Której nie uwzględniają podręczników strony

Prawdą bowiem jest szczerą, że Polski połowę

Butny Niemiec znad Łaby ciężko okupował

Ale przecież na mocy traktatu tajnego

Druga połowa Polski poszła do drugiego

Okupanta co gwiazdę czerwoną obnosił

I na świat cały pokój oraz wolność głosił

Pan minister Mołotow z panem Ribentropem

Podpisali sekretny traktat, zaraz potem

Na Polskę najechały pancerne zagony

Nie tylko z tej zachodniej, lecz i z drugiej strony

W pełnym porozumieniu kraje zajmowali

Europy dwaj mocarze, Hitler oraz Stalin

Bo tak już jest na świecie, słuchacze kochani

Że duży może więcej i nikt go nie zgani

Zanim ta jego siła nie upadnie sama

Zanim ktoś nie pokona takiego tyrana

Wiele jest pięknych książek w okupacji sprawie

Tej gdzie niemiecki żołdak szerzył swe bezprawie

Zaś przedwojenne Kresy ze Lwowem i Wilnem

Spotkały smutne losy wszakowoż nie inne

Tylko jakby zapomnieć kronikarze chcieli

Że Rosjanie Ojczyzny wschodnią część zajęli

Zaczęli zaprowadzać porządki radzieckie

Wcale nie łagodniejsze niż tamte niemieckie

Zaczęli od zajęcia feudalnych majątków

I rozstawili czaty na każdym zakątku

Tak żeby ludność żadna nie mogła przemieszczać

Się swobodnie po kraju, bo by mogła jeszcze

Szerzyć swą sanacyjną upiorną zarazę

Zatem siedzieć na miejscu ci starszyna każe

A potem się zaczęły jak w śnie czarnym zgoła

Te wywózki na Sybir: to o pomstę woła

Całe wsie wywożono, zmora okupacji

Miała postać najazdów i pacyfikacji

Kiedy zimową nocą radzieccy żołdacy

Pośród łajań i krzyków oraz dzieci płaczu

Dawali dziesięć minut by rzeczy spakować

I do najbliższej stacji w mrozie maszerować

Zostawiało się domy oraz gospodarstwa

Na komendę żołnierza radzieckiego carstwa

A na stacji już pociąg parą dziarsko buchał

Czekał aż zapakują do wagonów brzucha

Ludzi całe gromady, w niezmiernej ciasnocie

Zmęczonych długim marszem, utytłanych w błocie

I niedowierzających swojemu losowi

Że można tyle cierpień zadać człowiekowi

Na polskich Kresach bowiem prości żyli ludzie

O sercach dobrych oraz przywykli do trudu

Tu dom stał ukraiński, białoruski dalej

Tu zwyczaj był rosyjski, tam inne zwyczaje

Litwin z Polką się żenił , Białoruska z Żydem

Każdy umiał drugiemu do czegoś się przydać

Jasne że były waśnie i sąsiedzkie kłótnie

Ale nikt nie pomyślał, że kiedyś okrutnie

Sąsiad wsypie sąsiada, że coś ukrył w gumnie

Tym sposobem tragedię ściągnie bezrozumnie

Na najbliższych swych braci, albowiem stupajko

Rychło przyjdzie ukarać sąsiada nahajką

Najpierw mu żonę zgwałci, potem zaś ograbi

A kiedy się rozsierdzi gotów nawet zabić

Na koniec w swym poczuciu chorej sprawiedliwości

Tego co wcześniej doniósł batogiem wychłości

Radziecka okupacja naszych wschodnich Kresów

Pełna była takowych nieludzkich ekscesów

To najgorsze zaś było, że ruskim zwyczajem

Całe wsie wywożono do dalekich krajów

Był Kazachstan, Kołyma, Sybir i Workuta

Wszędzie Polak doświadczał rosyjskiego buta

Dla zwykłego sołdata była „pańska Polsza”

Mocno znienawidzona, ze wszystkich najgorsza

Faktem było że Polak głowę nosi dumnie

I za nic ma „ruskiego”, i nie chce rozumieć

Że owa osławiona rosyjska siermięga

Jak życiowe przekleństwo każdego dosięga

Nie jest winien lud prosty, że carskim zwyczajem

Zbiera tylko ochłapy, te które zostają

Ze stołu gdzie bojarzy, a potem sekretarz

Karmią się ludzkim kosztem: a poza tym nietakt

Spotykał zawsze Rosję ze strony Polaków

Bo zawsze ich mieliśmy za prostych tępaków

I głupich zasmarkańców, prymitywów niemal

Polak bywał wyniosły. Wątpliwości nie ma

Że duszę ma Rosjanin niby tajga wielką

Więc nie trzeba szpanować mu polską szabelką

Pradawne animozje teraz się zemściły

Ku Polsce okrucieństwem bezdusznym wróciły

 

A zatem koniec wojny wszystkich nas zastaje

Jakoby na rozdrożu, jakby na rozstaju

Tu mamy radość wielką że Niemiec przegrywa

Tu zaś niepokój że kraj kto inny zdobywa

Nie do końca to wszystko rozumiejąc razem

Rozterki odkładamy, intuicja każe

Cieszyć się z wyzwolenia i brać za robotę

Polityczne problemy zostawić na potem

Tak to jednak już bywa że w kraju kochanym

Jedni cicho pracują – inni sieją zamęt

Jeszcze wojska radzieckie walczyły nad Wisłą

A już politykierzy przewracali wszystko

Już polskie darli sukno, każdy w stronę swoją

O co zaś im chodziło nietrudno jest pojąć

Dwie wraże siły bowiem chciały krajem rządzić

I po swojemu sprawy ojczyzny urządzić

Ci co w Londynie byli sobie ministrami

Czuli się przedwojennych cnót nosicielami

Ci zaś którzy przy Moskwie swe czuli oparcie

Chcieli swemu krajowi dać nowe otwarcie

Związek Patriotów Polskich Wasilewskiej Wandy

Wolał komunizm widzieć w Polsce. Wielka granda

Więc się zaczęła między nimi niesłychana

O to kto będzie kraju uprawnionym panem

Jakimś cudem stworzyli połączone rządy

Lecz niedługo zachował się taki porządek

Nikt nikomu nie ufał, jak to w polityce

Próba sił wymieszania – skończyła się niczym

Mikołajczyk i kumple z kraju wnet uciekli

Przyjaciele Stalina dalej sami pletli

Sieć nowego ustroju co miał wszystkich zbawić

I na nogi po wojnie kraj nasz wnet postawić

                                                                                             

Niezależnie od tego co się w kraju działo

Światowa polityka swoje prawa miała

Tokio, Berlin i Roma połączone w Osi

W swojej wojnie porażki zaczęli ponosić

Tymczasowym aliansem cokolwiek złączeni

Ameryka i Rosja oraz Londyn z niemi

Powoli szachowali faszyzmu ośrodki

I zaczęli zaglądać wodzom za opłotki

Mussolini był pierwszy: jego powiesili

Rozsierdzeni ziomkowie, tak nienawidzili

Hitlera zaś spotkała odmienna tragedia

Wraz z swoim otoczeniem sam się śmierci sprzedał

Cesarstwo zaś Japonii było naznaczone

Piekielnych mas wybuchem, bombowym atomem

Trzeba bowiem pamiętać zawsze pośród chwały

Że na wojnie nie bywa ludzi doskonałych

Że nie tylko okrutny nieprzyjaciel bywa

Ale pośród mścicieli także się odzywa

Ten jakże ludzki odruch (przecież nie zwierzęcy)

Żeby swym okrucieństwem drugiego zamęczyć

Wiele okropnych rzeczy w czas wojny się działo

Po stronie złego wroga – i naszej niemało

A do tego zwycięzcy takie prawo mają

Żeby sobie używać na tym co dostają

W ramach zwycięstw wspaniałych i wraz z podziałami

Podpisanymi między wielkimi bitwami

Uzgadniano przy stole często aksamitnym

Gdzie się generałowie dogadują ślicznie

Z drugiej wojny światowej to zapamiętamy

Że pierwszy podział świata miał być w Teheranie

Jeszcze wojna gorzała i podział był wstępny

Za to w Jałcie zapisy już były konkretne

Czytaj teraz uważnie, co tu tekstem stoi:

Każda armia zwycięska wyzwalała SWOJE!

Bo wcześniej dygnitarze jasno ustalili

By wyzwalane kraje sobie sposobili

Kto dokąd z wojskiem dojdzie – tam dominium jego

Niech każdy co chce robi, innym nic do tego

Niech se stamtąd zabiera jakie skarby pragnie

Byle wszystko na zewnątrz wyglądało ładnie

Zatem kiedy w Berlinie skończyły się boje

Można było rozmawiać o trwałym pokoju

Wybrano miasto Poczdam na tę konferencję

Gdzie potwierdzono wszelkie wcześniejsze intencje

 

Więc już wiemy że kiedy radzieckie zagony

Polskę co dnia czyniły bardziej wyzwoloną

Całkiem różnie myśleli o tej Polsce przy tym

Nasi – że wyzwolona, Ruscy – że zdobyta

Zatem gdy do Poczdamu bonzowie zjeżdżali

Byli tam uczestnicy mocarni - i mali

Rosja i Ameryka a z nią i Brytania

Dla przewagi jest Francja między mocarzami

Coś jednak wszystkich tknęło i postanowili

Jeszcze zaprosić Polskę w ostatniutkiej chwili

Trzeba bowiem pamiętać że spółka aliancka

Już właściwie nieważna była, więc i Francja

I Polska na doczepkę były tam dobrane

By europejskie siły były wyrównane

Taka jest negocjacji filozofia każdych

By doprowadzić sprawy do sił równoważnych

Azaliż jednocześnie tak wszystko zamieszać

By można było potem nowe racje krzesać

Polska w tych negocjacjach za pionka robiła

Jako argument w sporach każdemu służyła

Tamci chcą Stalinowi pokazać że kraje

Europy Centralnej suwerenne stają

Stalin na to się godził, pokazywał przy tem

Że w Europie Środkowej samych sojuszników

Ma: przykład takiej Polski wielce się przydawał

Tak każdy mocarz szczerość przed drugim udawał

Bo przecież ani kraje przez Rosję zdobyte

Nie były niezależne, chociaż swoją przy tem

Państwowość zachowały międzynarodową

I nowych się Historii okażą osnową

 

Niepomni tych zawiłych politycznych racji

Witaliśmy upadek długiej okupacji

Jak zwykle w takich razach jedni się cieszyli

Inni zaś ciężkie czasy dla Polski wróżyli

Prawda dla nas nie nowa, bo gdzie dwóch rodaków

Tam zawsze trzy poglądy, zatem wiele znaków

Było że trudno będzie niepodległe rządy

Tak ustanowić aby wszystko było mądrze

Wnet przedwojenne spory urosły od nowa

Tu siła narodowa, tam siła ludowa

Tu przedstawiciel rządu emigracyjnego

Tu zaś reprezentantka zdania moskiewskiego

Pośród sporów zajadłych i podstępów niecnych

Dawano mimochodem rację nieobecnym

Niewielu w kraju Żydów po wojnie zostało

A przesunięcie granic sporo namieszało

Granica nowa Polski wschodnia ustalona

Na linii rysowanej przez pana Cursona

Czyli Lwów oraz Wilno i Kresów połacie

Stały się już „własnością” naszych wschodnich braci

A w nagrodę Polakom i Niemcom za karę

Przywrócono na Odrze granice prastare

Kto żyw z kresów czmychał wszelakim staraniem

I zajmował po Niemcach Ziemie Odzyskane

Prosty człowiek nie myślał nic o polityce

Tylko sobie układał po nowemu życie

Dało się też we znaki, w co się nie chce wierzyć

Porubstwo spekulantów i wszelkich szalbierzy

Rozkwitła kontrabanda i wielkie złodziejstwo

Bywała ludzka małość oraz wielkie chciejstwo

A jeszcze się po lasach długo ukrywali

Ci którzy nowej władzy nie akceptowali

Albo wprost tacy którzy jak bandyci zwykli

Do rabunku z lat wojny za bardzo przywykli

Dało się naszej Polsce to wszystko we znaki

Ludzkie niegodziwości i rozgardiasz taki

 

*          *          *

 

Wyzwolona już Polska do życia się budzi

Polska królów i wieszczów oraz prostych ludzi

Wieśniaków i mieszczuchów, czyli naród zwykły

Od pokoleń do pracy i trudu nawykły

Od stuleci budując naszą polską nawę

Kraków, Gdańsk, Łódź, Białystok, Lublin i Warszawę

Żyzne pola i łąki, rybne stawy, rzeki

Wszystko to wszak doznaje człowieczej opieki

Więc i teraz, po wojnie jak ten filar stoi

Gotów Polskę budować w pocie oraz znoju

Ten naród który cierpień doznał znów od świata

Znów czynem swoim ponad poziomy wylata

Porządkują kraj cały – każdy wokół siebie

A wszyscy jak ten filar – bo kraj jest w potrzebie

Jaki jest główny filar – każdy wszak to widzi

Obok niego zaś cztery twarze Światowida:

Twarze już nie tak jasne, coś za sobą kryją

Oto czym się zajmują oni – i czym żyją:

 

Powracający

Hitlerowcy ten zwyczaj mieli i ochotę

Żeby naród wywozić do ciężkiej roboty

Koncentracyjne łagry gdzie w pracy morderczej

I w kominach ginęli różni innowiercy

To był ledwie margines (choć przerażający

krwawy, podły, nieludzki i niepokojący)

Przeogromne zastępy ludzi zaganiano

Na roboty do fabryk gdzie ich zniewalano

Kiedy każdy dorosły Niemiec szedł w kamasze

W ich fabrykach batogiem zatrudniano naszych

Szczególnie w tych fabrykach gdzie prace tajemne

Broń, sekretne konstrukcje oraz sprawki ciemne

(wnet po ich zakończeniu wszystkich wygubiono

oto czemu nie-niemców tamże zatrudniono)

Kiedy Niemiec butami Europę rozgniata

Polak i inne nacje zgina kark od bata

Na wiosce u bauera, w niemieckiej fabryce

Kilka lat ciężkich robót wyrwanych z ich życia

Niektórzy – owszem – nieźle wygrali od losu

Traktowani jak wiele innych byli osób

U bauera do stołu razem zasiadali

W miastach z gospodyniami czasem flirtowali

Większość jednak roboty najgorzej wspomina

Była to ich tęsknoty i cierpień przyczyna

Wywiezieni bez wieści, samotni, znędzniali

Pod karą śmierci często w Rzeszy pracowali

Aż wyzwolenie przyszło – a wraz z nim przetrwanie

Nie zdążyli ich zabić hitlerowscy dranie

Lecz do domu daleko, nijakiej podwody

Armie-wyzwoliciele dla jakichś powodów

Nie spieszyły z obozów pracy likwidacją

Widać jakąś wojenna kierują się racją

Na koniec – po tygodniach, miesiącach ruszyły

Transporty co do kraju ludzi przywoziły

Wraz z nimi pomoc UNRRA swoją posyłała

Żeby bieda po wojnie nie tak doskwierała

Kroplą w morzu ta pomoc wobec potrzeb była

Ale dobra intencja także się liczyła

Zatem radość w rodzinach znowu połączonych

Przymusowo przez Niemców wcześniej rozwiedzionych

Były także przypadki gdy powracający

Spotykał innych mężów w domu harcujących

Żona snadź pomyślała że nigdy nie wróci

Zatem powrót radował – a niekiedy smucił

Do tego władza wobec nich nieufna była

I długie przesłuchania z nimi prowadziła

Co i jak – chciano wiedzieć – było na robotach

O wszystkich swych zeznawać musieli kłopotach

Dbano by nie wrócili oni z tej Europy

Po to tylko by chwalić Zachodu uroki

Tak jakby krótki kontakt z tamtymi armiami

Miał uczynić ich wszystkich kolaborantami

Więc niełatwe powroty z robót nastąpiły –

Nie jedyne to zresztą tu powroty były

Wracali też z Zachodu ludzie od wojaczki

Z dywizji andersowych, generała Maczka

Z 303 Dywizjonu przesławni lotnicy

I inni Koalicji dzielni wojownicy

Tych wszystkich niemal zaraz za kraty wsadzano

I najczęściej od razu ich torturowano

By ujawnili spisek z którym przyjechali

Ów ustrój w Polsce nowy podstępnie obalić

Głupie to i naiwne mogłoby się zdawać

Nawet na paranoję zdało się zakrawać

Ale w rzeczywistości – cały czas to samo:

Przeciwników komuny w ten sposób zwalczano

Wiele krzywdy się wtedy politycznej działo

Nieludzkie okrucieństwo patriotów spotkało

Co się mogli spodziewać choćby ciut wdzięczności

A nigdy aresztowań i tych okropności

 

Ujawnieni

A gdy czas był już prosty, otwarty, spokojny

Gdy nadeszła już pora zapomnieć o wojnie

Gdy wydało się wszystkim że jest pojednanie

Tych co na różny sposób czynili starania

O wyzwolenie oraz o kształt przyszłej Polski

By na śmietnik odesłać ordnung hitlerowski

By najszybciej zapomnieć czas wojny zamętu

I wydobyć Ojczyznę z piekielnych otmętów –

Gdy już zatem ze sobą niemal pogodzeni

Jak najprędzej na lepsze świat chcemy odmieniać –

Ogłoszono by owi co w podziemiu byli

Rzeczpospolitej państwo podziemne tworzyli

Pod londyńskim zarządem, zrazu Sikorskiego

Potem zaś podkomendni u następców jego –

Niech przestaną zostawać w ciągłej konspiracji

Niech wystąpią publicznie dysputować racje

Jednym słowem: wydano takie zarządzenia

By zachęcić „podziemie” do się ujawnienia

Brzmiało to wiarygodnie, uczciwie i szczerze

Mało było powodów by władzy nie wierzyć

Faktycznie: pozostawać w konspiracji wiecznej

Zdało się już niemądre oraz niekonieczne

Zatem się ujawniły te rzesze AK-owców

I londyńskiego rządu podziemnych starostów

Partyzanci z oddziałów miejskich oraz leśnych 

Wydawca, lekarz, handlarz, poczciarz i rzemieślnik

Interwencyjne biura, socjalnej pomocy

I inne służby z czasów okupacji nocy

Ludzie nawykli z dawna do solidnej pracy

By w czasach okupacji nie dać się rozpaczy

Tylko sprawy prowadzić jakoby normalnie

Jakby Polska i rząd jej istniały realnie

Szli teraz do urzędów – nie swoich, radzieckich –

Bo uznali je swymi, nie jak te niemieckie

Mówili: oto wszyscy przed władzą stajemy

Gotowi sprawozdawać cośmy dla tej ziemi

Czynili kiedy ona pod wojennym butem

Cierpiała okładana okupacji knutem…

Okazało się jednak, że władza ludowa

Do żadnych kompromisów nie była gotowa

Ta uchwała – namowa by się ujawnili –

To był podstęp bo potem niemal w jednej chwili

Ludzie ci przed sądami komuny stawali

I za swoją robotę tam odpowiadali

Ciężkie były wyroki za związki z Londynem

Obciążano „podziemnych” o najcięższe winy

Zbrodnie zdrady narodu i kolaboracji

Sądy zaś nie słuchały oskarżonych racji

Cel już był oczywisty: wyeliminować

Wszystkich co mogli Polskę starą odbudować

Byle jakim pretekstem do urzędu zwabić

Przed sądy ich zaciągnąć, praw wszelkich pozbawić

Oj, nie tak się uprawia dobrą politykę

Zastawiając na swoich przeciwników wnyki

Krótkie nogi ma kłamstwo, podstęp i szalbierstwo

Mści się Prawda karana za wojenne męstwo

Prości ludzie – gry całej nieświadomi przecież

Sercem, duszą, sumieniem czuli co się plecie

Raz na zawsze zamknęli wrota zaufania

I odtąd „komunista” – synonimem drania

 

Szabrownicy

Wojna – gdy się przetoczy po granice granic –

Wiele po niej zaginie i wiele zostanie

Zaginą dusz tysiące, ludzkich losów pęki

Co od życia nie będą miały już podzięki

Próchniejące im krzyże dają kołysankę

A porosty i chwasty odprawiają tańce

Na grobach zapadniętych po lasach i polach

Śmiertelne szczerzy zęby człowiecza niedola

Pośród zaś tych-że krzyży, na polach bitewnych

Zwłaszcza gdzie się potyczki działy i manewry

Zostaje mnóstwo całe wojennego złomu

Które zda nieprzydatnym się nigdy nikomu

Aaa… nieprawda! Bo oto wokół ktoś podąża

Z konnymi kolaskami szabrownicy krążą

Który zaś przytomniejszy i prędki w biznesie

Miast kolaski – samochód z demobilu niesie

Wyrychtował co trzeba, ładownię opatrzył

I ma transport towarów jako się i patrzy

Kolaską nie dogoni takiego spryciarza

Więc to jemu co lepszy kąsek się przydarza

Już nie tylko bitewny złom interesuje

Ale też z opuszczonych gospodarstw szabruje

Nie przepuści fabryce, stodole ni chłopu

Gotów wszystko rozkręcić i jeszcze dać okup

Wójtom i komisarzom, starostom i armii

Byle jego postępki z pamięci wytarli

Toż to cała dziedzina niemal gospodarcza

Inwestuje on, i na wszystko jemu starcza

Niejednemu pomoże w biedzie i przed władzą

Tam gdzie diabeł nie może – on sobie poradzi

Szabrownik to spekulant i sabotażysta

Jego wraża natura to rzecz oczywista

Niezależnie od zysków i w pracy swobody

Nie dostanie on żadnej od państwa nagrody

Co by o nim nie mówić – szkodzi wspólnej sprawie

Więc częstokroć zasiada na sądowej ławie

Niekiedy do więzienia – niekiedy na szafot

By inni zrozumieli co im grozi za to

Że nie pomni potrzeby wspólnej odbudowy

Patrzą tylko jak sobie bogactwa namnożyć

Trzeba tu dać uczciwie losu sprawiedliwość

Że szabrownik – zaborów dzieckiem jako żywo

Gdy nic nie jest na własność przez ponad stulecie

Naród nie uszanuje okupanta przecież

Zaborca wszystko łupił i wszystko zawłaszczał

Nienasycona nigdy była jego paszcza

Czy to Słowian bratanek, czy germańskie knechty

Zawsze oni w powozie – Polak przy nich piechotą

Nie dziw się historyku i księże proboszczu

Że na kradzionym Polak życie sobie mości

Jakakolwiek się władza pojawi nad nami

Najpierw kombinujemy jak ujść z podatkami

Kontrybucje oszukać, zataić spiżarnie

Czym prędzej władzę okraść i czmychnąć bezkarnie

Żywot to niewygodny i pełen niecnoty

Wielu jednak takowej jęło się roboty

W tamtych czasach to było w miarę sprawiedliwe

Za Niemca zaś na powrót stało się jak żywe

Szabrownik – dziecko polskiej wiekowej niedoli

Dziś żeruje na polskiej biedzie i niedoli

Nie baczy nic wspólnego, samorządu nie zna

Tylko siła brutalna takiego okiełzna

 

Repatrianci

Urodzili się w Polsce kresowej, na wschodzie

Spędzili tam dzieciństwo swoje oraz młodość

Pokochali swą śpiewną mowę oraz biedę

Dziedziczyli je obie po ojcach, jak schedę

Któregoś jednak ranka, przedświtu któregoś

Zdało się, że należą do kraju obcego

Nie ten sąsiad sołtysem, wójtem już jest nie ten

Nie to słowo pobrzmiewa kolejnym dekretem

Nie to wojsko ze śpiewem na poligon zmierza

Jakaś twarz nieznajoma nowego żołnierza

Jednym słowem: Ojczyzna jakby wyszła cichcem

I ktoś obcy potrawy w naszej kuchni pichci

Kraj jakoby rodzony – a wszystko nie swoje

Nie rodzina a goście zajmują pokoje

Zatem oczy zdumione odpluszczywszy z rana

Patrzy rodak kresowy: cóż to jest za zmiana!?

Gdzie Ojczyzna ma luba, od wieków tu była

A teraz bladym świtem nas tu opuściła

Wymknęła się stąd chyłkiem z nieczystym sumieniem

Zostawiła nas tutaj z tym wielkim zmartwieniem

Rozdartych między wszystko co mieliśmy w cenie

Tutaj nasza codzienność, pieśni, trud, modlitwy

Tam zaś wszystkie urzędy za granicę wyszły

Tutaj zaprzyjaźnione dęby i strumienie

Tam nas ciągnie patriotyzm, serce i sumienie

Niejeden jeszcze świeżo w pamięci ma Sybir

Z którego to zesłania dopiero co przybył

Tam przez lata wojenne na imperium koniec

Wywiezion bladym świtem chłodnym eszelonem

Tęsknił do swego domu, sąsiadów i wioski

A po wojnie czem prędzej wrócił do swej Polski

Ta zaś jakby niewierna, przyjaciółka podła

Skrycie poszła na zachód, tęsknotę zawiodła

Dwa słowa – nagle sprzeczne – jedno to PORZUCIĆ

Drugie zaś słowo ważkie: WRÓCIĆ, WRÓCIĆ, WRÓCIĆ!

Porzucić co tutejsze – wrócić do Ojczyzny

Co byś nie zrobił – zawsze pozostawisz blizny

Rozdarte ci do śmierci krwawić będą rany

Gdy wybrać musisz jedną spośród ukochanych

Albo dziadów dom stary a w nim duchy przodków

Pokoleń kilkanaście krewnych i pociotków –

Albo łono Ojczyzny, prawda, odmienione

Ale przecież jedyne, przecież wytęsknione!

Łzy łykając ukradkiem, choć szczere, prawdziwe

Pakują swe tobołki i inwentarz żywy

Do znajomych wagonów, tychże eszelonów

Co ich teraz zawiozą wprost do nowych domów

Porzuciwszy swe wioski i zbożowe łany

Jadą tam gdzie czekają Ziemie Odzyskane

Pęknięte w pół rodziny i rozdarte dusze

W nowej Polsce swe miejsce odnajdywać muszą

Rozrzuceni wzdłuż Odry, w Prusach i Pomorzu

Nowy rozdział dla Polski pospołu otworzą

Ze swoich starych sadyb tęskni emigranci

Tut inaczej ich zowią: jako repatrianci

Będą wywianowani w dobra poniemieckie

By zapomnieć o starej ziemi – dziś radzieckiej

Coś ty wojno zrobiła – historia oceni

Teraz klamka zapadła – i los się odmienia

Nowa sień, nowa przyzba, nowa w stawie woda

Nowe łąki i pola, i sosny opodal

Repatriant trochę za się, a trochę przed siebie

Patrzy – wie że na zawsze duszę ma w potrzebie

Pokolenia dwa miną a i więcej może

Aż jako pole orne – tęsknotę zaorze…

 

*          *          *

 

Ludzkich typów mieszanka Polskę zamieszkuje

Ten trudzi się uczciwie – inny kombinuje

Ten bogobojny żywot wiedzie od pokoleń

Ów zaś zamiast pracować cudze zgarniać woli

Ten z karkiem pochylonym ku ziemi matczynej

Tamten Ruskich nie znosi i staje do czynu

 

*          *          *

 

Jeden zysk niewątpliwy Polska ma po wojnie

Że o swoje granice może być spokojna

Tracąc Kresy gotowiśmy włosy wyrywać

Bo wielka w nas tęsknota ku nim się odzywa

Ale – bogiem a prawdą – to nie nasze ziemie

Tam białoruskie oraz ukraińskie plemię

Znakomitą większością nad polskim przeważa

Więc z ich punktu widzenia dobrze się wydarza

Podobnie jest w litewskiej przesławnej krainie

Gdzie żywioł polski pośród litewskiego ginie

Prawda: Kresy pamięta pokoleń dziesiątki

Polaków co obsiedli wszelkie tam zakątki

Ale pierwsi Polacy tam się pojawili

Kiedy z Księstwem Litewskim śmy się ożenili

Kiedy unia złączyła dwie siły przyjazne

Jęli Polacy na wschód osiadać odważnie

Nieśli swoją kulturę, kaganek oświaty

Ale też i niemało otrzymali za to

Nadania i fundacje, liczny lud do pracy

Oj nabrali niemało z tych Kresów Polacy

Lud miejscowy natomiast pamiętał to zawsze

By o ziemiach tych mówić: to są ziemie nasze

Polak tam wszędy gościem, choć nie zawsze miłym

Zatem po drugiej wojnie sny ich się ziściły

Co prawda, po radziecku życie się układa

Ale każdy już własną państwowość posiada…

Ci, żal którym zamyka na rozsądek oczy

Niech pomyślą o sprawie która ich zaskoczy

Gdyby w latach czterdziestych było referendum

Co rozstrzyga na zawsze czyje ziemie będą

Wtedy Litwa, Białoruś oraz Ukraina

Pokazałyby nam gdzie Polska się zaczyna!

Łatwo nam Wilna dzisiaj i pięknego Lwowa

Wspominac z łezką w oku i tęsknie żałować

Bądźmy szczerzy: nie Stalin, lecz duch Opatrzności

Powojenne kresowe stosunki uprościł

 

Z drugiej zaś strony kraju Ziemie Odzyskane

Ziemie jeszcze piastowskie – ale odebrane

Wiele pokoleń temu niemieckie się stały

I na długo pod wpływem germańskim zostały

Gospodarność tam wielka w pracy i w kulturze

Mimo zniszczeń wojennych był to spadek duży

Któż nam dał owe ziemie? – ano, znowu Stalin

Który chytrze imperium niemieckie rozwalił

Poćwiartował na sztuki i nam porozdawał

Po swojemu w tej części Europy wykrawał

Jak krawiec (raczej strateg) co już przyszłość widzi

I chłody zimnej wojny co niechybnie idzie

Utraciwszy więc Kresy – Polska ma nawiązkę

Można więc rzec, że chociaż inną mamy Polskę

To jednakowoż mamy – i gdyby nie Stalin

Z wąskim paskiem nad Wisłą byśmy pozostali

Wszak mocarstwa pisały nam Curzona linię

Dla zachodniej granicy zaś nie było linii

Nie negował nikt mądry Śląska niemieckiego

Pomorza ani Prusów Wschodnich, i do tego

Miano z dawna Polaków narodem niesfornym

Co prawda dzielnym w boju ale zbyt zadziornym

Każdy z władców Europy rad by przyciąć nosa

I polską republikę dotkliwie ociosać

 

Zatem po drugiej wojnie jako widzimisię

Stalina – mamy Polskę na Odrze i Nysie

Na wschodzie zaś – gdzie z dawna-śmy niechciani byli

Wyrównane rachunki wszyscyśmy skończyli

Gdy o Wilnie i Lwowie z tęsknotą marzymy

Że na białym koniku do nich powrócimy

Pomyślmy o Wrocławiu, Szczecinie, Poznaniu

Że na czołgach stalowych wjadą tam Germanie

Oni też swój kaganek postępu przynieśli

Wrastali w pokolenia, śpiewali tu pieśni…

 

Takiego wyzwolenia po minionych wiekach

Gdyby nie bat’ka Stalin – długo by nam czekać

 

*          *          *

 

A tymczasem bałagan niepomierny w kraju

Wielkie ludzi migracje wciąż się przemieszczają

Tu Manifest Lipcowy daje jedna władza

Londyńskie zaś podziemne państwo mu przeszkadza

Szabrownicy, dezercja oraz wszelka swołocz

Kraj rozkrada, morduje, postrach czyni wkoło

Trudno się zatem dziwić że radzieckie straże

Nieraz jeszcze rządziły u nas. Gdy zagraża

Bałagan pokojowi oraz bezpieczeństwu

Ktoś musi pion utrzymać i przywracać prędko

Ład naruszany zawsze gdy tworzy się nowe

I nie wszystko zupełnie jest jeszcze gotowe

Chociaż Krajowa Rada niby rządem była

To jednak tak naprawdę tym tylko rządziła

Co na oczy widziała, zaś kraju obszary

Rządziły po swojemu i brały za bary

Normalną spraw materię, kraju odbudowę

Codziennie wszak problemy wyrastały nowe

Na szczęście wysyłano do miast delegatów

By władzę ogłaszali do wszystkich powiatów

Byli to komisarze w swoim dziele świetni

Ludziom do rąk dawali Manifest sławetny

W którym stało o ziemi nacjonalizacji

I wdrażali programy industrializacji

Najpierw jednak zaczęli – by było legalnie

Referendum ogłaszać, do którego walnie

Zapraszać jęli ludzi aby głosowali

W jakim chcą mieszkać kraju, cóż oczekiwali

Od Polski wyzwolonej spod złego ucisku

Chciano tym głosowaniem pozałatwiać wszystko

Trzy były więc pytania dane w referendum

Od tych pytań zależy jaki kraj nasz będzie

 

Czy zlikwidować Senat, symbol wyższej władzy

W którym zawsze największa magnacja zasiada?

 

Czy postęp wprowadzany i porządki nowe

Dobre są i czy poprzeć jesteś je gotowy?

 

Czy granice zachodnie na Nysie i Odrze

Wytyczone w Poczdamie dla Polski są dobre?

 

TAK< TAK< TAK< propaganda na murach wołała

Toteż ludność podobnie tu zagłosowała

Ale wokół wyborów, wokół referendum

Jeszcze się czary-mary niejedne odbędą

Polska nigdy nie umie skorzystać z wolności

Jak dziegciu w beczkę miodu funduje podłości

Sobie i wszystkim wkoło: tak się teraz działo

Że nikt już nie nadążał, tylko chciał wyjść cało

Bałagan się wytworzył, żadnego porządku

Jakby świat się zaczynał dla nas od początku

U zarania był chaos, potem gorzej jeszcze

Słuchy zaś nadchodziły z terenu złowieszcze

Że terror zaprowadza tymczasowa władza

Nieposłusznych ciemięży, uległym dogadza

Zamęt obnażył w ludziach te najgorsze cechy

Szatan zwan Belzebubem wiele miał uciechy

Kraj popadł jakby w amok, a dzikie zastępy

Szarpały się nawzajem jak drapieżne sępy

Uciekła ludziom z oczu Rzeczypospolita

Każdy przeciw drugiemu za sztachetę chwytał

Tak trwała ta zabawa kosztem prostych ludzi

Aż nagły ducha powiew zapędy ostudził

 

Ucichło nagle wszystko, bo pomiędzy nimi

Postać się pojawiła, jakże jej na imię?

Lico jakby znajome i dostojne gesty

Wielki żar w jego oczach - lecz spokój sylwetki

Ach, wreszcie zrozumieli, poczuli duszami

Stanął pomiędzy nimi Starzec. Przed wiekami

Wielce był szanowany gość wędrowny taki

Gdy do ludzi przemówił – jakby zasiał makiem:

 

Ponure, ciemne lata na naszej Ojczyzny

Ciele pozostawiły bliznę obok blizny

Nie dało się powstrzymać oddechu Historii

Nie dało się tak przeżyć by pozostać w glorii

Skoro zaś nie sprostamy wymogom ekstremum

Zajmijmy się na dobre swym życiem codziennym

Nie wystawiajmy siebie na kolejną próbę

Nie ryzykujmy znowu gry na naszą zgubę

Oto dobra okazja, gdy radzieckie wojska

W jedną i drugą stronę przemierzają Polskę

Najpierw ją wyzwalają i gonią faszystów

Potem zaś powracają stamtąd – ot i wszystko

Żadnego sensu nie ma by za każdą cenę

Odwracać bieg historii i na świata scenę

Dawać durne świadectwo niezadowolenia

Jeśli tylko coś dzieje się wbrew naszym chceniom

Chociaż nie ma już siły by się cieszyć z tego

Że dostaliśmy szansę odwrócenia złego

Gdy przegraliśmy łatwo na początku wieku

Zróbmy w drugiej połowie stulecia na przekór

Stereotypom naszym, które wszyscy znają

Że Polacy swą szansę zawsze przegrywają

Kiedy róg dano złoty nam po drugiej wojnie

Nie zgubmy go raz wtóry i nieśmy spokojnie

Czekają na nas pola żyzne i uprawne

Czekają na nas miasta i mury pradawne

Patrzy na nas czterdzieści co najmniej pokoleń

Na świeżych zaś mogiłach po ostatniej wojnie

Jeszcze mech nie porasta: przez pamięć dla bliskich

Zróbmy tak by marzenia tych poległych ziścić

Oni przecież dla Polski setkami ginęli

Lub w straszliwej niewiedzy tego co się dzieje

Każdy z tych których wojna ze świata zabrała

Miał kilka uroczystych i drobnych niemało

Życzeń, takich serdecznych, infantylnych zgoła

Niechże nasza robota życzeniom podoła

Zbudujmy wreszcie Polskę dobrą i bogatą

W której pachną ogrody, rozkwitają kwiaty

W której wszystko do życia co rano się budzi

W naturalnym odruchu człowiek lgnie do ludzi

Zbudujmy wreszcie taką filozofię życia

Co wszystkim nam zapewnia swej radości przydział

Dajmy sobie i dzieciom, i wnukom najhojniej

Choćby cztery dekady, trochę lat bez wojny

Niech wielcy tego świata tam się układają

Skoro czują że muszą. Niech nam pozostaje

Codzienny trud tworzenia najlepszej przyszłości

I kraju w którym pokój i szczęście zagości

 

Tak prawił siwy Starzec do zdumionych ludzi

Ci zaś jakby wzbraniali ze snu się obudzić

Powiadał bowiem mądrze, a nie szczędził słowa

Ze zdania zaś każdego wypływała nowa

Myśl wiotka, ale silna tym sensem szczególnym

Który skupia uwagę na dobru ogólnym

Który każe zapomnieć o prywacie swojej

Dobro wspólne przedkładać nad niedole swoje

Prywatne interesy zachować na potem

I zabrać się za twórczą dla kraju robotę

 

Starzec swoje dokończył i zniknął w oddali

Będą pamiętać co rzekł?

Nie, nie posłuchali...