Nakłuwanie balonu

2010-02-20 23:03

 

NAKŁUWANIE BALONU

/białe latawce, kolorowe jarmarki, cukrowa wata, blaszane zegarki, drewniane motyle, koniki na biegunach i parę innych zabawek: tego nam chyba brakuje/

 

Stare chińskie przysłowie... Nie, świeżo teraz wymyślona sentencja mówi, że ten kto nadmuchuje balon, najpewniej trzyma w zanadrzu szpilkę, za pomocą której go „puknie, huknie”. Zapewne sentencja ta zostanie przez Przyszłość zweryfikowana jako nieprawdziwa, bo któżby – poza podwórkowymi rozrabiakami – nadmuchiwał balony po to, że by je „pukać, hukać”, przecież tak pięknie wyglądają, kiedy upstrzone kolorami zdobią niebo, fasady domów i każde inne tło?

Z podziwu godną konsekwencją siły jak najbardziej nieprzyjazne Ordynackiej dmuchają w jej balon i podtrzymują jego niewyobrażalne rozmiary, nie popuszczając pary ani przez chwilę. O tym że jest to wyłącznie balon świadczy choćby to, że z konkretów wymienianych jest góra 5 nazwisk (Kl., Sz., Kw., Cz., Wi.) oraz prezydent. Żadnych innych faktów. Jest to więc marketing robiony Ordynackiej bez zamówienia, bez kontroli zainteresowanego, przez ośrodki zdecydowanie nieprzyjazne, a więc rozsądek nakazuje podjąć profesjonalną, krytyczną analizę tej operacji, a nie euforię, jaka gnie-niegdzie daje się w Ordynackiej zauważyć.

O nie najczystszych intencjach tego marketingu świadczy fakt, że nieprzyjazne media wcale się ni przestraszyły nagłego wywindowania Ordynackiej na pierwsze strony gazet, jakie sprokurowały, konsekwentnie utrzymywały przez ponad pół roku „witrynową” pozycję Stowarzyszenia. Dlatego proponuje rozważyć następującą sytuację jako hipotezę co do wrażego wobec Ordynackiej planu:

-                              jakiś nielubiany osobnik profesjonalnie działa na rzecz publicznego dobra, odmawiając kompromisów na rzecz wszędobylskiej i wielkopańskiej koterii;

-                              atak wprost na tego osobnika byłby niesmaczny, bo przecież wykonuje on swoje obowiązki, nawet jeśli „z tyłu głowy” ma jakieś swoje własne sprawki;

-                              okazuje się, że jest on honorowym członkiem klubu miłośników motyli, podobnie jak jego kilku ustosunkowanych przyjaciół, a należą razem, bo wychowali się na tej samej łące;

-                              z klubu miłośników motyli robimy więc kuźnię mafii motylkowej, bo to już daje – marny, ale zawsze – motyw do zwalczania nielubianego osobnika;

-                              przyznać trzeba, że dla szerokiej publiczności taka zbitka pojęciowa (pod pozorem klubu motylkowego zawiązali spisek na Rzeczpospolitą) jest atrakcyjna i sensacyjna;

-                              główny mocodawca nielubianego osobnika proponuje mu, żeby złożył urząd, czyli wdał się w grę po stronie tych, co go nie lubią (koterii);

-                              jako, że w środku „mafii motylkowej” nie ma nic poza motylkami – przedstawiamy upiorność mafii motylkowej, ale bez szczegółów, bo o jakich tu szczegółach pisać?

-                              klub motylkowy podchwycił temat i przymierza się do kolejnych wyborów jako znana siła, co podsyca tylko podejrzenia wywołane przez koterię;

-                              pół roku promowania klubu motylkowego nie przyniosło spodziewanego efektu (unieszkodliwienia osobnika), więc jedyne co można zrobić, to przekłuć balon równie sensacyjnie, jak się go nadmuchało, bo pozostawienie sprawy bez finału to szkoda wcześniejszego dmuchania;

Oto czego zatem należy spodziewać się ze strony nieprzyjaznych Włodkowi mediów: wykorzystają energię, jaką włożyli w rozpropagowanie bogu ducha winnej Ordynackiej i wsadzą szpilkę w nadmuchany przez siebie balon, spodziewając się huku.

Ordynacko, oprzytomniej, wróg nie śpi!

W tym miejscu dwa słowa z zakresu teorii balona. Kiedy przekłuwasz pusty balon – to masz dużo huku o nic, ale kiedy przekłuwasz balon wypełniony – to jego treść może cię zasypać, oblać, okadzić – w zależności od tego co jest w środku. Koniec dwóch słów z teorii.

Zagadnijcie, co lepsze dla cwaniaka ze szpilką, który nadmuchał balon i przymierza się do jego „puknięcia, huknięcia”? On ma interes w tym, żeby było głośno i śmiesznie, żeby klub motylkowy okazał się gumowym flakiem, nic nie wartym, bo wtedy ośmieszą nielubianego osobnika, którego nie udało się wyeliminować nadmuchując balon. Zaś głośno i śmiesznie będzie tylko wtedy, kiedy balon pozostanie pusty.

Ordynacko, ocknij się, zapełniaj balon, wykorzystaj całą przestrzeń daną ci przez podstępnych nieprzyjaciół, zrób wszystko, żeby napływający teraz do ciebie nowi aktywiści (niechby byli koniunkturalistami) narobili różnej społecznikowskiej roboty, o której nikt nie chce pisać, bo to nie pasuje do wizerunku motylkowej mafii. Kiedy przekłują balon – cała ta działalność rozniesie się po kraju i zrobi ku-ku nieprzyjaciołom. A kiedy nie przekłują – tym lepiej, i tak już sporo dla nas niechcący zrobili.

Jeśli jednak – Ordynacko – rzeczywiście nie rozumiesz, co się dzieje w sprawie i zamierzasz balon wykorzystać wyłącznie w celach politycznych – to przynajmniej spektakularnie pożegnaj się z nielubianym przez nieprzyjaciół osobnikiem, w jego i we własnym interesie. Nie dawaj, Ordynacko, karmy nieprzyjaciołom, nie daj się podpuszczać! Bo „puknie, huknie”, nawet nie zauważysz - kiedy.