Mobilizacja para-spontaniczna. Racje i ich warcholizny

2016-12-17 17:38

 

Próbuję domknąć i spointować (zpłętować, he-he) swoją ad-hoc-refleksję o wydarzeniach 16 i 17 grudnia 2016, zawartą w notkach „Warcholizna” (TUTAJ) oraz „Warcholizna – rekonstrukcja” (TUTAJ).

Historia ta – z konieczności – musi być wpisana w nieustającą kampanię negowania prawa formacji PiS do rządzenia Krajem i Ludnością, choćby wygrało głosowania wyborcze, nawet w stanowczym stosunku.

Moje osobiste, namacalne doświadczenie tej kampanii – to uczestnictwo w promocji książki „Raport gęgaczy”, powstałej w kręgu autorskim związanym z redakcją „Studio opinii”. To było w dniu 13 października 2015, co uchwyciłem w swojej notce „Gra w >pomidor<” (TUTAJ).

PiS-em, jako formacją niezdolną do funkcjonowania w konwencji demokratycznej – straszono intensywnie od czasu przegranej B. Komorowskiego w majowych głosowaniach 2015. Wspominano czasy 2005-2007, kiedy to PiS rzeczywiście dał upust swoim najrozmaitszym „brakom warsztatowym”: mając na tacy oczywisty ustrój sitwiarski, wypaczył ideę IV Rzeczpospolitej (zresztą, zdradzoną przez PO tuż przed wyborami, do których PO szła ramię w ramię z PiS) – a wypaczywszy – wpuścił się w paskudne politycznie, moralnie i estetycznie zabawy ze społeczną bombą zegarową.

Porażka B. Komorowskiego była dla wszystkich zaskoczeniem, a dla formacji rządzącej szokiem. Jeszcze miesiąc wcześniej jego sondaże sięgały 70%. Puszczono więc w obieg najbardziej obelżywą z możliwych kampanii obrzydzających PiS, a książka „Raport gęgaczy” miała swoją promocję 12 dni przed głosowaniem parlamentarnym 2015. Jej treść jest dostępna w internecie.

Książka jest oparta na statystykach: wykresach, parametrach, wskaźnikach, indeksach, słupkach, tabelach, wzorach. Cały ten dokumentalno-sprawozdawczy sztafaż (nota bene, każda z tych statystyk jest poprawna formalnie, sprawdziłem), tyle że wskazując na lisią podstępność i fałszywość PiS autorom nie chciało się (zapewne) wspomnieć, że formacja PO-PSL w czerwcu-lipcu 2015 (utraciwszy wpływ na Prezydenta, nadal licząc na wygraną parlamentarną) wprowadziła pośpieszne zmiany do ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, w których najważniejsze było dopisanie do kompetencji TK możliwość orzekania o niezdolności Prezydenta do sprawowania urzędu, co oddawało prezydenckie prerogatywy w ręce marszałka Sejmu (powtórzmy: Sejmu nie spodziewano się „utracić”). Patrz: Artykuł ustawy oznaczony 3.3: Trybunał na wniosek Marszałka Sejmu rozstrzyga w sprawie stwierdzenia przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej, gdy Prezydent nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Trybunał powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.

Artykułem tym formacja PO-PiS zabezpieczała się przed obstrukcją Prezydenta wobec prawa tworzonego przez Sejm. Raz zawetuje, drugi raz odeśle na Berdyczów – i się go „wyłączy”.

Takich okoliczności wmontowano do ustroju kilka, w okresie między wiosennymi głosowaniami prezydenckimi i jesiennym głosowaniem parlamentarnym, 2015.

W tym samym środowisku redakcji Studia Opinii– tuż po przegranym (znów szok-zaskoczenie) głosowaniu parlamentarnym – narodził się Komitet Obrony Demokracji. Pedia odnotowuje: Komitet Obrony Demokracji (KOD) – to polski ruch społeczny i stowarzyszenie, którego powstanie zostało zainspirowane artykułem Krzysztofa Łozińskiego (współautora „Raportu Gegaczy” – JH) ogłoszonym 18 listopada 2015 na portalu internetowym „Studio Opinii”.  Mateusz Kijowski, który dzień po publikacji artykułu z 18 listopada założył na portalu społecznościowym Facebook grupę o nazwie Komitet Obrony Demokracji. Po trzech dniach w grupie znajdowało się trzydzieści tysięcy uczestników.

KOD stosunkowo szybko stał się tubą kilkuset tysięcy osób, o których można powiedzieć, że są szarymi beneficjentami Transformacji: w ciągu dwóch kadencji PO-PSL rozrosła się biurokracja, co skutkowało „wdzięcznym” korpusem sub-nomenklaturowym i – to już żaden sekret – kiściami geszefciarskimi wokół każdego związanego z sub-nomenklarurą budżeciątka[1]. Korpus subnomenklaturowy jest żelaznym elektoratem dowolnej formacji, umie przymknąć oko na kolor ideowy, a nawet na nieprawidłowości i nieprawości: bliższa ciału koszula.

Tych kilkaset tysięcy osób rozsianych po sub-nomenklaturze w całej Polsce – poważnie wystraszono tym, że PiS będzie „ciął równo z trawą”. Zatem korpus ten przestał zabiegać o „łaski nowych panów” w swoich gminach i powiatach, miasteczkach i dzielnicach – tylko stanął do walki ulicznej. Nietrudno jest udowodnić, że na manifestacje KOD przychodzili przede wszystkim ludzie, którym dotąd nie śniła się taka forma aktywności. W tym sensie KOD jako formacja „spontaniczna” – spełnił swoje zadanie z nawiązką: kilkaset tysięcy „apostołów negatywnych” obrzydzało PiS w swoich matecznikach.

Początkowo do KOD podwiązali się liderzy „dużych” (tzw. warszawskich) ugrupowań. Dołączyli liderzy „państw w państwie”. To nieco obnażyło cały ruch, więc liderzy „odsunęli się”, pozostawiając swoją „delegaturę”. To są konkretne nazwiska. Z wahaniem traktowano – i nadal traktuje się – przedstawicieli formacji przyznających się do lewicowości: Barbara Nowacka jest w pełni w KOD akceptowana, Adrian Zandberg przyjął formułę „razem ale osobno”, zaś SLD – zmieniwszy lidera z PZPR-owskiego aparatczyka na przedsiębiorcę sprawnego w intrygach – ani samo nie jest zdecydowane, ani nie jest obiektem przesadnej sympatii KOD. Ponowił swoją flagową imprezę – Kongres (Polskiej) Lewicy – ze skutkiem tak jak w pierwszej edycji tej imprezy: pogadali o wszystkim i o niczym, po czym popadli w stupor.

KOD okazał się znakomitym katalizatorem mobilizacji para-spontanicznej. Jeśli zrozumiemy, że kilkaset tysięcy ludzi żyje poczuciu zagrożenia dla swojej sub-nomenklaturowości (PiS w ciągu roku wymienił nie więcej niż kilka procent kadr, głównie „erki”) – to ma się w sobie gotowość alertową, zwłaszcza że w gminie, powiecie, dzielnicy, miasteczku – zna się z imienia i nazwiska potencjalnych „zastępców-następców”, a stosunki raczej nie przypominają dobrosąsiedzkich.

Media(ści) z namaszczeniem smakują spontaniczność nagłych alertowych zbiórek KOD-owniczych: raz-dwa-trzy i kilka tysięcy pojawia się, na przykład – pod ważnym gmachem w stolicy i w innych miastach. To nie jest spontaniczność taka, jak ją definiują słowniki[2]: to jest odpowiednik „paramilitarnej” formacji budowanej przez Macierewicza, tylko on kaptuje ludzi „na dodatek” do budżetu, a KOD-ownicy bronią tych swoich „około-średnich” dochodów, słusznie przewidując, że owe dochody w każdej chwili mogą stać się połową siebie samych.

Sformułowana przez formację przegraną w 2015 roku (i nowo powstałe jej klony) odmowa PiS-owi prawa do rządzenia – przerodziła się w nieskrywane dążenie do możliwie pilnego obalenia formacji PiS, na dowolnej drodze politycznej: Majdan, zablokowanie działań, totalną negację każdego aktu rządzenia, demonizowanie J. Kaczyńskiego, przyłapywanie formacji na najmniejszym błędzie i wyolbrzymianie go do rozmiarów narodowej tragedii, poszukiwanie wsparcia w UE. A przede wszystkim – o czym piszę od niedawna – dokonuje się w sferze symbolicznej Resetu Prawdy Społecznej: Pisałem dziś rano, że nikogo z tych, kto ma „rząd dusz” (czy jest u władzy, czy w opozycji), nie obchodzi jakakolwiek prawda o tym, co się działo i stawało w okresie Transformacji, a nawet, skąd się wzięła zmiana władzy w 2015 roku. Buduje się Historię Doraźną i to ona ma przesłonić „wszystko co wcześniejsze”.

W takiej sytuacji liczą się inne „paradygmaty”. Czym innym jest bowiem Racja Społeczna (tę powoli daje sobie wyrywać ruch oburzonych i Kukiz), co innego Racja Polityczna (tę ma bezwzględnie PiS na mocy wygranych głosowań elekcyjnych), a jeszcze co innego – to Racja Taktyczna (tu stare wygi ograły kilkanaście godzin temu Marszałka Kuchcińskiego, ale takich zwycięskich potyczek i intryg mają więcej).

 

*             *             *

Mobilizacja Para-Spontaniczna – to narzędzie znane w Polsce z okresu „festiwalu Pierwszej Solidarności”. Opiera się na wygaszeniu Racji Społecznej i Racji Politycznej, skupia się na Racji Taktycznej, czyli przysłowiowych igrzyskach. Jako narzędzie w rękach sprawnych manipulatorów (czyli, bez obrazy, ktoś musi „stanąć za Kijowskim”) jest najlepszym narzędziem obezwładnienia Państwa (urzędów, organów, służb), bo stawia je w sytuacji, w której zawsze jest wystawione na „razy”: kiedy interweniuje zgodnie z procedurą – okazuje się totalitarne, niedemokratyczne, a kiedy zaniecha interwencji – okazuje się dziadowsko słabe.

Nie mam żadnych dowodów na to, że KOD jest „prowadzony” w roli „alchemika mobilizacji” przez jakichś fachowców. Ale jeśli jest już jasne, że o losach większości ugrupowań czynnych w polskiej polityce decydują „czynniki sekretne” – to nie wykluczałbym i takiej „spiskowej” interpretacji.



[1] Sub-nomenklaturą nazywam niższą warstwę kierowniczą w urzędach, organach i służbach: jest ona werbowana w drugim rzucie, po obsadzeniu kluczowych pozycji nomenklaturowych, a o nomenklaturowości tych niższych funkcji świadczy „budżeciątko”, wpisana do zakresu obowiązków-uprawnień dyspozycja większym lub mniejszym zasobem przetargowo-konkursowym oraz strumieniem finansowym i „portfelem apanaży” (bilety, wejściówki, żelazne zaproszenia na „karmione” eventy, itd., itp.).

[2] Spontaniczność:  żywiołowe, odruchowe zachowanie, nieprzemyślane, nieprzygotowane, wymyślone na poczekaniu, autentyczne, niesterowane, nie manipulowane;