Lista winowajców w sprawie Katastrofy

2013-10-21 22:24

 

Rozbicie (się) samolotu z dumnym napisem na burcie „Rzeczpospolita Polska” i Godłem, ponad 3,5 roku temu, bez precedensu w dotychczasowej historii świata (przede wszystkim ze względu na skład osobowy grupy pasażerów), to wydarzenie nie mające szans powtórzyć się w Historii. W świadomości Polaków niewątpliwie w czołówce dramatów polskich, obok rozbiorów, obok Września, obok Powstania, obok Jałty, obok „terapii szokowej”.

Każdy z tych dramatów ma swoje dwie warstwy:

  1. Obiektywną niemożność jednoznacznego „zakatalogowania”, rozsądzenia wszystkich „za i przeciw” ponad podziałami wniesionymi spoza ścisłych ram zagadnienia (techniczne aspekty Katastrofy, militarne aspekty Powstania, geopolityczne aspekty Września, rozbiorów czy Jałty, ekonomiczne aspekty „szoku”);
  2. Dożywotniość sporu politycznego wokół okoliczności towarzyszących: tu wciąż będzie mowa o tym, „co by było gdyby”, odnajdywanie jawnych i skrywanych intencji głównych uczestników bezpośrednich i zakulisowych;

Żałuję, że w polskich podręcznikach nie ma formuły, która pozwala i zarazem „każe” uczniom i studentom zastanowić się samodzielnie, bez podpowiedzi, nad kluczowymi tematami spornymi: egzaminatorzy egzekwują od egzaminowanych opowiedzenia się jednoznacznego w sprawach, które nie są i zapewne nigdy nie będą rozstrzygnięte, tak jakby to była kwestia wyuczonej wiedzy, a nie sumienia. Powiew PRL-u?

Wróćmy do Katastrofy. Zabierałem na ten temat głos nie więcej niż 5 razy. Nie znam się na sprawach technicznych, a o sprawach politycznych mogę się wypowiadać wyłącznie w tym zakresie, jaki dostępny jest „nie wtajemniczonemu”, outsiderowi. Więc nie strzępię jęzora.

Ale wobec eskalacji tego tematu, zwłaszcza w jego drugo- i dalszo-rzędnych wątkach, w formie obrażającej mój rozsądek i dumę narodową, każe mi wypowiedzieć się z pozycji „publiczności”.

Winni Katastrofy są:

  1. Wszyscy gracze polityczni (koterie, kamaryle), którzy oszukali wyborców w 2005 roku perspektywą POPiS, spowodowali późniejszą wieloletnią, nieodwracalną dominację dwóch adwersarzy politycznych (narodowo-ludowo-historyczno-patriotycznego przeciw liberalno-etatystyczno-erobiurokratyczno-pragmatycznemu), kosztem pozostałych nurtów politycznych, mających odtąd słabszą reprezentację polityczną niż rzeczywisty udział interesów społecznych (elektorat);
  2. Mediaści, będący na usługach światowych Matryc (niejawnych ośrodków manipulacyjnych), którzy postawili na adwersarza pragmatycznego kosztem adwersarza narodowego, doprowadzając do żenującego, kosztownego wizerunkowo, osłabiającego Polskę, kontredansu walk o taborety, dwu-opcji dyplomatycznej, nie bez wpadek „strony narodowej”;
  3.  Oba obozy bezwzględnej gry o prezydenturę 2010, której apogeum było „wyrywanie sobie” wątku katyńskiego: adwersarz pragmatyczny zdołał uzyskać w tej sprawie daleko zaawansowane wsparcie Rosji, adwersarz narodowy licytował bez pamięci. Tusk w dniu 7 kwietnia uzyskał historyczną obecność Putina w Katyniu i jego niedopuszczalną ingerencję w spory polskie (bezsprzeczny sukces), Kaczyński zdołał zabrać na pokład kilkudziesięcioro najważniejszych i szanowanych polityków ponad podziałami (bezsprzeczny sukces);
  4. Biurokracja (mająca bezradne przyzwolenie polityków), która nie wyciągnęła żadnych wniosków i nie podjęła żadnych działań mimo kilkunastu poważnych sygnałów (w tym katastrofy CASA, śmigłowca rządowego, awaryjnych lądowań), które w każdym poważnie traktującym swoją rację państwową kraju spowodowałyby trzęsienie ziemi a dziedzinie zabezpieczenia sprzętowego, procedur, przeszkolenia, doboru kadr lotniczych, itd., itp.;
  5. Sztaby przygotowujące obie wizyty (Tusk, Kaczyński) od strony logistycznej i dyplomatycznej, które z powodów politycznych (wyrywanie sobie wątku katyńskiego) dopuściły do rozdziału wizyt, zróżnicowania ich rangi (co skutkowało zróżnicowaniem standardów obsługi lotniska), dopuściły do skandalicznego skoncentrowania w grupie pasażerów drugiego lotu osób z „najwyższej półki”, wbrew oczywistym procedurom bezpieczeństwa;
  6. Służby logistyczne i sekretne (polskie i rosyjskie), które nie dochowały licznych procedur przed wylotem 10 kwietnia, w trakcie lotu i w trakcie lądowania;
  7. Piloci, którzy z przyczyn nie mających szans na wyjaśnienie, nie mając też minimalnej orientacji w konkretnym terenie, forsowali lądowanie w warunkach zagrażających każdemu lotowi, a lot z „takimi pasażerami” miał przecież podwyższony próg ostrożności;

W wyjaśnianiu Katastrofy niewątpliwie pomoże analiza – minuta po minucie – działań i kontaktów ówczesnego Marszałka Sejmu, ówczesnego Ministra Dyplomacji i ówczesnego Premiera, a także osób z bezpośredniego zaplecza – w ciągu pierwszych 2-ch, 5-ciu, 10-ciu, 24-ch, 100 godzin od Katastrofy. Oficjalnie nikt takiej analizy nie przeprowadził. „Bezpośrednim zapleczem” nazywam reprezentantów lobby (lobbies), którzy do tych osób „wchodzą jak do siebie”.

Na tym tle rozmaite gry i zabawy związane z brzozą, rozrzuceniem elementów , dostępnością wraku i skrzynek, traktowaniem szczątków ofiar, budowaniem mitów i legend, innymi matactwami – służą jedynie zaciemnianiu-zagłuszaniu podstawowych pytań. Tych z poprzedniego akapitu. Ktoś tu kogoś podpuścił…

Sama Katastrofa – będąca tragicznym skutkiem fatalnego zbiegu przyczyn wskazanych wyżej – odgrywa w światowej dyplomacji taką samą rolę, jak pierdnięcie na salonach: niepotrzebnie skupia spojrzenia na Polsce, przeszkadzając w środkowoeuropejskich układankach.

Wspomniane wyżej Matryce są tym teatrem zniecierpliwione. Widać to po zachowaniu mediastów. Od jakiegoś czasu trwa intensywne kreowanie nowej siły pragmatycznej (powrót siły narodowej jest z punktu widzenia matryc niedopuszczalny), ale wyraźnie widać, że „nie ma kim robić”, bo niezawodni jak dotąd posługacze to piją, to błaznują, to się starzeją. Myślę o bardzo konkretnych kilkunastu nazwiskach, ale nie będę gromadził dowodów procesowych przeciw sobie.

Napisałem kiedyś w notce „A przyzwoitość…” (https://publications.webnode.com/news/a-przyzwoitość…/ ):

10 kwietnia wpisał się w listę polskich (i chyba światowych?) rocznic jako kolejna symboliczna data. To tego dnia niektórzy z najważniejszych osób w Państwie – i niektórzy z tych, którzy Państwo bezpośrednio obsługują – zapłacili dramatyczną cenę za lata zaniedbań, za bylejakość Państwa, za to, że gry i zabawy stawia(ło) się wyżej niż codzienną, żmudną, poprawną robotę.

Polskie Państwo (aparat) zaludnia co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób, ich obsługa liczy co najmniej drugie tyle. Ułamek spośród nich poniósł tego dnia konsekwencje zaniedbań i lekkoduchostwa w sprawach „u podstaw”. Nie, nie twierdzę, że „winnych spotkała kara”, ale jeśli w największej katastrofie technicznej i politycznej świata ginie Prezydent, Posłowie, Ministrowie, Generałowie, nosiciele etosów narodowych – to jest w tym coś z plag biblijnych. Zwłaszcza, że to nie pierwsze i nie drugie poważne ostrzeżenie dla władców.

Po dwóch latach nic się nie zmieniło: w ciężkim codziennym trudzie nasi zarządcy pracują nad tym, by w kluczowych, węzłowych sprawach wszystko było równie beznadziejne. Naród złożył ofiarę symboliczną z 96 osób – na próżno. Niestety, za większość katastrof – technicznych, budżetowych, gospodarczych, powodziowych, klimatycznych – rachunki płaci Lud szary, tak samo szary jak jego rzeczywistość.