Lewica łaknie kościoła

2010-10-02 15:49

 

Na własny użytek wyróżniam trzy ODRĘBNE, oparte na całkiem innej konstrukcji paradygmatycznej, fenomeny ideowe: Konserwatyzm (z głównym nurtem – Personalizmem), Prawicowość (z głównym nurtem – Liberalizmem) oraz Lewicowość (z głównym nurtem – Socjalizmem). Tworzą one swoiste „kółko graniaste”, trzymając się za ręce, czyli „dotykając się odnogami”.

 

Lewica ma dwie odnogi.

 

Odnoga wyciągnięta ku Prawicy nazywa się Socjaldemokratyzm. Uznaje Rynek jako katalog wskaźników gospodarczych i w ogóle regulator gospodarczy. Uznaje (choć się do tego nie przyzna), że są „równi i równiejsi”. Uznaje, że Państwo powinno z cicha, niejako przeźroczyście, interweniować, aby przywracać Rynkowi rynkowość, kiedy ona się monopolizuje. Uznaje prawo do prywatnej przedsiębiorczości indywidualnej, na własny rachunek kosztem rachunku społecznego. Socjaldemokratyzm jest bliski Technokratyzmowi, lewicowemu „odchyleniu” Prawicy.

 

Odnoga wyciągnięta ku Konserwatyzmowi nazywa się Komunizm. Złe doświadczenia nie pozwalają nam przełknąć tej nazwy bez emocji, ale spróbujmy. Komunizm powiada o wspólnotach samorządnych reprezentowanych przez Rady, o uspołecznionych podmiotach gospodarczych, a przynajmniej o pracowniczej kontroli nad tym, co upaństwowione. Komunizm powszechną równość zastępuje hierarchią ważności (kryterium: właściwa postawa ideowo-społeczna). Komunizm jest bliski Mesjanizmowi, lewicowemu „odchyleniu” Konserwatyzmu.

 

Socjaldemokratyzm organizuje się w tygiel, w którym wszyscy ze wszystkimi o wszystko rywalizują (tzw. swobodna konkurencja). Komunizm organizuje się pod skrzydłami Świadomej Awangardy, ustanawiającej zasadę jednomyślności (słynny leninowski pas transmisyjny). Komunizm definiuje więc swoisty ustrój kościelny odnoszący się do Najwyższej Racji, choć werbalnie jest antyreligijny.

 

 

*             *             *

Znane powszechnie w polskim życiu politycznym ugrupowania, nazywane postkomunistycznymi albo lewicowymi, jak od zarazy szybciutko otrzepały się z komunizmu, a dla udokumentowania swojej nowej pozycji przeprowadziły się szybciutko ku socjaldemokratyzmowi, nawet nie zatrzymując się przy głównym nurcie (Socjalizmie). Czyli z jednego „odchylenia” przeniosły się do drugiego, aż doszło do tego, że Kalisz i inni czołowi lewicowcy wprost mówią (i – dopytywani – powtarzają), że marksizm i  itp. nie jest już inspiracją teoretyczną, ideową polskiej lewicy.

 

No, to co jest?

 

Przeciętny widz-wyborca zastanawia się nad „poziomem lewicowości” Jarosława Kaczyńskiego (a on po prostu przejął roszczeniowe, oddolne, wspólnotowe, sprawiedliwościowe, równościowe hasła porzucone przez komunistów!). Ten sam wyborca-widz zastanawia się nad „lewą nogą” Donalda Tuska (a on po prostu odkraja od socjaldemokracji poszczególnych „lewicowców” i sobie ich zagospodarowuje!).

 

Projekt, który byłby złożony z trzech postulatów społeczno-ekonomicznych (A: praca własna podstawowym źródłem dochodu,  B: proporcjonalność tego co otrzymuję ze społecznej puli do tego co do niej wkładam, C: ustawiczna odnawialność równych szans „pozycjonowania” społecznego i gospodarczego) – taki projekt nie ma szans, a jest on esencją Socjalizmu. Za to projekty „przeciągające” z powrotem Lewicę ku Komunizmowi (emancypacje, jednomyślność, idole-mentorzy, „doły” kręcą „górą”) – wydają się dla Napieralskiego atrakcyjne, stąd ku nim wraca, na koniu antyklerykalnym.

 

Nie jestem z tych, którzy twierdzą, że rynek polityczny koniecznie musi mieć trzy równo-silne nogi. Ale jestem z tych, którzy mniej-więcej rozumieją, iż rzeczywiste preferencje społeczne i polityczne właśnie po równo są rozpostarte na trzy pakiety ideowe, oczywiście formułują je „po naszemu”, nienaukowo.

 

I kiedy dowierzają jakimś politykom, bo ich wiecowe i medialne wynurzenia kojarzą ze swoją oceną rzeczywistości – na koniec czują się oszukani, bo to była gadka-szmatka.

 

Jestem z tych, którzy nie lubią politycznego oszustwa, podpuchy, łowców głosów wyborczych. Jestem za ordynacją sołtysowską, co powtarzam do znudzenia, bo tylko w takiej ordynacji wyborca może odnaleźć swoją podmiotową kontrolę nad funkcjonowaniem państwa i polityków.

 

Napieralski zatem, nie rozumiejąc, że najwięcej jego wyborców ma skłonności socjalistyczne (patrz: powyżej trzy postulaty ABC), poddaje się histerycznej fali „nowego komunizmu”, okraszonego antyklerykalizmem. Chwilowo to mu służy. Ale kościół z tego nie wyjdzie, zwłaszcza z nim jako prorokiem.

 

To zresztą jego sprawa. Ja tylko pokazuję, jak to Lewica nie ma zdania i rozeznania nawet na temat siebie samej.

 

 

Kontakty

Publications

Lewica łaknie kościoła

lewica łaknie

hanna madoń | 2010-10-02

...lewica nie ma zdania i rozeznania na temat siebie samej... a kto je ma na naszej aktualnej scenie partyjno-politycznej? Ugrupowania, odnogi, poglądy, zapatrywania mieszają się ze sobą w tłoku jak groch z kapustą.

Wstaw nowy komentarz