Kto zredagował Unię Europejską?

2016-11-07 08:57

 

Na czoło pochodu ojców-założycieli Unii Europejskiej wystawia się konsekwentnie Luksemburczyka-Francuza Roberta Schumana, a jako hymnu UE używa pangermańskiej „Ody do radości” Niemca Friedricha von Schillera[1] (niem. An die Freude), w kompozycji Niemca Ludwiga van Beethovena.

Wymienia się też innych ojców-założycieli Unii, podkreślając ich zaangażowanie w sprawy pisane Dużymi Literami: Humanizm, Prawa Człowieka, Demokracja, Rynek, Wolność. Pedia podaje, w kolejności alfabetycznej: Konrad Adenauer, Joseph Bech, Johan Willem Beyen, Winston Churchill, Alcide De Gasperi, Walter Hallstein, Sicco Mansholt, Jean Monnet, Robert Schuman, Paul-Henri Spaak, Altiero Spinelli. Z lat wcześniejszych znane są koncepty pan-europejskie La Feyette’a, Kościuszki, Mazziniego, Kołłątaja, Staszica, Hoene-Wrońskiego, Hugo, Coudenhove-Kalergi’ego, Brianda, Herriota

Gdzieś w zakamarkach tej listy, nigdy na pierwszym planie, wymienia się nazistowskiego prawnika, robiącego za Hitlera karierę niczym polscy „docenci marcowi”, a który wsławił się nie tylko tzw. „przemówieniem motywacyjnym” (Rostock, styczeń 1939), ale też monumentalnym dziełem prawniczym w postaci projektu hybrydowej konstrukcji złożonej z ustaw, standardów, norm, regulacji, certyfikatów, na mocy których pośród sztafażu zbudowanego ze „wszystkiego co demokratyczne” realna moc sprawcza (władza) i tak spocznie w rękach Führera i jego inwestyturantów, przybocznych wasali, a lody będzie w tym tyglu kręcił mega-biznes.

Ten sam prawnik był „redaktorem naczelnym” Traktatów Rzymskich, z których wylęgła się Unia Europejska. Całkiem już inna niż hitleryzm, „oswojona”. Ten sam prawnik został pierwszym przewodniczącym Komisji Europejskiej w latach 1958–1967. Jednym słowem: zawsze na posterunku, zawsze gotów podsunąć „słuszne i poręczne rozwiązanie”.

Prawnik ten nazywał się Walter Hallstein. Oczywiście, że nie brał udziału w żadnym z aktów ludobójstwa, holokaustu czy innych zbrodni wojennych, podobnie jak Julius Streicher, redaktor naczelny gazety „Der Stürmer”. Tyle że Streicher został stracony po procesie norymberskim, a Hallstein w cudowny sposób „wymazał” swoją nazistowską karierę z ówczesnych Wikipedii i stał się szanowanym przyjacielem demokracji, brylując między ociemniałymi agentami wywiadów zachodnich.

Biorąc pod uwagę fakt, że hitlerowskie Niemcy – kapitałowo i poprzez wymianę patentów – były niemal w jedno spięte z mega-biznesem amerykańskim w dziedzinach chemicznych, metalurgicznych, energetyczno-elektrycznych oraz informacyjno-łącznościowych – a do tego były największym, znacznie większym od razem wziętych ZSRR czy Wlk. Brytanii beneficjentem „zwycięstwa nad faszyzmem” – to trzeba zadać pytanie, które z państw zachodnich zdecydowało o wykorzystaniu Hallsteina do przetworzenia konceptu Großraum-Kartell (Arno Söltera) w koncept Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (plus Europejska Agencja Atomowa), przede wszystkim jednak do przetworzenia konceptu Groß-Deutschland w koncept matrycowej plątaniny kompetencji wymienianych między Radą Europejską (rodzaj „klubu redagującego uzgodnienia), Parlamentem Europejskim (rodzaj fasady demokracjo-podobnej) i Komisją Europejską (rzeczywisty rząd, dysponujący budżetem i sprawstwem legislacyjnym).