Konstytucja bez Państwa

2011-04-04 05:57

 

Co za bzdura – zakrzykną konstytucjonaliści! Bo oni mają taką właściwość, że jak już coś jest „zastane”, choćby złem przeniknięte, to najwyżej doskonalić można.

Czymże jest Konstytucja? Zawiera ona zapis elementarnych, bazowych norm regulujących życie społeczne-publiczne, zawiera też podstawowe Racje kulturowo-cywilizacyjne. No, i na koniec, funduje Państwo, czyli ustanawia Organy i Urzędy, Funkcjonariuszy i Urzędników oraz Plenipotentów i Agentów, rozpisuje pomiędzy nich kompetencje i relacje. Oraz daje części z nich prawo do stanowienia prawa.
Im więcej czasu upływa, tym bardziej Konstytucje stają się Aktami Erekcyjnymi Państwa, tym mniej w nich rzeczywistego udziału i znaczenia Racji i Norm Elementarnych.
Właściwie tylko czekać na porządną habilitację, w której ktoś trzeźwo myślący wykaże, iż Państwo fundowane jest w Konstytucjach kosztem Racji i Norm, bo samo delegowanie na Państwo wszechwładzy kłóci się z owymi Racjami i Normami. Szczegółowe zapisy konstytucyjne wyraźnie ujawniają, że wszystko, co dotyczy Norm i Racji okazuje się fasadą, atrapą, „potiomkinowską wioską” wobec zapisów ustanawiających Państwo.
W szczególności zapisy ustanawiające Obywateli – Suwerenem Państwa, zapisy o „demokratycznym państwie prawa”, o „służebności Państwa wobec Obywatela” (tego ostatniego brakuje np. w obowiązującej Konstytucji RP).
Głęboki sens polityczny współczesnych Konstytucji świata jest taki, że redagują je Państwa, co w praktyce oznacza, że owe Państwa przewłaszczają pod swój zarząd dobra, wartości i możliwości Krajów oraz Ludności, uzurpując sobie prawa do wszystkiego, co decyduje o ustroju, o konkretnej praktyce: prawa „właścicielskie” wszelkich dóbr, wartości i możliwości, prawa do ustanawiania gmachu państwowego (struktur, ciał, organów, urzędów), do ostatecznej wykładni wszelkich wątpliwości, do nadzoru funkcjonowania samego siebie, do szafowania ludzkimi losami, a nawet do dalszych redakcji-iteracji Konstytucji.
Równie dobrze mógłby rzezimieszek-watażka czy miejscowy ober-biznesmen, zawładnąwszy jakimś miasteczkiem, napisać „demokratyczny” statut tego miasteczka, z tym jednym niewinnym zastrzeżeniem, że on sam jako fundator statutu i dobroczyńca miasteczka ma prawo do ostatecznej interpretacji wszystkiego, a nawet do zmiany tego statutu!
Jeśli zważymy, że Państwo współczesne bliskie jest wyczerpania swojej efektywności w zarządzaniu nawą publiczną, jeśli zważymy też, że poważną alternatywą dla Państwa jest Samorząd Powszechny – to zaczniemy zastanawiać się, dlaczego Państwo wpisuje Samorząd do Konstytucji (nie tylko terytorialny) jako swoje (państwowe) narzędzie, a ni byt niezależny, równoległy? Przecież jedyną poważną konsekwencją takich zapisów jest uczynienie z Samorządu wasalnej, wysuniętej placówki Państwa, która obarczona jest obowiązkami i odpowiedzialnością, namiastką praw (byle były zgodne z tym, co Państwo sobie wyobraża) i nadzieją na udziały w budżecie, konstruowanym wszak z „ludzkich” środków!
A można sobie wyobrazić również inne niż samorządowe alternatywy dla Państwa: dziś są one śladowe w społecznym imaginarium – ale są!
No, to tyle w ramach wstępu.