Kałabania

2017-06-02 07:27

 

Jest dużym wyzwaniem obracać na rożnie „półsztukę”, jeśli ową „półsztuką” jesteśmy my sami. Otóż w takim dwój-położeniu jest obecnie nasz „government”, czyli formacja rządząca większością spraw publicznych.

Na Państwo składają się urzędy, organy, służby i legislatura. W dyspozycji Państwa jest „materiał obróbkowy” w postaci regaliów (dobra wspólnego-publicznego), immunitetów (wyłączeń spod reżimu prawa i odpowiedzialności) oraz prerogatyw (uprawnień specjalnych wobec Kraju i Ludności).

Zajmę się podstawową przyczyną kałabani, w którą my popadli – jak powiedziałby słynny Pawlak z Samych Swoich. Moim zdaniem tą przyczyną jest „nadmierne ucywilizowanie” legislatury.

To, co zwykliśmy nazywać prawem (systemem prawnym) – w rzeczywistości składa się z co najwyżej kilkudziesięciu norm (nakazów, zakazów, standardów), a cała reszta – tego są grube tysiące – to „generatory okoliczności”, czyli karma dla wyspecjalizowanych graczy-prawników-urzędników-krętaczy. Są to bowiem procedury, algorytmy, wykładnie, precedensy, orzecznictwo, certyfikaty, warunki, dopuszczenia, niezbędniki, itd., itp.

Na mocy „generatorów okoliczności” można podważyć oczywistą zasługę i przywilej, ale można też z człowieka ewidentnie winnego uczynić ofiarę splotu wydarzeń. I to wszystko w „majestacie prawa”. Dopóki zatem znakomita większość Ludności nie ma z tym prawem styczności, bo żyje w nieświadomej prawa przyzwoitości, tej ludzkiej, prymarnej, infantylnej – sprawy się tyglą w miarę niezauważalnie i rzeczywistość „starzeje się” w poczuciu normalności.

Ale „generatory okoliczności” mają naturę tasiemca: są nienasycone i wnikają do coraz bardziej prywatnej, a nawet intymnej sfery życia, co oznacza, że rozmaite zawiłości i sprzeczności stają się chlebem codziennym już niemal każdego z nas. Na przykład dieta (kuchnia), stosunki rodzinne, aktywność społeczna, wyrażanie się artystyczne, wspólne przedsięwzięcia towarzyskie-sąsiedzkie, sposób wykonywania pracy i tworzenia dzieła-produktu – a nawet samo dzieło – podlega reżimowej kontroli coraz bardziej szczegółowej i coraz bardziej natrętnej. Człowiek mimowolnie może dość łatwo naruszyć prawo, stać się „notowanym” i wpaść w pułapkę kontroli – nie ze złej woli i złych narowów – tylko ze względu na nawis „wygenerowanych okoliczności”.

U niektórych rodzi to skłonność do wycofania, u innych cwaniacką bezczelność „kryminalną”, u jeszcze innych czarną rozpacz, a u większości oburzenie i zachowania dysydenckie. Prawo przestaje być opoką ładu, punktem odniesienia i orientacji – tylko żerowiskiem, gdzie jedni drugich pożerają „lege artis”, bez możliwości obrony i zadośćuczynienia. Sprawiedliwość? Ha-ha. Porządek? Ha-ha. Bezpieczeństwo? Ha-ha

Wystarczy zwykła nieostrożność rządzących, a czasem zła wola czy „nadmierna interesowność” – a już cały „government” się sypie, wiotczeje, staje się „teoretyczny”, gówniany i z twarzy niepodobny do nikogo, kogo chcielibyśmy znać.

W to wszystko wkraczają mediaści, którzy dawno już odesłali do lamusa swoje cnoty i etykę, żerują i intrygują uniesieni nimbem „czwartej władzy”, czyli władzy niszczenia, prowokowania, wyrokowania przed finałem sądowym, podstawiania nogi, stygmatyzowania, napuszczania jednych na drugich.

Czytelnik zapewne oczekuje, że autorzy publikacji internetowych będą chcieli rozwikłać rozmaite zagadki prawnicze związane z Trybunałem, Europą, Katastrofą, giga-biznesem, dyplomacją, państwami w państwie, budżetami, prywatyzacjami, reformami. I autorzy starają się jak mogą, ale choćby wyłożyli coś prosto, zrozumiale i „w sedno” – nadal są tylko autorami. I mało jest podstaw, by zostali choćby doradcami decydentów, a co dopiero decydentami.

U zarania pewnej znanej nam dobrze cywilizacji wystarczyło 10 oczywistych norm i grupa autorytetów pełniących rolę nazywaną dziś sędziami (ładne słowo: sędziwy). A potem powstała „centrala” i jej prawo zwane kanonicznym, w ślad za tym (albo równolegle) powstały prawa książęce-królewskie-cesarskie.

Na miejscu szafarza polskiej praworządności zacząłbym od wskazania, które normy – nie więcej niż 100 – są w naszym Kraju ponad wszystko. I z nich zbudowałbym Konstytucję. A wszystko inne odesłałbym do warstwy wtórnej, która ma obsługiwać Konstytucję, a nie ją spychać do roli pomnika, na który byle ptactwo może się wypróżnić.