Janusz Piechociński – na lwy by, na ryby, na grzyby, na szczaw

2013-12-23 13:45

 

Pajacem być – rzecz ludzka, ale czemu się z tym obnosić?

 

Cytuję w całości notatkę z gazety bezpłatnej „Metro”, z dnia 27 listopada 2013, notka ma tytuł „Ty klikasz, oni pakują”.

„Reporter BBC zatrudnił się w magazynie Amazona. Zbierał z regałów przedmioty zamówione przez klientów. Jego pracę kontrolowało urządzenie, na którym co pół minuty wyświetlały się nowe polecenia. Jeśli pracował zbyt wolno, włączał się alarm, a menedżerowie ostrzegali go przed sankcjami dyscyplinarnymi. Nocna zmiana trwała 10,5 godziny, przeszedł 17 km.

O tym, jak wygląda praca w magazynie giganta internetowej sprzedaży opowiedział wyemitowany w poniedziałkowy wieczór film BBC „The Truth Behind The Ckick”. Nagranie pokazano prof. Michaelowi Marmotowi, specjaliście od zdrowia publicznego. Stwierdził, że charakter pracy i wywierana na pakowaczy presja czasu zwiększają ryzyko chorób psychicznych i fizycznych. W odpowiedzi Amazon zapewnił, że powołani przez firmę niezależni eksperci orzekli, że o większym ryzyku nie ma mowy.

Kilka tygodni temu amazon ogłosił, że otworzy trzy magazyny na zachodzie Polski – pod Wrocławiem i pod Poznaniem. W każdym ma zatrudnić 2 tysiące stałych i 3 tysiące sezonowych pracowników. Spora część z nich będzie wykonywać taką sama pracę jak reporter BBC.

Serwis Wyborcza.pl zajrzał na strony Ministerstwa Gospodarki, gdzie są cytaty z konferencji prasowej z przedstawicielami Amazona. Liczymy, że inwestycja Amazona przyczyni się do dalszego rozwoju gospodarczego naszego kraju – mówił minister Janusz Piechociński. –Oferujemy inwestorom absolwentów z prawie pół tysiąca wyższych szkół i uczelni – dodał”.

Teraz już ja swoimi słowami.

Ostatni akapit przytoczonego artykuliku – jak mało co – obrazuje ministerialne i wicepremierowskie kompetencje Janusza Piechocińskiego, skądinąd człowieka zaangażowanego w to co robi i utrzymującego stały „kontakt z ludźmi”.

Przemawiałem niegdyś do niego jak do kogoś rozumnego:

  1. Ukaraj naganą Pawlaka, który samowolnie opuścił stanowisko w rządzie, choć ty – reprezentując PSL jako nowy prezes – miałeś dla niego dalsze zadania rządowe i polityczne;
  2. Przy okazji opieprz Tuska, że się „wmieszywuje” w grę PSL-owską, przyjmując pawlakową dymisję nawet bez konsultacji z tobą;
  3. Skoro Pawlak się obraził – wstaw w jego miejsce młodego Pietrewicza (Jerzy Witold, brat wicepremiera Mirosława), bo do niego Pawlak nic nie ma i nie będzie mu wkładał kija w szprychy, a sam Witek to gość z głową i poważnym życiorysem;
  4. Na tobie ciąży teraz odpowiedzialność za codzienną „redakcję” takich pojęć jak Gospodarz, Wieś, Prowincja, Gospodarstwo, Rolnictwo, a współredagowanie takich jak Patriotyzm, Naród, Tradycja, Ludowość, Samorządność, Spółdzielczość, Mała Ojczyzna;
  5. Na tobie ciąży konieczność (re)integrowania tzw. auxiliares (organizacji pomocniczych), takich jak biuletyny, muzea, zespoły, „cepeliści”, koła gospodyń, straż ochotnicza, świetlice wiejskie (wymarłe), uniwersytety robotnicze, ruch kombatancki, itd., itp.;
  6. Jeśli już chcesz robić wewnętrzną robotę ideową za pomocą Instytutu im. Macieja Rataja – to potraktuj to jako twój znak rozpoznawczy, poważnie, zrób z tego godny Historii twój wkład do dziejów ruchu ludowego;
  7. No, i przede wszystkim nie bierz tej fuchy rządowej, bo cię wszyscy zagrillują, a ty jako ktoś, kto nigdy nie grał w „załatwiactwo” stoisz na przegranej pozycji pośród tygla licznych interesów;

Mogłem mu tak powiedzieć, bo znamy się ho-ho! Nie usłuchał ani jednego słowa, a potem nasza znajomość zaczęła obumierać. Nie dał mi nawet osobistego (nie prosiłem o ministerialny) patronatu nad pisemkiem wyrosłym w dawnym budynku przy ul. Grzybowskiej.

Pisałem w swojej notce „Zjazd po poręczy zębatej”: Janusz Piechociński należy do tych, których polscy janczarowie globalnych strategów nieco przegapili: latami trzymano go w drugim garniturze przewidywalnej partii i tak miało być, a tu coś się przeorganizowało. Dlatego Janusz dziś przechodzi spóźniony egzamin, który pokolenie ’56 przeszło w latach 60-tych, pokolenie ’68 przeszło za Gierka, a pokolenie ’89 właśnie czeka na ogłoszenie wyników, przy czym raczej czarno widzę. Janusz nie jest młodzieniaszkiem, to stary wyga, ale wcale nie idzie „jak po swoje”, jego największą wadą jest to, że rozmaici „z legitymacjami” nie mają czego o nim napisać do przełożonych. Taki człowiek – pisałem już o tym – jest po prostu wkurzający. Jak tu go podejść?

Dlatego swój egzamin Będzie Piechociński zdawał upstrzony „pytaniami utrudniającymi”. Tak właśnie interpretuję samowolne, prywatne odejście Pawlaka z Rządu mimo, że Stronnictwo nie wycofało mu rekomendacji.

Kiedy się wsiada do pociągu, który podąża w nieco niewłaściwym kierunku, w niezgodzie z rozkładem jazdy, pośród krajobrazu mało zielonego, prowadzony jest przez zadowolonego z siebie maszynistę (może na prochach?), a steruje nim system znany z awaryjności – to tak, jakby nas posadzić okrakiem na poręcz i kazać wesoło zjeżdżać.

Janusz Piechociński, usiadłszy, bez entuzjazmu przecież, w takich warunkach, dzielnie walczy z grawitacją, bo wolałby, aby się nie zjeżdżało. Widać to na razie w sprawie motoryzacyjnej, a dziesiątki innych tematów już na niego czyhają. Na razie wykazuje talent, polegający na tym, by dużo mówić i nic nie powiedzieć. Ale zakulisowo testowany jest na obecność całkiem innych talentów. Nie on jeden zresztą. Jeśli ci sami, co z uwagą przyglądali się rejteradzie Pawlaka (w zmowie z Tuskiem), ocenią Piechocińskiego jako przydatnego – zrobi chłop karierę, bo dobry jest. Ale jeśli będzie wierzgająco-nierozumiejący – wyplują go, puszczą wolno na sam dół poręczy. Będzie marzył o posadzie wójta.

Przyznam się, że z coraz większą beznadzieją liczę na to, że ziszczą się januszowe zamiary co do utworzenia kręgu(ów) wypracowujących jakąś myśl szerszą i dalszą. Pamiętam hasło Instytutu im. M. Rataja (podobno powierzono sprawę Cz. Siekierskiemu). Podpowiadam też, że istnieje instytucja zespołu doradców politycznych.

No, ale to nie moja bajka, mnie polityka interesuje „zza weneckiego lustra”. Na razie przyglądam się minie Wicepremiera, kiedy filmowany popiersiowo wykręca się od dziennikarskich podpuch. Na czym siedzi i jak – kamery nie pokazują.

 

*             *             *

Trzebieniec, albo inaczej rzezaniec, zwany z grecka eunuchem, bywał szarą eminencją dworu, czasem obejmując wysokie urzędy państwowe, jak Pothejnos w starożytnym Egipcie lub Eutropiusz w Konstantynopolu, za panowania Arkadiusza. W Chinach wpływ eunuchów na bieg spraw państwowych datował się już od XV wieku. Pod koniec wieku XVII, za panowania dynastii Ming, liczbę eunuchów szacowano na 100 tysięcy (trochę cytowałem z wiadomego źródła).

Pisałem w notce „Eunuchy i rzezańce”, z podtytułem Naczelny Słowotoczny Rzeczpospolitej:

Jeszcze niedawno pisałem mu jak komu rozumnemu: daj statutową naganę Pawlakowi za samowolną, wbrew woli dowodzonego przez Ciebie Stronnictwa, podstępną rejteradę z Rządu, zrugaj publicznie Tuska, że przyjmując za Twoimi plecami pawlakową dymisję wtrąca się w ludowe fochy, wystaw młodego Pietrewicza na miejsce po ukaranym Pawlaku (w rodzinie Pietrewiczów wicepremierostwo to nie nowość), rób spokojnie swoją „trójpolówkę” (drużyna rządowa, drużyna parlamentarna, drużyna wewnętrzna-polityczna).

A ten wlazł jak ślepiec do chlewika, gdzie Pawlak i jego drużynnicy kręcą nim ścichapęcznie, podstawiając kukułcze jaja, gdzie kluczowe interesy i wiążące decyzje są poza jego optyką i zasięgiem, a z najwyższej grzędy Tusk pozbawia go i powagi, i zabawek, nawet jego chadeckie idee śpią znudzone nim do spodu, nie mówiąc już o zadęciu „w temacie” Instytutu im. Macieja Rataja. I teraz kwili niczym chędożona przez sępy turkaweczka. Koalicjant Kwiatkowski robi sobie z niego zwykłe jaja, prawiąc mu niby-dusery, a dwaj ordynariusze na niedzielnej herbatce u Rymanowskiego robią z niego furkoczący wiatrak. Żenada. Obciach. Bezjajeczność.

Na razie tyle

Forest Gump PL