Jaki jest dobry procent

2010-02-20 21:37

 

MOWA PISZCZYKIEM

/pamiętacie Obywatela Piszczyka (B.Kobiela, J.Stuhr), który uniżenie pyta niezadowolonego dyrektora od statystyki, jaki procent poparcia ludności dla władz byłby najwłaściwszy?/

 

Bardzo lubię dysputy polityczne, szczególnie te, które kończą się głosowaniem albo zakulisowym kompromisem. Ale lubię nie jako ich smakosz, tylko jako obnażyciel ich miałkości i podstępnego fałszu.

Są takie mechanizmy społeczne, w wyniku których – nierychliwie, ale nieuchronnie – Ludzkość przybliża się nieustannie do Sprawiedliwości, Racji, Prawdy. Właściwie Ludzkość od zarania powinna być w takie wartości po uszy zanurzona, ale jakoś tak się przyjęło, że z różnych powodów krążymy wokół tego stanu doskonałości, nie możemy stopami wyczuć w grząskim gruncie tego „punktu G”, w którym nikt nikomu nie miałby nic do zarzucenia. Im więcej grząsko pod nogami, tym bardziej narażeni jesteśmy na niezdrowe wiatry z różnych stron, wytrącające nas ze skupienia nad poszukiwaniem lepszego świata.

Kto wymyślił polityków – nie do końca wiadomo. Natomiast wiadomo, co oni wymyślili dla dobra ludzkości: potrawa ta nazywa się kompromis. Co on oznacza w praktyce? Ano:

-                            jeśli całe twoje logiczne rozumowanie prowadzi do wniosków, które niestety nie zgadzają się z powszechnie panującymi poglądami – powinieneś poczynić ustępstwa, chyba że jesteś Kopernik albo Giordano Bruno;

-                            jeśli ktoś cię kiedyś okradł, zdeptał, złamał karierę, a teraz ma wpływ na twoje życie, to powinieneś dla świętego spokoju zapomnieć mu dawne krzywdy, bo pamiętliwość niepokoi innych i burzy ciepły ład ustanowiony wszak przez ludzi dla ludzi;

-                            jeśli ktoś kiedyś gnębił cię za poglądy, a potem i tak wyszło „na twoje”, w dodatku gnębiciel dziś papuguje twoje poglądy – to przyznaj mu racje i dołącz się do niego, przecież sam wiesz, że ma rację;

I to jest właśnie nie do przyjęcia. Zupełnie niedawno jeden z moich „wychowawców” (każdy miał takich w tym bujnym okresie rozglądania się po świecie) w ferworze dyskusji zaczął przekonywać mnie, że nie osiągnę wszystkiego, co dobre, w 100 procentach. Jedyne, co w odpowiedzi mogłem zrobić, to zapytać: a jaki procent byłby właściwy dla Sprawiedliwości, Racji, Prawdy?

No, właśnie.