Idiotów-ci u nas dostatek
Należę do tej mniejszości – a może jestem jedyny taki – że średnio raz na tydzień coś takiego palnę, czego potem się wstydzę. Ale kogokolwiek spotkam, a tym bardziej w mediach widzę, słyszę i czytam – to on nie ma tej przykrej dolegliwości. Zatem jest mi smutno i głupio, jak w tej piosence Okudżawy:
Jest jakiś porządek na świecie tym, jest
|
Вот так и ведется на нашем веку:
|
Hm…
Po namyśle koryguję: otóż jest takie środowisko, które złośliwi nazywają karierowiczami, a życzliwi „najlepszymi reprezentantami” – w którym stopień zagrożenia „palnięciami” jest nieporównanie większy niż średnia krajowa. Każdy widzi, że stężenie wypowiedzi i czynów tego środowiska, które wskazują na jego niepoczytalność zbiorową, dalece przewyższa dopuszczalną kulturowo normę lapsusów, co przeczy tezie, że „jaki naród takie rządy”. Odnosi się wrażenie, że Opatrzność specjalnie pokarała Człowieka tym towarzystwem.
Możnaby to próbować objaśniać. Że niby im zależy na posłowaniu, ministrowaniu, dyrektorowaniu, naczelnikowaniu, sekretarzowaniu, posłowaniu, wojewodowaniu. Albo że w dużym napięciu żyją od rana do nocy. Ale to chyba nie to. Zdrowy rozsądek opuszcza każdego, kto w wyniku „demokratycznego” głosowania (dla zmyłki nazywanego wyborami) przekroczy barierę, za którą wszelkie wody są mętne, nurty pełne są wirów, kontakty międzyludzkie są lepkie, a podstawową konkurencją są zapasy w mazistym odstojniku nieczystości: nie wiedzieć czemu, akurat nieczystości gromadzą się wszędzie tam, gdzie mowa o „władzy”.
Większość z Was – Czytelnicy, bez urazy – nie zna podstawowego prawa społecznego: racja jest zawsze po stronie ciemniaków, bo łączą się w stada i do której „izby” nie wejdziesz – zawsze cię przegłosują. Stoją przy tej swojej racji i trzymają się jej kurczowo, bo nic innego poza tą racją nie mają. Ani serc, ani rozumu, ani szacunku dla innych, ani refleksji nad samymi sobą i tym co robią. Są jak opiłki, do których przykłada się silny magnes: układają się w zadany magnesem porządek, polaryzują się do tego stopnia, że nie ma takiego autorytetu, ba, nie ma najbardziej nawet oczywistego faktu, który zdołałby ich z tego namagnetyzowanego chóru wytrącić.
Nie, nie mówię o jakiejś konkretnej sile medialno-politycznej. Kolega Piotr L. z Wrocławia, jakby czuł, że dojrzewam do tej refleksji – podesłał mi buszujący po internecie rysunek:
Nic tak jak ten rysunek nie odda lepiej, co myślę o scenie politycznej AD 2016.
Okudżawa – nie wiedzieć czemu – na „duraków” był szczególnie zajadły. Zatem, nie chwalęcy się, zacytuję moją serdeczną koleżankę, która kiedyś w przypływie szczerości powiedziała w towarzystwie, że ja nie nadaję się ani do polityki, ani do dyplomacji, bo kiedy rozmawiam z ważniakami, to – niestety – mam taki wyraz twarzy i mowę ciała, że oni od razu wyczuwają, co ja o nich myślę.
Zamiast to skomentować, dam swoje koślawe tłumaczenie innej piosneczki Bułata:
Антон Павлыч Чехов однажды заметил,
|
Wielki pisarz Czechow, zauważył kiedyś Że mądrzy się uczą, zaś uczą – głupole Iluż ja tych głupich widziałem na świecie Męki tej orderem wręcz nie zadowolisz
Głupcy się najlepiej mają w swoich stadach Im przewodzi taki, co najgłupszy z nich Pacholęciem będąc, śniłem o tej chwili Gdy odleci stado, tam gdzie nie ma nic
Ech, wy, sny dziecinne, srodzeście zawiodły W jakim błędzie żyłem, wiem najlepiej sam Zagadkowy uśmiech mateczki Natury Mówi żem przegapił coś w tych swoich snach
Wszak ci rozgarnięci w pojedynkę chodzą Oni ponad wszystko unikają stad Łatwo wyłapać gołymi rękami Wkrótce co do sztuki pojmają ich tak
A jak już wyłapią, to nastaną czasy Których ni wymyśleć, ni opisać nam Z rozumnymi – kłopot, z durniem – niewygoda A gdzie złoty środek, kto wyważy nam?
Dobrze być przygłupem, choć to ciut krępuje Ale źle się kończy, gdy chcesz mądrym być Uśmieszek Natury –wieczna to zagadka Co ze złotym środkiem? – Musiał gdzieś się skryć… |
I co, oczekiwałeś, Czytelniku, jakiegoś uczonego podsumowania? Nie…, nie dam się wyłapać…