Góra z Rutkowskim et consortes - pacholęta finansjery

2013-11-29 14:13

 

Pajacem być – rzecz ludzka, ale czemu się z tym obnosić?

 

Marek Góra[1] i Michał Rutkowski[2] – to przedstawiciele Sukcesu, jaki odniosło pokolenie wyrosłe za Gomułki, dojrzewające za Gierka, dochodzące do rozumu za Jaruzelskiego i korzystające z dobrodziejstw Transformacji rozpoczętej nieśmiało przez rząd Mieczysława Rakowskiego.

Kiedy w Ministerstwie Pracy wiceksiężniczką była Ewa Lewicka (Kolegium Otryckie, potem PZPR, potem Solidarność, potem urzędy, potem służba megabiznesowi), ruszył buzkowy Wielki Marsz Czterech Reform. W przypadku reformy zwanej w skrócie emerytalną  Ewa nadzorowała przygotowania, czynione koncepcyjnie rękami obu panów.

Panowie zaprzyjaźnili się jako studenci SGH (Finanse i Statystyka), współzakładali Koło Młodych przy Polskim Towarzystwie Współpracy z Klubem Rzymskim (mogę mylić szczegóły nazwy) i kierowali nim pospołu. Marek – to syn jednego z szefów Instytutu Finansów przy Ministerstwie[3]. Rutkowski – to „syn ludu”, aktywny członek Studenckiej Grupy Partyjnej.

Cytujmy pedie i inne źródła.

W 1996 roku Rutkowski wziął urlop z Banku Światowego i powrócił do Warszawy aby objąć przywództwo grupy reformatorów (m.in. Marek Góra, Wojciech Misiąg, Aleksandra Wiktorow, Andrzej Bratkowski, Agnieszka Chłoń-Domińczak, Krzysztof Pater, Ryszard Petru) przygotowującej nowatorską reformę systemu emerytalnego w Polsce, zakładającą m.in. odejście od tradycyjnego repartycyjnego systemu zdefiniowanego świadczenia na rzecz nowoczesnego i długookresowo stabilnego systemu zdefiniowanej składki z istotnym filarem kapitałowym obsługiwanym przez prywatne fundusze emerytalne. Z poparciem ówczesnych pełnomocników rządu ds. reformy zabezpieczenia społecznego, Andrzeja Bączkowskiego i Jerzego Hausnera oraz ministrów finansów Grzegorza Kołodko i Marka Belki pierwsza część pakietu reform została przegłosowana przez Parlament RP w 1997 roku, a druga część w 1998 roku (z Ewą Lewicką jako pełnomocnikiem, Leszkiem Balcerowiczem jako ministrem finansów i Markiem Górą, następcą Rutkowskiego w roli dyrektora biura pełnomocnika rządu ds. reformy zabezpieczenia społecznego), otwierając drogę do wprowadzenia nowego systemu emerytalnego w Polsce z dniem 1 stycznia 1999 roku.

No, to przeszliśmy od słoniowej trąby do glisty[4].

System emerytalny w formule Bismarckowej zakładał, że ciemny lud lekkomyślnie nie dba o swoją przyszłość wydatkując swoje dochody na bieżąco, dlatego część tych dochodów pod państwowym przymusem lud oszczędzi, a potem będzie mu się to oddawało sukcesywnie, kiedy już nie będzie miał sił pracować[5]. Ten prosty algorytm biurokraci przez dziesięciolecia rozwinęli w „system”, którego naczelną zasadą jest tzw. repartycja, inaczej umowa międzypokoleniowa pay as you go (w skrócie PAYG). Świadczenia wypłacane są ze składek pracujących, którzy po osiągnięciu wieku emerytalnego będą otrzymywać pieniądze od następnych pokoleń.

Jako, że ludzie żyją coraz dłużej, a taki ZUS jest ściśle powiązany z Budżetem (i używany rozmaicie), w dodatku demografia płata figle (raz jest boom narodzin, innym razem przestajemy się mnożyć, co daje wyże i niże) – ten koncept wymaga albo ciągłego wzrostu odpisów emerytalnych, albo innych zabiegów łamiących ową umowę międzypokoleniową.

Jak dotąd zgadzamy się wszyscy.

Fachowcy od „inżynierii finansowej” wymyślili zatem patent, który rozpowszechniają po świecie. Polega on na tym, że zamiast trzymać „ludzkie” pieniądze w „nieproduktywnym” pudełku, wartoby je wrzucić na „rynek”, gdzie zarabiać będą, np. na obligacjach, na giełdzie, przez co nie tracą wartości. To jest świetny patent, ale tylko wtedy, kiedy spełni się kilka warunków:

  1. Pracownik ma gwarancję stałej, doraźnej kontroli tego, co robią z takim funduszem zarządcy. A to dlatego, że zarządcom „państwowego” funduszu można – formalnie – oddać pieniądze i utracić ich „własność” (PAYG), ale komercyjne zarządy nie są podmiotami zaufania społecznego, zajmują się biznesem, a nie opieką socjalną;
  2. Pracownik jest osobiście (a nie via OFE) ubezpieczony od ryzyka wpadki koniunkturalnej (rynek to rynek, biznes to biznes, nie wolno emerytury pozostawić na pastwę ryzyka jakby to był bazar z marchewką, bo to jest nasze życie przez 2-5-7-11-17-33 lata starości);
  3. Państwo ma – w imieniu pracowników – nieograniczone prawo monitorowania, co się dzieje z powierzonymi funduszom komercyjnym środkami;

Te trzy warunki nie zostały spełnione. Natomiast zarządy OFE zagwarantowały sobie niekulawy haracz za sam fakt, że operują cudzymi pieniędzmi (7%, a potem 3,5%), do tego OFE są tak skonstruowane, że obowiązuje ich nie prawo administracyjne (zarządcy nie są funkcjonariuszami odpowiedzialnymi przed urzędami, sądami i ludnością), tylko prawo cywilne (zarządcy są powiernikami komercyjnymi).

Dziś, kiedy Tusk – też nie niewinnie, tylko walcząc o spartaczony Budżet centralny – chwycił OFE za finansowe jaja, trwa wielka dyskusja o tym, czyje są pieniądze zalegające w OFR, i wychodzi – o zgrozo – że one są „zagraniczne” (zarządy OFE są w większości „nadane” przez finansjerę globalną), a na pewno nie sa państwowe i na pewno nie są pracownicze!

Oto miara przekrętu!

Marek Góra dzielnie stawia dziś czoła krytykom, a Balcerowicz jak zwykle dymi bez sensu. Rutkowski udaje że go nie ma, Lewicka prezesuje Izbie OFE. Pozostali – końce w wodę.

Winni są wszyscy inni, a rząd wychodzi na złodzieja, ofiarami rabunku są „zagraniczni”. No, czeski film.

Ci zaś, co na to wszystko zapracowali własnym potem, zaangażowaniem i trudem – w ogóle nie mają nic do powiedzenia, choć to im grozi zima emerytalna.

Gdybyż choć Góra był w stanie wykazać, jak po wprowadzeniu reformy dbał o to, by jej „dalszy ciąg” starannie zrealizowano zgodnie z zapowiedziami! A tak –powstaje podejrzenie, że Rutkowski zagrał z nami w jajo, a może w dupniaka… Na pewno tamtejszą delegację do Polski rozliczono mu w Banku Światowym rzetelnie i z nawiązką…

Forest Gump PL

 

 



[1] Za Pedią: Marek Góra (ur. 13 marca 1956) – wykładowca akademicki w warszawskiej SGH (obecnie w Katedrze Ekonomii i w Kolegium Analiz Ekonomicznych, specjalność: makroekonomia, systemy emerytalne, ekonomia pracy). Współautor reformy systemu emerytalnego w Polsce wprowadzonej przez rząd Jerzego Buzka. Związany z CASE (Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych). Doradca Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. Członek European Economic Association oraz European Association of Labour Economists oraz Collegium Invisibile;

[2] Za Pedią: Michał Rutkowski (ur. 20 października 1959 w Warszawie) – dyrektor ds. polityki społecznej w regionie Azji Południowej Banku Światowego odpowiadający m.in. za wsparcie Banku Światowego dla systemów edukacji, zdrowia i zabezpieczenia społecznego w Indiach, Pakistanie, Bangladeszu, Afganistanie, Sri Lance, Nepalu, Bhutanie i Malediwach. Najwyższy rangą polski urzędnik w centrali Banku Światowego w Waszyngtonie;

[3] Instytut Finansów dziś jest jednostką naukowo-dydaktyczną Akademii Finansów i Biznesu w Warszawie, ale powstał w styczniu 1963 roku przy Ministerstwie Finansów na podstawie Uchwały Rady Ministrów w drodze przekształcenia istniejącego od kilku lat Zakładu Naukowo-Badawczego w samodzielny instytut naukowo-badawczy;

[4] Jest taki żarcik studencki: kiedy przygotowałeś się do egzaminu o słoniach, a zadają ci pytanie o glistę, to mów tak: glista jest długa, mięsista i zwinna, jak słonia trąba, a słoń, wiadomo…;

[5] W 1889 r. kanclerz Niemiec Otto Bismarck zarządził, że emeryturę można wypłacać ludziom od 65 roku życia. Takiego wieku dożywali wtedy tylko nieliczni, a jeżeli nawet dożywali, to nie więcej niż kilka lat zostawali na garnuszku państwa (za Wprost).