Fenomen procedury

2011-04-09 05:31

 

/ukłony od Orwella/

 

Kiedy wymawiam słowo PROCEDURA – komputer reaguje natychmiast wysypem rozmaitych pomysłów, a Wikipedia poddaje się, podając dziesiątki znaczeń.
Na własne ryzyko podaję, że procedura – to uporządkowany i poparty przepisem prawnym, algorytmem albo instrukcją, ewentualnie rutyną lub zwyczajem zestaw czynności składających się na postępowanie, proces, sposób przygotowania, zadanie do realizacji.
Procedura występuje jako alternatywa Odruchu, Zdrowego Rozsądku, Intuicji, Reakcji – niekiedy bywając wobec nich komplementarną, ale częściej – zastępując je.
Procedury wypełniają w coraz większym stopniu rzeczywistość (publiczną, społeczną, wspólnotową), postrzegane jako element wyższej kultury, a nawet ucywilizowania.
Występują właściwie „wszędzie”, ale wymieńmy kilka obszarów: prawo (wymiar sprawiedliwości, pragmatyka), administracja (urzędy, organy, kariery, pragmatyka), edukacja (wymagania oświatowe, wymagania kwalifikacyjne), nauka (egzaminy, awanse naukowe, publikacje, sposób dochodzenia do wyniku naukowego), medycyna (rozliczanie leczenia, wymagania wobec placówek i wobec kadry medycznej), polityka (regulamin Sejmu, regulaminy urzędów i organów, ordynacje wyborcze), biznes (rejestracja, księgowość, sprawozdawczość, kodeksy), wytwarzanie (cykl produkcyjny, bhp, zasady w przypadku awarii), usługi (wymagania, reklamacje), bankowość i ubezpieczenia, ruch drogowy, transport publiczny (rozkłady jazdy, biletowanie), życie religijne, wynalazczość i racjonalizacja.
Ze swojej strony dodam, że wyszkoliłem się lub miałem “bliskie spotkania” z PRINCE2 (PRojects IN Controlled Environments) oraz w M_o_R (Management of Risks), P3M3 (Portfolio, Programme, and Project Management Maturity Model), ITIL (Information Technologies Infrastructure Library), ITSM (IT Service Management). Dodatkowo przyglądałem się PROCEDUROM medycznym (w tym ich tworzeniu, redagowaniu) oraz – jak pewnie każdy – doświadczam na bieżąco kilkudziesięciu równoległych procedur regulujących moje życie codzienne. To mnie częściowo upoważnia do publicznej refleksji na ten temat.
 
*             *             *
Umiem sobie wyobrazić siedem ważnych funkcji fenomenu procedury:

1.      Usprawniacz: praźródłem kulturowym (ekonomicznym) procedury jest pragnienie takiego uporządkowania jakiegoś obszaru, aby działał on sprawnie: dla tych celów tworzy się tzw. Systemy, z domyślnym optymistycznym założeniem, że istnieje taki modelowy system, w którym nawet najmniej zorientowany i najmniej pojętny osobnik od pierwszej chwili zachowa się poprawnie, jeśli tylko będzie posłuszny procedurom;

2.      Karierochron: człowiek, zwłaszcza rozwijający, umacniający swoją pozycję w jakimś obszarze, dąży do zrzucenia z siebie odpowiedzialności i obowiązków oraz do zabezpieczenia swoich korzyści z tej pozycji wynikających, na koniec do zagwarantowania dalszej kariery: procedury, które automatyzują i kolegializują wszelkie postępowanie – znakomicie temu służą;

3.      Totalizator: procedury przez sam fakt swojego istnienia oraz to szczególne uwarunkowanie (jeśli odejdziesz od procedury, popełnisz błędy, a cała odpowiedzialność spadnie na twoje barki) – powodują, że człowiek obniża we własnym sumieniu swoją skłonność do jakiegokolwiek ryzyka, więc nawet jeśli dysponuje alternatywą dla procedury – rzadko kiedy podejmie działanie widziane jako lepsze, chyba że zgłosi je poprzez inne procedury;

4.      Normalizator: ujarzmiony procedurami człowiek przestaje szukać rozwiązań najlepszych, ogranicza się do rozwiązań znormalizowanych, które coraz częściej utożsamia z „normalnymi” (typowymi, oczekiwanymi powszechnie, akceptowalnymi), szczególnie, że same procedury nierzadko definiują rozmaite normy, standardy, podają klasyfikacje i hierarchiczne typologie;

5.      Bezwładnik: procedury skracają, co prawda, sam roboczy proces decyzyjny (ograniczają go do wyboru algorytmu albo konstatacji kryterium wyboru), ale za to spowalniają wszelkie postępowania i procesy, stanowią coś w rodzaju legislacyjnej „gęstej mazi”, w której wszelki ruch wymaga wysiłku i czasu, zaś wszelkie odstępstwa są w praktyce niemożliwe: za nadzwyczajny i „wymagający procedur” uważa się każdy odruch, nawet „ulepszający”;

6.      Eliminator: procedury w prosty i oczywisty sposób wykluczają wszystkich i wszystko, co „nie pasuje” do procedur, znakomicie też usprawiedliwiają owo wykluczanie. Ma to zastosowanie w obszarach społecznych, gospodarczych, politycznych, administracyjnych, z zastrzeżeniem, że niekiedy pojawia się „stężenie krytyczne” okoliczności, które usprawiedliwia, a nawet „wymaga” działań pozaproceduralnych: wyrokowanie, kiedy ma to miejsce, obciążone jest niekiedy nadzwyczajnym ryzykiem;

7.      Autokontroler: kiedy w świecie procedur rodzi się pytanie o poprawność, sensowność, sprawność, ekonomiczność, itd., itp. – zamiast odnieść się do tego, co naoczne i namacalne – uciekamy się do porównania rzeczywistości z regulującymi ją procedurami i w ten sposób uzyskujemy „naszą” ocenę, najczęściej dla nas samych niezrozumiałą, a najlepszą ilustracją tego są miliony doświadczanych codziennie absurdów, niektóre z nich podają „zdumione” media;

 
Uzasadnione jest podejrzenie, że procedury jako fenomen są wykorzystywane jako narzędzie monopolizacji (w formule „nano”, „mikro” i „zwykłej”), a wraz z nią jako narzędzie wykorzystywania „jednych przez drugich”.
I to jest właśnie cywilizacyjne wyjaśnienie tego fenomenu.