Esejątko w sprawie Woli

2016-09-30 07:43

 

Jako adept ekonomii zaczynałem w pewnej „szkole głównej”, w Polsce uchodzącej do dziś za prestiżową i najważniejszą w tej branży. Kształciłem się tam na ekonometryka, bo byłem z tych, którzy mają w sobie poszukiwanie św. Graala, kamienia filozoficznego, genialnego „wzoru na wszystko”.

Na szczęście, zarówno w „szkole głównej”, jak też w szerzej rozumianym ruchu naukowym spotkałem ludzi, którzy naprowadzili mnie na ślady wiodące ku temu, że cała ta fenicjańska ekonomia – to pasztet z wzorów, wskaźników, tabel, wykresów, sztanc, formułek, parametrów, statystyk, którymi obudowuje się myślenie o gospodarce zupełnie tak samo, jak wyznawcy poglądu o centralnym położeniu płaskiej Ziemi pośród Uniwersum – budowali durnowate, sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, ale za to „uczone” modele wyjaśniające, dlaczego większość ciał niebieskich – w tej koncepcji – odtańcowuje na nieboskłonie rodzaj tańca św. Wita (epicykle, deferenty, ekwanty), zdecydowanie „psychiatryczny”, jak cała teoria ptolemeuszowska. Galileo Galilei swój pogląd na dokonania tej astronomii przedstawił w dziele pod katalońskim tytułem „Diàleg Sobre els Dos Grans Sistemes del Món”.

/ptolemeuszowski taniec św. Wita, a poniżej - jego przyczyna: błędne założenia modelowe/

/geocentryczny model „nieba”/

/kopernikański model „nieba”

Moja podejrzliwość wobec ekonomicznego, „naukowego” Fenicjum[1] jest powodem, dla którego jeszcze studiując zanurzyłem się w zagadnienia teorii ekonomii, a potem poszedłem w kierunku filozofii ekonomii, czyli rozważań o istocie, paradygmatach, praźródłach, prawach i zasadach.

Niniejszy esej (szkic zaledwie) wieńczy rozprawę zatytułowaną „Metawymiary ekonomii”, którą polecam każdemu, kto jeszcze nie zaczął zgłębiać ekonomii w trybie akademickim. Ale nie zawadzi, by zapoznali się z nim wszyscy uważający się za ekonomistów.

Nie przyjmuję do wiadomości narzekań na „trudny język”: to jest zwięzły tekst dla zainteresowanych „pochodzeniem” ekonomii, a nie dla elektoratu, łaknącego, by wszystko było pachnące, estetyczne oraz łatwe.

 

*             *             *

Gospodarka to pole podejmowania decyzji: decyzje gospodarcze hasają tabunami. Każda z nich jest wyrazem ludzkiej woli, niekoniecznie wyrazem dojrzałym, poważnym, odpowiedzialnym. Ale za to wpisanej w uniwersalny fenomen Woli: każdej woli, nie tylko człowieczej.

Wyjaśnijmy od razu, że chodzi o cechę psycho-mentalną (choć filozofowie we wszelkim „ruchu”[2] doszukują się „pierwiastka wolicjonalnego-wolitywnego”[3]). W obszarze psychologii mówimy o samoświadomości (wola jako podstawa, tło, prymarna okoliczność podmiotowych decyzji) oraz o nie-samoświadomości (wola jako wyraz popędów[4] nie kontrolowanych przez „ja”).

Podkreślmy: uniwersalny fenomen woli obejmuje wszystko co żywe (teoretycy preferują rozważania o "wolnej woli", co przekłada sie na tresć słowników, encyklopedii i podręczników):

/rysunek przedstawia, podobno już mniej aktualny, schemat „pięciu królestw” Roberta Whittakera/

Osobowość (zdolność i zarazem skłonność do poznawania rzeczywistości i przystosowania-pozycjonowania się w niej) ma cztery wymiary:

1.       Instynkt odkłada się w doświadczenie (indywidualne i kolektywne), nabywane niejako metodą „prób i błędów”;

2.       Intuicja odkłada się w wyczucie (również w wymiarze jednostkowym i zbiorowym), pozwala ono wnioskować „bez dowodów” (patrz: parmenidesowska-platońska „doksa”);

3.       Emocja odkłada się w dialektyczny (konkurentny[5]) pakiet wartości, fundament etyczny (dobro-zło, piękno-brzydota, prawda-fałsz, sprawiedliwość-niesprawiedliwość, prawość-nieprawość): patrz helleńskie pojęcie „gnōmē”, mniemanie;

4.       Wyrafinowanie odkłada się w epistemę (wiedzę, rozum, mądrość), której elementem wieńczącym jest uświadomienie sobie „JA”, w konsekwencji – egoizm, rujnujący uspołecznienie, w tym sensie suicydalny;

Dojrzewanie osobowości (wszystkiego co żywe) od zarania życia pokazuje poniższy, uproszczony schemat. Schemat ten jest podstawą odrębnego eseju, tu zaś w wielkim skrócie objaśnijmy użyte w nim pojęcia.

Rysunek-schemat dzieli rozwój organizmów żywych na dwie przeciwstawne sobie ery, mimo przeciwstawności będące jednak „na dialektyczną modłę” kontynuacją: Innatyzm i Nurturyzm. Niech Czytelnik nie będzie zaskoczony, jak dużo da się poniżej „wycisnąć” z tego niewielkiego rysunku.

Innatyzm[6] – to rzecz o tym, że kolejne generacje przenoszące „samolubny” gen[7] - przenoszą też doświadczenie pokoleń rodzicielskich, można powiedzieć, że owo doświadczenie przodków jest w nich „wrodzone” w darwinowskim procesie selekcji. To pozwala osobnikom-jednostkom-indywiduom oraz ich konstelacjom na zdobywanie własnych, nie nabytych doświadczeń poprzez uprawianie biopolityki, czyli tej „składowej” życia, która wiąże się z pozycjonowaniem, zdobywaniem nano-monopolu na swoje miejsce, swoją rolę, swoje znaczenie dla „pozostałych”. Poręcznie jest tu wprowadzić pojęcie „vito politicus”, na myśli mając właśnie owo pozycjonowanie, owe nano-monopole[8]. Vito politicus[9], a właściwie biopolityka, jest swoistą „aplikacją” wgraną w odwieczne cechy życia, jakimi są metabolizm i prokreacja, które łącznie składają się na „vito perpetuus”, czyli „przetrwalnikowa pigułka życia”.

Nurturyzm[10] – to dojrzewający biologicznie, życiowo, kulturowo ciąg DOKSA-GNŌMĒ-EPISTEME, które przeprowadzają fenomen życia od sacrum ku profanum, od boskiej jedności ku egoizmowi tak skrajnemu, że pozwala on – na przykład człowiekowi – obrócić się przeciw osobnikom własnego gatunku, i to nie incydentalnie, w chwilach przesileniowych, tylko stale, poprzez montaż kulturowy. „Homo homini lupus est” – raczył się wyrazić T. Hobbes, a ślepo mu w tym wtórujący A. Smith – etyk-moralista – złagodziwszy nieco wymowę tego wyrażenia, sporządził „Teorię uczuć moralnych”[11] jako receptę mającą cudownie przeistoczyć suicydalną, bezpardonową grę wszystkich ze wszystkimi o wszystko w samoregulujący się Rynek-Demokrację. Nie on jeden utopijnie odwoływał się do humanizmu, do ducha człowieczeństwa, by „nie patrzeć” na to, do czego zdolny jest człowiek chciwy.

Nurturyzm to naczelny budulec Kultury: to formuła ustawicznego, nie mającego końca poszukiwania i wdrażania rozwiązań-instalacji wychowawczych, kształtujących, formatujących poszczególne osobniki i ich niewielkie konstelacje (rodziny, sąsiedztwa, wspólnoty). W pracach pierwszych antropologów badających „ludy nie skażone cywilizacją”, ale też – co równie łatwo widać w literaturze – w pracach badaczy takich fenomenów jak mrowisko, rój, ławica, lot (ptasi), stado, widzimy jak „vito politicus” przeistacza się w „vito faber”, tenże przeistacza się w „vito sapiens”, aż ostatecznie spośród ssaków człekokształtnych wyodrębnia się „quattro homo”, czyli Człowiek Czterech Racji.

1.       „Vito politicus” – zatem – to „vito perpetuus”, który niepostrzeżenie wchodzi na drogę kultury[12], instalowania rozwiązań formatujących życie, ale jeszcze dominuje w jego postrzeganiu „wszystkiego co jest” – doświadczenie wrodzone i nabyte, jeszcze jest zanurzony w Innatyzmie[13];

2.       DOKSA (gr.-koine: δόξα), czyli wiedza nienaukowa, nie udowodniona, oparta na intuicyjnym „mniemaniu”, nabiera znaczenia dla organizmów żywych, kiedy „już-już mająca wygasnąć” intuicja (bo wypiera ją emocja) chwyta pomocną dłoń wyrafinowania. To jest chrzest egoizmu[14]. To co dobre, piękne, prawdziwe, sprawiedliwe, prawe – na skutek rosnącej wprawy w wartościowaniu staje się „dobrem rzadkim”, bo wyznacza wektor dążeń, potrzeb: to powoduje, że malejący udział instynktu w osobowości nagle zaczyna rosnąć, bo jeśli satysfakcję przynoszą „dobra rzadkie”, to doświadczenie w ich rozpoznawaniu i zdobywaniu staje się na nowo ważne: ujawnia się egoizm biopolityczny, w postaci zdolności i skłonności do reprodukowania swojej podmiotowości. Atawizm: ośmioletni osobnik ludzki – jako homo politicus – przez kilkadziesiąt następnych miesięcy będzie sobie „mościł” pozycję pośród pozostałych, gryząc, dzieląc kuksańce, podłączając się, łasząc się i grożąc. To wyczerpuje zdolność efektywnego „prowadzenia” człowieka i jego konstelacji w konwencji Innatyzmu. Współistnienie i współ-oddziaływanie odrodzonego instynktu, kwitnącej intuicji i pączkujących emocji tworzy fenomen „vita faber”[15], czyli życia zdolnego do wytwarzania dóbr rzadkich, co poniekąd odciąża, a niekiedy zupełnie uwalnia życie od biopolitycznego pozycjonowania (po co mi nano-monopole[16] ustanawiać, sam sobie wytworzę, czego mi trzeba)[17];

3.       GNŌMĒ (gr.-koine: γνώμῃ), czyli rozrastający się komplet narzędzi do rozróżniania dobra, prawdy, piękna, sprawiedliwości, prawości od ich przeciwieństw – nabiera znaczenia dla organizmów żywych łaknących „intencji”, kiedy „już-już mająca wygasnąć” emocja (bo wypiera ją wyrafinowanie) chwyta pomocną dłoń Flow[18]-Pasjonarności[19]. Innatyczna biopolityka staje się przestarzałą, „przechodzoną” formułą, skoro życie odkrywa, że dobra rzadkie może sobie dowolnie obmyślać i wytwarzać-preparować-projektować-wdrażać. Wytwory własne stają się fetyszem: takie „adresy” jak gniazdo, barłóg, mrowisko, żeremie – to podstawowe zadanie wszystkiego co żywe, miejsce gromadzenia dorobku i nabywania elementarnych umiejętności społecznych: jednym słowem – DOM. Pojawiają się w Kulturze elementy inżynierii technicznej i inżynierii społecznej, te zaś wymagają nie tylko prostej zręczności, siły, ale też „kwalifikacji intelektualnych”, co jest świetną okazją, by na styku odrodzonych emocji, wybujałego wyrafinowania i całkiem nowego fenomenu „DOM-u” wykreował się „vita sapiens”[20], życie myślące, zdolne do konfabulacji, dedukcji, indukcji. Co najbardziej intryguje, egoizm zagnieżdżony w DOM-u przeistacza się w osobliwy "ordo-egoizm" (egoizm normatywny, ład egoistyczny), który w miarę rozwoju życia staje się oczywistą patologią: w sferze metabolizmu Człowiek (najwyżej w "cywilizacyjnym łańcuchu pokarmowym") wciąż poluje, nawet jeśli nie jest głodny, co oznacza nie tylko obżarstwo i opilstwo, ale i bogacenie się bez pohamowania, w sferze prokreacji Człowiek jest w "ustawicznej rui", czyniąc z niej zabawę i stwarzając sobie problemy na tym tle (antykoncepcja, aborcja), w sferze biopolityki Człowiek ustawicznie poszukuje powodów do wojny, w rzeczywistości - do wyzysku i do ludobójstwa, nawet w sytuacjach, w których każdy inny gatunek wiedziałby "jak się dogadać";

4.       EPISTEMA (gr.-koine: ἐπιστήμη) – to wynik nasycenia ożywionej orientacji (postrzegania świata) wiedzą, rozumem, mądrością, jak również nasycenia rzeczywistości „kokonami” DOM’ów i zawartego w nich dorobku, wszystko to w takim „zagęszczeniu”, że wyrafinowanie „jest usprawiedliwione” w swoim wygasaniu, a u-fetyszyzowany dorobek życiowy „sam myśli i sam kreuje”, odsuwając od tego procesu „vita sapiens”. Mamy do czynienia z wyniesieniem instynktu, intuicji, emocji i wyrafinowania „poza” jednostkę (osobnika, indywiduum) – a to, co zdołał on wcześniej stworzyć (jego dzieło) przejmuje te przesłanki poznania-zorientowania, profesjonalizuje je i „myśli” za osobnika (i za jego konstelację). To się nazywa alienacja: wyobcowanie (wyniesienie „poza”), przeciwstawienie (dzieło przeciw żywemu, przeciw swojemu s-twórcy), przemożność (dzieło może więcej niż s-twórca) i powodowanie (ogon kręci psem, dzieło kręci twórcą)[21]. Paradoksalnie alienacja przywraca żywotność wyrafinowaniu, kiedy dzieło – trwalsze od wszelkiej kultury – pozwala wokół siebie nanizać nowe kultury w miejsce zamierających: tu pojawia się Człowiek jako jedyne „żywe”, które uświadamia sobie własne JA (apogeum egoizmu), które zdolne jest rozumnie analizować swoje własne dzieło, na gruzach i kosztem starej kultury budować nową, układając Kultury wokół wspólnego trzpienia w ciąg Tradycji zwany Cywilizacją. Żywe – tu: Człowiek – staje się dodatkiem do własnego dzieła, ale właśnie ta alienacja powoduje, że prastara Biopolityka odradza się jako Imperatyw Postępu: POPRAWA STATUS QUO (minimalizacja fatygi, maksymalizacja korzyści) oraz MAGNIFICENCJA (potężnienie i sakralizacja) znakują Cywilizacje i w ten sposób stemplują Wolę Żywego, tym razem już wyłącznie jako Wolę Człowieka-Ludzkości;

Cztery powyższe punkty pokazują drogę: od „vito perpetuus” zajętego metabolizmem i prokreacją, uszlachetnionego biopolityką (vito politicus) – aż po Imperatyw Postępu nanizany na Cywilizacje (ciągi Kultur), co rodzi człowieka współczesnego, czyli „quattro homo”, wyposażonego w czterowymiarowy imperatyw postępu.

Quattro homo – to zresztą ostatni akt postępu: uważna obserwacja fenomenu Człowiek każe spostrzec, że fenomen ten rozpada się na dwa podgatunki:

1.       Fenomen szlachetny – to człowiek (ludzie), który funkcjonuje w kokonie Domu, oświaty, kultury, bezpieczeństwa, infrastruktury, państwa, gwarantowanego dochodu, w tym sensie nigdy nie osiąga dojrzałości osobniczej (pozostaje infantylny do końca życia), w poza-kokonowym świecie przetrwałby niedługo.

2.       Fenomen podły – wcale nie ma lepiej: to człowiek (ludzie) żyjący w świecie zrujnowanym, zdegenerowanym, spaskudzonym pod każdym względem dla wytworzenia kokonów. Nie jest to więc świat „dawny”, tylko świat dolegliwie „dzisiejszy”, tylko wrogi człowiekowi, toksyczny, zgubny.

Ukuliśmy już – jako Ludzkość – takie terminy „rozdwajające”, jak Wykluczeni, Proletariat, Imigranci, Niewierni, Dysydenci – i wiele innych, które są stemplem znakującym rodzący się fenomen podły. I żadnej recepty na to, poza rzadką „inmatrykulacją”, filantropią, „walką z terroryzmem”, „walką z epidemiami”, itp., itd.

Tu się właśnie (s)kończy Wola.

 



[1] Nazwałem tak (Fenicjum)  „gmach ekonomii”, na którego najlepszych kondygnacjach zasiadają nobliści (w większości matematycy, na pohybel kupieckiemu myśleniu „winien-ma”, dominującemu w teoriach ekonomicznych;

[2] Ruch pojmujemy jako wszelkie zmiany, które przenoszą cokolwiek z jednego położenia-stanu w inne: przemieszczenie topograficzne (względem innych obiektów lub tła), przeistoczenie immamentności, przepływ substancji lub energii, istotna zmiana właściwości (kolor, kształt, masa, temperatura, gęstość, twardość), rozwój lub jego przeciwieństwo, reprodukcja zawężona, prosta, rozszerzona, bycie w procesie;

[3] Wolicjonalny/wolitywny (średniowieczno-łacińskie volitio ‘chęć, wola’) – w psychologii: oparty na akcie woli, zależny od woli, odnoszący się do niej

[4] Niepotrzebnie w taki sposób psychologowie oślepiają się na istnienie woli w innych królestwach niż zwierzęce (np. wyraźnie podkreślają, że rośliny jedynie „reagują”, a nie działają podmiotowo);

[5] W słowie „konkurentny” staram się zawszeć takie znaczenia jak „rywalizacja”, „przeciwieństwo”, „symbioza”, „gra”;

[6] Racjonalizm genetyczny, natywizm, innatyzm – pogląd dotyczący natury źródeł poznania (genezy poznania), przeciwstawiający się empiryzmowi genetycznemu. Według racjonalistów genetycznych umysł ludzki dzięki samej swojej konstrukcji posiada wiedzę lub uposażenie mentalne, która jest wcześniejsza od doświadczenia (przede wszystkim zmysłowego). Wiedza ta ma charakter pewny i poprzedza wszelkie poznanie nie tylko w sensie czasowym (jako "wiedza wrodzona"), ale przede wszystkim jako warunek wszelkiego poznania (por.: Pedia);

[7] Zapożyczyłem to sformułowanie od Richarda Dawkinsa – „The Selfish Gene”, 1966. Dawkins stworzył określenie "samolubny gen" dla wyrażenia hipotezy przyjmującej jednostkę doboru naturalnego jako gen (w przeciwieństwie do osobnika, gatunku czy populacji). Według tej koncepcji jest to właściwy sposób analizowania ewolucji, jako że proces doboru naturalnego obserwowany na poziomie organizmów lub populacji nigdy nie wykracza poza dobór na poziomie genów. Tendencja do maksymalizacji zdolności przetrwania i reprodukcji, co zapewnia większą liczbę istniejących kopii genów, prowadzi do stabilnej strategii ewolucyjnej (por.: Pedia);

[8] Vito politicus jest pojęciem przetworzonym od „homo politicus” (człowiek ustawiający się w politycznej przestrzeni społecznej): takie ustawianie się jest cechą wszelkich form i postaci życia, nie tylko człowieka;

[9] Sformułowanie to jest rozszerzeniem na wszystkie królestwa życiowe sformułowania „homo politicus”, czyli człowiek uwikłany w grę polityczną, rozumianą jako gra o pozycję pośród (i na tle) innych ludzi i ich konstelacji. Termin ten odnosi się do ludzi, dla których polityka jest bardzo ważnym obszarem życia społecznego; sensem ich życia jest dążenie do pełnienia ról politycznych, czyli sprawowania władzy. Homo politicus interesuje się polityką, posiada rozległą wiedzę w tej dziedzinie. Może on też mieć doświadczenie praktyczne. Pełnienie ról politycznych może być dla niego zajęciem pozazawodowym albo pozytywnie wartościowaną profesją. Pojęcia tego użył Arystoteles w swoim dziele „Polityka” (Πολιτικά). Według niego człowiek jest istotą stworzoną do życia w państwie (por.: Pedia);

[10] Nature versus nurture (z języka angielskiego, także nature vs. nurture, nature or nurture, termin tłumaczony na polski różnie: "natura czy wychowanie", "natura czy kultura"; termin angielski jest często stosowany w języku polskim bez tłumaczenia) – spór naukowy dotyczący tego, czy w procesie kształtowania się osobowości bardziej istotny jest wpływ środowiska (wychowanie, kultura, itp.) czy biologia (hormony, geny, itp.). Za twórcę terminu uważany jest Francis Galton, który użył go w tytule artykułu z 1874 r. zatytułowanym "English men of science: their nature and nurture" [Angielscy ludzie nauki: ich natura i wychowanie]. Rozważania dotyczyły udziału cech wrodzonych i czynników środowiskowych na posiadanie wybitnych zdolności naukowych (por.: Pedia);

[11] Adam Smith, “The Theory of Moral Sentiments”, 1759;

[12] W innym miejscu definiuję Kulturę jako „trójnóg” Pracy (fatygi podjętej dla korzyści), Konsumpcji (czerpania z otoczenia tego co pożądane, satysfakcjonujące) i Intymności („autystycznych”, nierozpoznawalnych dla społecznego otoczenia spraw z obszaru „gospodarki personalnej”;

[13] Organizmy żywe rozpoczynają swoją doczesną wędrówkę „perpetualnie”, czyli walcząc o trwanie. Używają w tej sprawie „samolubnego” genu, pozwalający przenieść życie poprzez kontynuację prokreacyjną (potomstwo jest niemal zawsze doskonalsze od rodziców, bo reprezentuje najlepsze ich mutacje, do tego twórczo wymieszane (skombinowane). Oznacza to, że kolejne pokolenia nie tylko zdobywają własne doświadczenia, ale też „noszą w sobie” doświadczenia generacji poprzednich);

[14] Kiedy pojawia się wyrafinowanie[14] jako platforma postępu poznawczego, to wygasające dotąd znaczenie intuicji dostaje „nowego pchnięcia”, nadając treść nowemu fenomenowi, któremu w obszarze gospodarczym na imię „rynek”, a w sferze politycznej nazywa się „demokracja”. Człowiek staje się „homo faber”, co oznacza, że nie tylko rywalizuje (jak „homo politicus”) o dobra rzadkie, ale też sam je stara się wytworzyć, wcześniej je umyślając-koncypując (patrz: moment idealny pracy). Doksa – czyli mniemanie, orientacja nienaukowa, staje się przewodnikiem człowieka, a zamiast doświadczenia naturalnego (innatyzmu) pojawia się fenomen społeczny Nurturyzmu, przenoszenia na jednostki zbiorowego wychowania, kształtowania osobowości, formatowania;

[15] Homo faber (dosłowne tłumaczenie z łac. „człowiek zręczny, majster”) – pojęcie z antropologii oznaczające człowieka wytwórcę, twórcę, człowieka pracy. Przeciwstawiany jest homo ludens – człowiekowi zabawy i deus faber – Bogu twórcy. Vito faber – to rozszerzenie tego pojęcia na wszystkie królestwa życia. Angielsko-języczna Pedia: In Latin literature, Appius Claudius Caecus uses this term in his “Sententiæ”, referring to the ability of man to control his destiny and what surrounds him: Homo faber suae quisque fortunae (Every man is the artifex of his destiny);

[16] Nano-monopol – jedno z elementarnych zachowań ekonomicznych, na przykład „zaklepywanie” sobie miejsca w kolejce, by w niej nie stać, tylko wykorzystać czas na uzupełnienie zakupów;

[17] Takie budowanie orientacji w rzeczywistości (jej zdalnego kontrolowania) dominuje pośród organizmów żywych w pierwszych fazach dojrzewania, a u człowieka (patrz: atawizmy) ma miejsce w niemowlęctwie i wczesnym dzieciństwie (w moim przekonaniu – zaczyna wygasać w wieku ok. 8 lat, kiedy człowiek zaczyna rozróżniać dobro i zło, czyli otrzymuje przesłanki bycia obywatelem. Np. łatwo jest zauważyć, że większość społeczeństw czy religii oferuje członkom wspólnot-społeczności przejście rytu inicjacyjnego (obrzezanie, chrzest, szkoła, nominacja na mężczyznę-wojownika-łowcę, a nawet małżeństwo) właśnie po przekroczeniu wieku ok. 8 lat (niech nas nie zmyli „szkoła dla sześciolatków”: pierwsze semestry to zabawa w edukację, a nie regularne nauczanie);

[18] Żywotność osobnicza;

[19] Żywotność zbiorowa, społeczna, kolektywna, np. etnosu;

[20] Vita sapiens: potoczny pogląd, że Człowieka od świata zwierząt dzieli umiejętność myślenia – nie da się obronić. Pedia kłamie podając: Człowiek rozumny (Homo sapiens) – to gatunek ssaka z rodziny człowiekowatych (Hominidae), jedyny występujący współcześnie przedstawiciel rodzaju Homo. Liczne eksperymenty wskazują na zdolność innych gatunków do twórczego i analitycznego myślenia oraz tworzenia języków opisu rzeczywistości. Może to nie jest takie myślenie, jak ludzkie (np. mrówka potrzebuje „kolektywu” w postaci mrowiska, by jako gatunek w pełni ujawnić tę zdolność). Małżeństwo paleontologów, Louis Leakey i Mary Leakey, w latach 60. XX w. postawiło hipotezę, że przed ok. 1,9 miliona lat temu Homo habilis (człowiek zręczny) dał początek gatunkowi Homo erectus (człowiek wyprostowany), z którego mniej więcej 190 tys. lat temu wyewoluowali obecni ludzie. Korzystali oni z odkryć dokonanych w wykopaliskach prowadzonych przez ich synów, Jonathana i Richarda Leakeyów w Wąwozie Olduvai w Tanzanii. Obecnie większość naukowców zgadza się, że Homo habilis jest przodkiem wszystkich późniejszych gatunków z rodzaju Homo, w tym również – choć nie bezpośrednio – człowieka rozumnego (por.: Pedia);

[21] Pojęcie alienacji wprowadzone zostało przez Hegla, dla którego oznaczało stawanie się obcym państwa wobec ducha dziejów. Według Marksa, człowiek z natury twórczy pod wpływem tego, iż staje się on częścią maszyny, zatraca swoją wolność i możliwości twórcze, poprzez co izoluje się od rzeczywistości społecznej. Według Herberta Marcusego człowiek pod wpływem alienacji ogranicza swoją aktywność do produkcji w 8-godzinnym dniu pracy oraz konsumpcji. O ile u Hegla termin alienacja służył głównie do opisu procesu rozwoju ducha, u Feuerbacha określał stan przeniesienia przez człowieka własnych przymiotów gatunkowych na stworzoną przez siebie ideę nieistniejącego (jako byt) Boga; ów stan zubożenia człowieka miał być zniesiony dzięki odzyskaniu w sobie samym obiektywizowanej w Bogu doskonałości i nieśmiertelności. Gdy w teoriach społeczeństwa masowego analizowano przyczyny rozchwiania więzi spajających grupy pierwotne (rodziny, społeczności lokalne), termin alienacja pojawił się nowym kontekście; odnoszony już przez Maxa Webera nie tylko do wyobcowanych robotników, zaczął być wykorzystywany przez marksistów, egzystencjalistów, psychoanalityków i teologów, którzy kojarząc alienację z procesem odrywania się wytworów ludzkiej działalności od swych twórców, reifikacji (urzeczowienie) produktów ludzkiej pracy, instytucji społecznych lub idei, wskazywali na niebezpieczeństwo podporządkowania im człowieka. We współczesnych badaniach socjologicznych społeczeństwa poprzemysłowego oraz zjawiska migracji zarobkowej zwraca się uwagę na istotna rolę anomii społecznej w rozwijaniu się alienacji, a alienacji w powstawaniu zjawiska anomii indywidualnej. Anomia społeczna związana jest z podziałem pracy - prowadzi do nieutożsamiania się pracownika z wykonywanym przez siebie zawodem. Anomia indywidualna jest jednym z istotnych czynników prowadzących do samobójstwa (Émile Durkheim, Robert Merton). Por.: Pedia;