Chylę czoła. Wieści z kraju, którego nie było

2017-12-04 13:09

 

Jak wiadomo, hitlerowców z Polski wykurzył desant brytyjski i amerykański, w Normandii i na Sycylii. Nie wchodzę w szczegóły, bo ten moment przegapiłem w podręcznikach reżimowych, z których uczyłem się w podstawówce i ogólniaku.

W każdym razie dziś już zmądrzałem i wiem, że aż do ogłoszenia III Rzeczpospolitej – Polskę porastały przez długie lata jałowe stepy i zasypywały hulające piaski pustyni. Dlatego ten okres „paleologiczny” nie ma swojego numeru w polskiej narracji historycznej: Druga Rzeczpospolita skończyła się w 1939 roku, a Trzecia – narodziła się w roku 1989. Kraj zniknął jak kamfora, po czym z tej pustki – niczym feniks – powstała Polska Transformacyjna.

Ktoś bystry powie: nie bredź, Janie, przecież przez te wszystkie lata działał Rząd II Rzeczpospolitej, na uchodźctwie, następnie oddał swoje kompetencje do rąk Lecha Wałęsy. Chylę czoła.

Dziękuję dzielnej, Niepodległej Armii Rządu na Uchodźctwie, że wspomogła Amerykanów i Brytyjczyków przegonić hitlerowców znad Wisły i rozciągnąć polskie włości na zachód aż do Odry i Nysy, a na północ do Bałtyku, przy okazji zagospodarował pradawne ziemie pruskie, jaćwieskie, itd.

Dziękuję Rządowi Londyńskiemu, że oddał Ukrainie, Białorusi i Litwie tereny, które kilkanaście pokoleń wcześniej zostały skolonizowane przez nigdy nie sytych możnowładców-feudałów, i które to ziemie eksploatował „do spodu”, przy okazji krzewiąc tam cywilizację, np. w postaci dwóch znaczących uniwersytetów.

Dziękuję Najjaśniejszej Władzy Londyńskiej, że wprowadziła na terenie całej Polski – dziś dopiero na świecie rosnącą w popularność – zasadę Minimalnego Dochodu Gwarantowanego, ale nie tak „za nic”, tylko poprzez pełne zatrudnienie i rozmaite systemowe zabezpieczenie powszechnej edukacji, opieki zdrowotnej, wypoczynku. Dzięki temu każdy mógł poczuć się „niegorszym od innych”, godnym, każdy miał otwartą drogę awansu społecznego, a niektórzy, co chcieli więcej – mogli się „podlizać” i awansować szybciej.

Dwa pokolenia Polaków żyły – dzięki przenikliwości Władzy Londyńskiej – nie znając plagi bezrobocia, zaczynały każdy dzień z poczuciem bezpieczeństwa socjalnego, były wolne od troski o przyszłość swoich dzieci, na ulicach polskich miast nie było żebraków ani dziesiątków tysięcy bezdomnych, nikt nie wyobrażał sobie, by milion dzieci zaczynało dzień bez śniadania

Należą się ode mnie kwiaty Rządowi na Uchodźctwie za reformę rolną, która po eksperymentach stalinowskich ostatecznie skończyła się trój-strukturą: siecią gospodarstw chłopsko-prywatno-gospodarskich, siecią wielohektarowych gospodarstw administrowanych rządowo i siecią skupu-przetwórstwa-zaopatrzenia-usług, również pod rządowo-londyńskim patronatem.

Uginam się wpół, w głębokim ukłonie, przed Wyjazdową II Rzeczpospolitą, która poprzez alert narodowy w sprawie odbudowy Kraju, elektryfikacji, melioracji, sieci infrastrukturalnych, uprzemysłowienia, urbanizacji, powszechnej bezpłatnej edukacji (aż tyle tego – szacun) doprowadziła Polskę do grupy krajów europejskich funkcjonujących normalnie, jakby nic się nie stało w latach 1939-45.

Kto inny, jak nie Londyńska II Rzeczpospolita w wydaniu powojennym, odbudowała z pomocą Ludności Warszawę, Gdańsk i inne miasta, a w nich pałace, kościoły i liczne pomniki narodowej kultury, zniszczone w czasie wojny (w tym warszawski Zamek Królewski)?!?

To dobrze – zwracam się do wciąż żywych duchów II Rzeczpospolitej – że mamy komu podziękować ukłonami i pieśniami za otwarcie Polski na szeroki świat (kilkaset kilometrów wybrzeża), przez budowę wielkich portów, stoczni i floty morskiej.

Staraniem Londyńczyków udało się ostatecznie doprowadzić do uznania polsko-niemieckiej granicy na Odrze i Nysie, zagospodarować Ziemie Zachodnie, doprowadzić drogą dyplomatyczną (Plan Rapackiego) do utworzenia europejskiej Strefy Bezatomowej,  

Brak mi słów by docenić niezłomność oddziałów, po latach nazwanych wyklętymi, które pod zawołaniem „niezgody na komunizm” wyrzynały, podpalały, rabowały ludność, uprawiały sabotaż, dywersję i „regularną” partyzantkę, czasem po to, by „zebrać środki na dalszą działalność”, a czasem po to, by nauczyć moresu tych, którzy „sięgali po pańskie, rozdawane przez komunistów”. Po latach widzę, że błądziłem: to była najszlachetniejsza w Historii armia aniołów i świętych, w dodatku trzeźwo myślących geopolitycznie.

Dziękuję w imieniu inteligencji, tej „przedwojennej” i tej „z awansu”, naukowców, artystów, twórców za to, że dzięki państwowemu mecenatowi nad kulturą i sztuką powstały arcydzieła filmowe, znane i cenione na całym świecie, a aktorzy, kompozytorzy, dyrygenci i soliści, wnosili cenny wkład w życie narodu i kulturę ogólnoświatową.

W imieniu części niewdzięcznych, choć nagradzanych, premiowanych, szanowanych, propagowanych ludzi, zwanych dysydentami – serdecznie dziękuję za wszystko co ich spotkało, choć nieco się dziwię, że ich „dysydencja” nie była konsekwentna, zachowali tytuły artystyczne, naukowe, zawodowe.

 

*             *             *

Gdyby nie ta ciężka, systematyczna, mrówcza praca Rządu Londyńskiego, nie mielibyśmy tego luksusu, że po 1989 roku Wałęsa dostał „gotową Polskę” i mógł ją z właściwym sobie „gestem” oddać w dzierżawę, a może w pacht – fachowcom europejskim i amerykańskim. Ci zaś dopiero pokazali, co i jak się robi, ale nie ma głupich, wszelkie „podskoki tymińszczaków-lepperowców-kukizowców” skutecznie wygaszano.

Ktoś pomyśli, że… No, ale przecież dobrze odczytuję, że między II a III Rzeczpospolitą nic nie było…?

Wiem, wiem. „Nieobecność” Polski w świecie od 1944 do 1989 roku owocowała samymi paskudztwami: zbrodnie stalinowskie, tłumienie zdrowych odruchów ludowo-narodowo-pracowniczych, inwazję na Czechosłowację, stan wojenny. Całe szczęście, że przyszła Transformacja i Polska oddała się błogiemu dobrobytowi, którą każdy sobie może spijać do woli pośród najbardziej wyszukanych swobód, praw, wolności. Dlatego przepraszam, że sobie troszkę poużywałem drwiąco…

 

*             *             *

Skoro tak wiele zawdzięczamy sanacyjnej Drugiej Rzeczpospolitej, zwłaszcza jej aktywności w latach 1945-89 – to może warto zauważyć, że w dobie Transformacji ktoś nam ten cały spadek „podpistonił”, usunął nam ten dorobek spod nóg i tyłków, oddał zagranicznym i rodzimym „specjalistom”.

Kiedy zatem myślę o głosowaniach zwanych wyborami samorządowymi 2018 – to aż prosi się o to, by Polskę „ogromadzić” Osadami Obywatelskimi, w których nie zawłaszczacze-przewłaszczacze będą mieli coś do powiedzenia, tylko ci, którzy w pocie czoła na to pracują, oraz ci, którym odbiera się prawo czynnego uczestnictwa w budowie lepszej Polski (odbiera się np. nie dając szans pracy).

No, wtedy wystawilibyśmy dzielnemu Rządowi powojennej Drugiej Rzeczpospolitej największy pomnik, którego nikt nie śmiałby ani burzyć, ani dekomunizować.