Bufet

2014-10-08 08:19

 

Mam kłopot polegający na tym, że – zanim zostanę „odwołany” – chcę powiedzieć coś mocno i wyraźnie. Oczywiście, mój głos łatwiej jest porównać do popiskiwania „drobnoustroja” na górze lodowej przebijającej się przez sztorm, niż do tuby czy trąby – ale to nie zwalnia mnie od tego, by głos zabierać, jakbym miał audytorium niczym teatr ogromny.

Ostatnio ubieram swoje wyobrażenia w koncept pod zbiorczą nazwą L'état parallèle. Jest to mój koncept autorski, do którego meandrami docieram od lat, po drodze używając innych tytułów i zawołań. Na ten koncept składa się niepodważalna wiara w to, że motorem jakiegokolwiek postępu jest człowiek i jego kondycja moralna oraz zdolność do samorozwoju we wspólnocie. Stąd moje rozważania o swojszczyźnie, samorządności, spółdzielczości, wzajemnictwie, gromadnictwie. Obywatelstwo widzę – powtórzmy, bo zawsze warto – nie jako obecność w upaństwowionym rejestrze (PESEL, REGON, NIP, adres zameldowania, kartoteki w urzędach i służbach, rejestry medyczne i policyjne, konto bankowe, ślad w internecie i numer telefonu) – tylko jako dobre rozeznanie w sprawach publicznych i bezwarunkową skłonność do czynienia ich lepszymi. Co to za obywatel, który bezwolnie i bezrefleksyjnie ulega państwowemu dyktatowi sprowadzonemu do czterech instrukcji: melduj o sobie, płać co nakazano, głosuj kiedy pora, pokornie znoś niedogodności? Co to za obywatel, który niczym „homo sacer” zapada się w generowane zewsząd alienacje (wyobcowanie, przeciwstawienie, przemożność, powodowanie)?

Co do Państwa – organizacji przymusowej, mającej skłonność do przedkładania uzurpacji nad legitymizację, mającej skłonność do maksymalizacji Budżetu kosztem rabunkowego wyjaławiania Gospodarki, mającej skłonność do „trzymania” z Monopolem i Koncentracją – sądzę, że jego historia się kończy, bowiem wyczerpało już ono swoją zdolność do efektywnego zarządzania Krajem i Ludnością. Ten fenomen jest już nie-atrakcyjny cywilizacyjnie, choć jeszcze potrafi dotkliwie i boleśnie machnąć zdychającym ogonem, w jakimś policyjno-wojennym spazmie.

No, i nieuchronne stały się pytania o to, skąd czerpię. Znikąd, proszę państwa. Jestem rzcezywistym autorem swojego konceptu i tworze „z ręki”. Ale – co oczywiste – te setki lektur i tysiące rozmów oraz wypowiedzi w szerszych gronach zostawiły swój ślad. Dałem sobie kilkadziesiąt minut na zastanowienie się, kogo „papuguję” – i znalazłem. Jeśli będę następnym razem przesłuchiwany na okoliczność inspiracji ideowej, to wskażę (w kolejności zaistnienia w globalnej dyspucie):

INSPIRACJA

AUTORZY

CZAS

IDEE

PROLIFERACJA

Komunarność

Piotr Kropotkin, Edward Abramowski,

Friedrich Wilhelm Raiffeisen,

Louis Orth Kelso

Pierwsza połowa XX wieku i później

kooperatywizm,

dojrzała mentalność obywatelska, akcjonariat pracowniczy, wzajemnictwo

„Biała Północ”, przede wszystkim Europa Środkowa

Satyāgraha- ahi

Mahatma Gandhi

W połowie XX wieku

trzymanie się prawdy,

bierny opór wobec państwa

Indie, Azja Wschodnia

Teología de la Liberación

Gustavo Gutiérrez Merino, Rubem Alves

Druga połowa XX w.

bieda jest grzechem bogatych, ucisk systemowo-ustrojowy jest niedopuszczalny

Ameryka Łacińska

New Left

Herbert Marcuse

Erns Bloch

Theodor W. Adorno

Max Horkheimer

Druga połowa XX w.

pacyfizm, ekologia

a’Konsumpcjonizm,

a’Autorytaryzm,

kontrkultura,

siedząca rewolucja

„Biała Północ”

Hizmet

Fethullah  Gülen

Druga połowa XX w. aż po dziś

służyć drugiemu człowiekowi, edukacja obywatelska, wzajemnictwo, ekumenizm

Turcja, sieć globalna

 

Podane wyżej „menu” jest dalece uproszczone, ale nawet tak pobieżny przegląd dań lokuje mnie (to dla tych, których interesuje „kto za mną stoi”) na pograniczu między „rozmowami z Opatrznością” i „majeutyką obywatelską”.

Mam niemal pewność, że moim Czytelnikom najmniej znana jest postać Fethullaha  Gülena, tureckiego kaznodziei: ten zacny człowiek to muzułmański uczony, myśliciel, pisarz, poeta, działacz na rzecz pokoju, moralista, przewodnik duchowy. Lider Ruchu Gülena (Hizmet, czyli Służba). Autor ponad 60 publikacji dotyczących rozważań na temat dynamiki życia duchowego w XXI wieku.

Przez turecki rząd jest oskarżany o to, co chętnie przyjmę na siebie (Gülen akurat się wypiera): że rozbudowując sieć edukacyjną organizuje niepostrzeżenie „Państwo Równoległe” i dąży do swoistej „masy krytycznej” swoich naśladowców, by przejąć potem władzę w Turcji. Ja zaś widzę w nim – może „mniejszego” – Gandhiego. Oto kilka jego myśli (cytuję ze strony internetowej redagowanej przez jego „przybocznych”):

  1. Droga do sprawiedliwości dla wszystkich zależy od zapewnienia odpowiedniej edukacji uniwersalnej. Tylko wtedy ludzie będą mieć wystarczające zrozumienie oraz tolerancję, umożliwiającą zapewnienie poszanowanie praw innych. W obecnym świecie jedynym sposobem pozyskania innych do własnych idei jest przekonywanie. Gülen opisuje tych, którzy odwołują się do przemocy, jako intelektualnych bankrutów: ludzie zawsze będą żądać wolności wyboru własnej drogi życiowej, oraz swobodnego wyrażania swych wartości duchowych i religijnych. Żaden system nie może przetrwać wyłącznie dzięki sile. Siła nie polegająca na prawach i sprawiedliwości nieuchronnie odbiegnie w kierunku ucisku, a przez to przygotuje swój własny koniec. Demokracja, pomimo jej wielu wad, jest obecnie jedynym możliwym systemem politycznym, a ludzie powinni usiłować modernizować i konsolidować instytucje demokratyczne w celu budowy społeczeństwa, gdzie indywidualne prawa i wolności będą szanowane i chronione, gdzie jednakowe szanse dla wszystkich będą więcej, niż tylko marzeniem;
  2. Ostatecznym celem nie są prawa czy ich zastosowanie – zyskują one na znaczeniu tylko do stopnia, w którym służą ludzkości i społeczeństwu. Ustanawiając prawa, należy być dobrze obeznanym w sferze ludzi oraz ich charakterystyk, licząc się z ich naturą. Trzeba także poznać społeczeństwo, zbudowane przez ludzi świadomych i wolnych, jego potrzeby oraz środki, którymi się je zaspokaja. Koniecznym jest również zaznajomić się ze stosunkami istniejącymi pomiędzy jednostkami wewnątrz owego społeczeństwa. Jednostki są niczym atomy wobec całości, przez co każdy musi mieć świadomość powiązań i więzi spajających ich w zbiorowym duchu społeczności. Wszystkie prawa są jednakowo ważne, a prawa jednostki nie mogą być poświęcane dla „dobra” społeczeństwa. Islam uznaje, że społeczeństwo składa się ze świadomych jednostek, wyposażonych w wolną wolę i ponoszących odpowiedzialność zarówno za siebie jak i za innych. Islam idzie nawet jeszcze dalej i dodaje wymiar kosmiczny. Pojmuje bowiem ludzkość jako swego rodzaju „siłę napędową” historii, w przeciwieństwie do fatalistycznych koncepcji niektórych dziewiętnastowiecznych filozofii historii Zachodu, takich jak materializm dialektyczny i historycyzm. Tak, jak wola i zachowanie każdej jednostki determinują rezultaty jej życia w tym i w przyszłym świecie, tak też i społeczny postęp albo upadek określone są przez światopogląd, wolę i styl życia członków danego społeczeństwa. Innymi słowy, każde społeczeństwo dzierży wodze swego losu we własnych rękach. Tradycja proroka podkreśla tę ideę: „Będziecie rządzeni wedle tego, jacy jesteście”. To jest podstawowa cecha i duch demokracji, z którym nie koliduje żadna zasada islamu;
  3. Demokracja rozwijała się stopniowo. Podobnie jak w przeszłości przeszła przez różne etapy i fazy rozwoju, tak też będzie ewoluować i ulepszać się w przyszłości. Na owej drodze przekształcać się będzie w system bardziej humanitarny i sprawiedliwy, oparty na słuszności i rzeczywistości. Jeśli pojmować istoty ludzkie jako całość, bez lekceważenia wymiaru duchowego ich egzystencji i potrzeb duchowych, a także nie zapominając, że ludzkie życie nie jest ograniczone do tego życia śmiertelnego i że ludzie żywią w sobie wielkie pragnienie wieczności, demokracja mogłaby osiągnąć swą doskonałość i przynieść ludzkości o wiele więcej szczęścia. Islamska zasada równości, tolerancji i sprawiedliwości może pomóc tego dokonać. Idee demokratyczne wywodzą się z czasów starożytnych. Nowoczesna liberalna demokracja narodziła się w toku rewolucji amerykańskiej (1776) i francuskiej (1789-99). W społeczeństwach demokratycznych lud rządzi sam sobą, zamiast być rządzonym przez kogoś stojącego ponad nim. W tym systemie politycznym jednostka stoi wyżej od społeczeństwa i cieszy się swobodą wyboru sposobu życia. Indywidualizm nie jest jednak absolutny. Ludzie osiągają lepszy standard życia dzięki koegzystencji w społeczeństwie i to wymaga od nich dostosowania się oraz ograniczenia swej wolności zgodnie z kryteriami współżycia społecznego;
  4. Siła warta jest poszanowania tylko i wyłącznie tak długo, jak służy prawom człowieka i sprawiedliwości. Gdy wymknie się spod kontroli w rękach mniejszości opanowanej własnymi ambicjami i egoizmem, nie będzie spełniać tej roli – nie będzie nośnikiem prawa czy mądrości. Fakt, iż poświęca się prawa na rzecz siły, prywatne interesy stawia się wysoko ponad inne wartości, a gorzki rasizm zastępuje wartości uniwersalne, a także iż problemy w sferze narodowej próbuje się rozwiązywać nieokrzesaną siłą, od zawsze targał ludzkość. W sytuacji, gdy rozwiązań poszukuje się w brutalności, niemożliwym jest mówić o intelekcie, osądzie, prawach, sprawiedliwości i kodeksach. Wręcz przeciwnie – ich miejsce zajmują nieprawość, niesprawiedliwość i ucisk. Nawet jeśli siła mogłaby być brana pod uwagę jako potencjalne lekarstwo na problemy – w rękach sprawiedliwych oraz pod przewodnictwem logiki i osądu – w rękach okrucieństwa wyrastającego z osi emocji, zawsze była narzędziem zniszczenia. To właśnie dzikość siły, działa z domniemaniem nieograniczonej wolności, która nie gwarantuje w dostatecznym stopniu praw, sprawiedliwości, porządku, intelektu czy osądu. Nie byłoby więc przesadą powiedzieć, że nieokiełznana siła jest tym, co stoi za łańcuchem chaosu i kontr-nurtów, jakie dziś obserwujemy. Wydaje się, że ów chaos będzie istniał do dnia, w którym ci, którzy reprezentują siłę na świecie oddają się sprawiedliwości, a masy za nimi podążające znikną z popularnych prądów życia codziennego i spojrzą na życie przez pryzmat sprawiedliwości;
  5. Fakt, że świat w pewnych aspektach przez gwałtowny postęp technologii komunikacyjnych skurczył się do rozmiaru wioski, stwarza sytuację, w której opresyjne reżimy, czyli panowanie przez siłę, nie mają już szansy na dalsze działanie bez nadzoru. Istota ludzka ma szlachecką naturę – nie ścierpi bycia niewolnikiem na długo. Dla swojego własnego dobra koniecznym jest, aby rządy i ludzie piastujący urzędy ustanowili system rządowy, który służyłby ludziom i działał wedle zasady „władcą jest ten, komu się służy”. Każdy pojedynczy człowiek ma swój wewnętrzny honor, poczucie wartości i charakter stosowny istocie ludzkiej. Jak długo te charakterystyki, którymi obdarzył nas Stwórca, nie są brane pod uwagę, niemożliwe jest ustanowienie pokoju i bezpieczeństwa w jakimkolwiek kraju na ziemi. Wiara, życie w sposób, w jaki ktoś wierzy, liberalne myślenie, wyrażanie tego, co ktoś myśli, wolność komunikowania się oraz podróży – wszystkie są podstawowymi prawami człowieka. W społeczeństwie, które nie potrafi zagwarantować takich podstawowych przywilejów, jak prawo do życia, bezpieczeństwo, zdrowie, zatrudnienie i wynagrodzenie czy założenie rodziny, gdzie dzielenie się i konsumpcja produkcji, obok podstawowych wartości dających mu życie, jak prawa, sprawiedliwość i równowaga, nie są chronione – w takim społeczeństwie miłość, wzajemny szacunek i współpraca nie mogą być kultywowane. Nie ma możliwości, aby jakakolwiek suwerenna władza trzymała się przy życiu w świecie biednym przez brak tychże aspektów. W rzeczywistości każdy urząd czy władza nie ciesząca się tymi atrybutami, nie będzie czuła się bezpieczna, będzie też cierpieć z powodu głębokich niepokojów;
  6. Ludzkość najbardziej ucierpiała przez tych, którzy postrzegają prawo jako własność osób mających władzę i niespełnione ambicje. Zarówno nauka, jak i technologia czy pęd, z jakim pozwalają nam one operować, są święte i warte szacunku proporcjonalnie do tego, jak kierują one ludzi do większego humanizmu, ułatwiają osiągnięcie tegoż celu, przynoszą pokój i szczęście, niwelują tęsknotę i ból rozstania, radzą sobie z wieloma chorobami nim będzie za późno, służą ogólnej harmonii świata, wprowadzają równość między warstwami społecznymi, współpracują przy rozwiązaniu problemów świata i duchowości, jak również stanowią siłę napędową badań i odkrywania faktów, które poprawią nasze rozumienie świata. Lecz gdy dystansuje się je od wymienionych celów, stawiając je samym sobie za wartość oraz kiedy oczekuje się, że będą służyły wyłącznie sobie bądź interesom małej grupy, ich nieobecność w życiu jest znacznie lepiej widziana;
  7. Obie – nauka i technika – powinny być postrzegane z tej perspektywy. Musimy zadać pytanie, na czyich usługach są one w dzisiejszych czasach. Czy są to relacje między jednostkami, jednostką a społeczeństwem, pomiędzy społeczeństwem i państwem; czy służą wzajemnej miłości, szacunkowi i pozytywnemu wsparciu, tolerancji, akceptacji każdego w swoim kontekście, prawdzie, lojalności, poszanowaniu praw – czy też sprzyjają zakłamaniu, złośliwym domysłom, pomówieniom lub nienaturalnemu zainteresowaniu czyimiś grzechami i błędami, pogwałceniu prywatności i wtargnięciu w czyjeś życie? Czy służą szczeremu szacunkowi wobec wszelkich praw, czemuś, co powinno być chronione, jak na przykład prawo do wiary, życia, własności prywatnej, reprodukcji lub zdrowia umysłowego i psychicznego? Czy wzmacniają one dobre intencje, wzajemne zrozumienie, czy polepszają stosunki między władzami i narodami, czy służą temu, co prawe i sprawiedliwe? Czy zachęcają do dzielenia się, odejścia od wyzysku, szanowania podstawowych praw i wolności człowieka – czy raczej opowiadają się za suwerennością kapitału i brutalną siłą? Jeśli nauka i technologia kładą nacisk na negatywne zjawiska przedstawione powyżej, to jest to koszmarny scenariusz na przyszłość. Istotnie, jeśli ogólnie przyjętymi dziś wartościami budującymi globalizację są te wymienione (negatywne), to fakty, iż połowa świata żyje za dwa dolary dziennie, a bilion ludzi nawet za mniej, ćwierć świata nie ma dostępu do zdrowej i czystej wody, okropne schorzenia, jak AIDS, mają tendencję do gwałtownego rozprzestrzeniania się i są zagrożeniem dla ludzkości, zdrowie, które jest najważniejszą potrzebą człowieka, stało się podstawą przemysłu, charakteryzującego się kosztownymi usługami, grozi nam globalne ocieplenie, a środowisko jest zanieczyszczone, większość świata żyje pozbawiona demokratycznych praw, naruszenie praw człowieka stało się normą, a warunki do życia w wielu miejscach są fatalne, wraz z nieprzewidywalnymi aktami lokalnego i międzynarodowego terroru złożą się na straszną rzeczywistość dla całej ludzkości;

Kiedy ma się podane takie „potrawy” jak powyższa – dostaje się – naprawdę, to moje doświadczenie – duchowego uniesienia obywatelskiego. Słów Fethullaha  Gülena nie powstydziłby się ani Abramowski (który machnął ostatecznie ręką na lewackie flibustierstwo i zajął się psychologią, by dociec, co w naturze człowieka przeszkadza mu kooperować z innymi), ani Kropotkin (twierdzący, że nie konflikt, ale kooperacja stworzyła człowieka), ani Gandhi (wykształcony jako prawnik w meandrach państwowości i rozumiejący słabizny Państwa), ani wzniośli nowo-lewicowi filozofowie, ani animatorzy teologicznych bractw wyzwolonych w Ameryce Łacińskiej.

Jakże małe na tym tle wydają się podskoki naszych rodzimych aktywistów spod czerwonego sztandaru! Jakże cyniczne zdają się ukłony przed Ludem polityków preferujących inne barwy niż czerwień! Polska dysputa polityczna (ideowa zupełnie zamarła) sprowadza się do technik „zagospodarowania substancji społecznej”. Płaskie to i bezwonne ideowo. I nieludzkie, w tym sensie, że nie dla Człowieka robione.