Belle époque Europy Środkowej…?

2016-09-21 08:17

 

Przez około 20 lat – na co są dowody – używałem nazwy Europa Środkowa w stosunku do terytorium, zamkniętego w granicach państw i regionów między – symbolicznie – morzami Czarnym, Bałtyckim, Adriatyckim, albo między Tallinnem, Triestem i Odessą. Moje rysunki, jakie umieszczałem w różnych miejscach, a także skrót ABC stały się dziś „obiegowymi”.

Nie, nie żądam tantiem, zwłaszcza że używa się mojego dorobku w innym znaczeniu niż ja tego chciałbym, a także dlatego, że są ludzie lepiej i mądrzej opisujący fenomen Europy Środkowej. Zwrócę tylko uwagę na fakt, że na skutek bardzo nieładnych działań zgłoszona i przygotowywana przeze mnie inicjatywa „kroczącej ośmiokonferencji” w najstarszych uniwersytetach tego regionu (Tartu, Kraków, Lwów, Praga, Wilno, Budapeszt, Wiedeń, Zagrzeb) – została „upupiona”, może też sam nie byłem najzręczniejszy w tej robocie.

Chodzi mi o terytorium, na którym funkcjonowały trzy imperia: Rzeczpospolita Obojga Narodów, Imperium Osmańskie (Rumelia bałkańska) i Austro-Węgry. Moja inicjatywa miała (i nadal ma) charakter zupełnie niepolityczny, naciska(łe)m na to, by Europę Środkową pojmować jako tygiel regionów etniczno-kulturowych: Kaszuby, Wołyń, Żmudź, Łużyce, Transylwanię, Morawy, Polesie, Kurpie, Śląsk, Dobrudżę, Huculszczyznę, itp.

W najnowszych czasach region ten doświadcza trzech inicjatyw „odrębno-integracyjnych”: CEFTA, Grupa Wyszehradzka, Trójkąt Sławkowski.

Powiedzmy szczerze, o co chodzi:

1.       Europa Środkowa ma zupełnie odrębną historię, rozpostartą między Helladę, Imperium Romanum, Germanię, Rosję, Szwecję i Imperium Osmańskie (nazwy te nie zawsze oznaczały to co dziś oznaczają);

2.       Europa Środkowa zawsze „pozostawała pod wpływem”, a rzadko, epizodycznie „wpływała” na żywioły wymienione powyżej, można mówić o oswojeniu, czyli mniejszym poszanowaniu dla „swojskości” niż dla „zagranicy”;

3.       W interesie imperiów (Rzymskiego, Pruskiego, Rosyjskiego, Szwedzkiego, Osmańskiego, a obecnie UE, FR, USA – leżało trzymanie Europy Środkowej w stanie „gotowości do służby” i wygaszanie odruchów regionalnej podmiotowości;

4.       Europa Środkowa – to kilkadziesiąt etnosów sub-regionalnych, o liczebności od kilkudziesięciu tysięcy do kilku milionów, żyjących w strategicznie korzystnym, choć geopolitycznie trudnym miejscu globu;

5.       Europa Środkowa dopiero w ostatnich latach, a nawet miesiącach, dorasta do „własnego zdania” w sprawach międzynarodowych, co spotyka się, oczywiście, z reakcją imperiów w stylu „pouczyć, postraszyć, ukarać”;

6.       Europa Środkowa „jak dziecko” dała się dotkliwie wykorzystywać przez cały XX wiek, zarówno podczas wojen zwanych światowymi, jak też w okresie międzywojennym, na koniec podczas tzw. Transformacji – a tymczasem żąda się od niej wdzięczności za to i tamto;

7.       Najnowszym aktem wyzysku Europy Środkowej jest amerykańskie (poprzez NATO i Europę Zachodnią) dążenie do uczynienia z Europy Środkowej „gwardii antychińskiej” (pierwszy krok: rozbić Rosję, by osłabić BRICS i projekt Nowego Jedwabnego Szlaku)[1];

Szanowny Czytelniku!

W ciągu ostatnich 250 lat, od tzw. rewolucji przemysłowej, wiele wybitnych nazwisk Europy Środkowej wciąż od nowa zasila zasoby techniczne (inżynierskie) i naukowe oraz poprzez „zwykłą siłę roboczą” krajów europejskich, Rosji i USA, budując ich potęgę. Można to rozumieć jako drenaż zasobów środkowo-europejskich, paradoksalnie z takim skutkiem, że owe potęgi potem skierowują się – dla zysku i dla władzy – przeciw „pozostałemu” światu, w tym przeciw Europie Środkowej. Jednym słowem: własnymi siłami sami siebie oddajemy w lenno ekonomiczne i polityczne. Bez sensu.

Musiałbym być rasistą, gdybym twierdził, że w Europie Środkowej rodzi się procentowo mniej talentów inżynierskich, naukowych czy artystycznych niż w Rosji, Europie czy Ameryce. Dlaczego więc 280 milionów mieszkańców Europy Środkowej daje się oswajać, za przysłowiową „michę” i głaskanie po głowie? Czyżby Karpaty były aż tak dzielącym problemem?

Potrafię zrozumieć, że Estonii bliżej do Skandynawii niż do Ukrainy czy byłej Jugosławii. Mogę zrozumieć, że Austriacy to żywioł germański. Mogę zrozumieć, że Bułgarzy dobrze czują się w obecności Turków. Mogę zrozumieć, że Albańczycy czują się „zupełnie odrębni”.

W ciągu ostatnich dwóch lat intensywniej niż z czymkolwiek innym zapoznaję się z „myśleniem środkowo-europejskim” wymienionych 8 uniwersytetów (oczywiście, nie mówię we wszystkich tych językach, ograniczam się do tłumaczeń na języki mi znane). Obserwuję też – dyskretnie, poprzez lekturę – dość dużą grupę ludzi intelektu, polityki i kultury, która „żyje ze środkowo-europejskości”. Nie stać mnie na „bywanie” na seminariach, konferencjach, eventach, więc nie zawieram osobistych znajomości z liderami myślenia środkowo-europejskiego. Miałem szansę, ale ją zablokowano, odwiedzić środkowo-europejskie miejsca będące „znacznikami kulturowymi”. Szkoda, może kiedyś.

Intuicja podpowiada mi, że w Europie Środkowej nadal silne są racje wewnątrz-konfliktowe, poszukiwanie „zgody” w oparciu o racje rosyjskie, europejskie, amerykańskie. Dla większości poszczególnych wybitnych, lub choćby „tylko” utalentowanych” osób ważniejsze są tantiemy, stypendia, dotacje i nagrody tych mocarstw, niż „kiszenie się w środkowo-europejskiej prowincji” (co nie oznacza, że jest tu siermiężnie, tylko jakby mniej korzystnie).

Sądzę, że najważniejszym rytem odróżniającym Europę Środkową od otoczenia jest wspólna dla wszystkich formuła „demokracji wiecowej” (Kozaczyzna, Skupština, Solidarność, itp.), nieco naznaczona optyką MY-ONI, ale ciążąca ku demokracji bezpośredniej o wiele skuteczniej niż formuły helleńsko-rzymsko-anglosaskie.

Sądzę, że Europa Środkowa powinna rozpocząć od dwóch elementarnych spraw:

1.       Uruchomienia wspólnego Rejestru Patentowego (by zapobiec drenowaniu laboratoriów i bibliotek);

2.       Uruchomienia Federacji Samorządów (poprzez porozumienie kilkudziesięciu etnicznych żywiołów, pod patronatem państw środkowo-europejskich);

Tu nie chodzi o „europejską drugą prędkość” (i bez tego „High-Europe” ma w nosie środkowo-europejską „barbarię”), tylko o samodzielne, środkowo-europejskie „powożenie” własnym pojazdem. Bez zaklęć „międzymorskich” i podobnych.

Jest teraz dla tej sprawy czas dobry. Wszystkie trzy mocarstwa mające decyzyjny wpływ na losy Europy Środkowej – borykają się ze swoimi wewnętrznymi problemami, a na arenie międzynarodowej powolutku chwieją się ich racje. Jako sub-kontynent Europa Środkowa powinna jasno zdefiniować swoje zainteresowanie Nowym Jedwabnym Szlakiem, bez oglądania się na interesy tych trzech mocarstw, i tam oferować swoje talenty inżynierskie czy naukowe: w doraźnej dyplomacji oznaczałoby to zbliżenie się z Chinami (a więc z BRICS, z Rosją), kosztem Europy i Ameryki, które w ostatnich 250 latach oskubywały nas do kości, oddając nieprzeżute ochłapy, jak – nie przymierzając – fucha „prezydenta Europy”, czyli saksy dla Donalda, albo jak „dotacje”, które pomnożone wracają do Europy. Nie mówiąc już o fatalnym wizerunkowo i budżetowo angażowaniu nas w rozmaite konflikty.

Dziś liderem takiego myślenia jest państwo węgierskie, nie tylko w osobie Viktora Orbána: oczywiście, popełnia ono liczne „niezborności”, a oskarżany jest o „proputinowskość”, co w przypadku kraju doświadczonego w 1956 roku jest zwykłą potwarzą. Polska – wciąż żyjąca archaicznym i mało nośnym politycznie „rozedrganiem” między Rosję i Niemcy – jest w ogonie takiego myślenia, choć widać ostatnio większy nacisk na naszą „środkowo-europejskość”.

To tak pod debatę…

 



[1] Amerykanie dążą konsekwentnie do tego, by „znaleźć plan B” dla wariantu bliskowschodniego w sprawie dominacji nad Azją Centralną, stąd zabiegi o Polskę, Estonię czy Rumunie w „sprawie ukraińskiej” (właściwie „w sprawie czarnomorskiej”). New Silk Road, serwowany przez Chiny od ładnych kilku lat, to nie tylko handlowe drogi kolejowe i samochodowe oraz szlaki przesyłowe (rurociągi, energetyka), ale przede wszystkim „karawan-seraje” na całej trasie, w tym ośrodki produkcyjne i badawcze. W tym sensie wszystko, co robi USA w tej części świata – jest działaniem wbrew długofalowym interesom środkowo-europejskim, a Amerykanie korzystają, jak wszystkie mocarstwa wcześniej – z nieumiejętności porozumienia się krajów Europy Środkowej ze sobą;