A wszyscyśmy w jednakim położeniu

2018-01-09 07:54

 

Zacznę od tyrady, która w stylu może przypominać  rozmowę na przymurku w konwencji „taka gmina”, ale zawiera to co chcę przekazać.

Najbardziej rolowaną społecznością w Polsce – po roku 1989 – są ludzie pomieszkujący przestrzenie parafialne. Zlikwidowawszy PGR-y i pozostawiwszy całe „klucze wsi” na pastwę złodziejstwa – zrobiono Polsce wielką krzywdę.

Podobnie rolowano załogi kilku tysięcy fabryk. Najpierw rozproszono zjednoczenia, potem na siłę „prywatyzowano” co się dało, na koniec upychano całe towarzystwo w pakiety i wysyłano na szczaw z mirabelkami, co skutkowało bezrobociem, rugowaniem ludzi z przyzakładowych mieszkań itp.

Trzecią z takich rolowanych społeczności okazał się nano-biznes, czyli najdrobniejsi przedsiębiorcy z miast i powiatów, których wpychano w ramy „euro-biznesu”, a kto się nie mieścił (większość) – ten lądował u indykatorów i komorników. W ich miejsce rodzili się Rwacze.

Tyrada odbębniona. Teraz już w iście moim stylu.

Spod transformacyjnego topora umykano w różne strony: na zagraniczne saksy, czasem ku szarej strefie albo wprost w objęcia „lewych biznesów mafijnych”. Kto tak nie umiał – stawał się „l’uomo senza contenuto”, czyli trollem nieudacznikiem, zakałą polskich chodników.

Komu zostało energii i ducha – zakładał stowarzyszenia oburzonych, pokrzywdzonych przez rozmaite „państwa w państwie”. Ale potrzeba było grubo ponad 20 lat, czyli całego pokolenia urodzonego w nowym, jakże świetnym „nowym” – aby władze w Polsce przejęła formacja choć trochę pojmująca, co się stało i co się dzieje.

Na to wszystko uruchomił się jednak Komitet Obrony Tego Co Jest: pod szczytnym zawołaniem „Ratuj Demokrację” powstał ruch zachowania (potem przywrócenia) status-quo sprzed wyborów 2015. Bo może nie poprowadzono Transformacji najlepiej, ale my tu jakoś już się umościliśmy i wara oburzonym, a tym bardziej nowej władzy, od naszego ciepełka, od tej naszej bieda-wypłaty i zakładowych dodatków za pokorę i nie pytanie o nic, za umiejętność odcięcia się od milionów pechowców z sąsiedztwa.

Polska stoi dziś w poskręcanej pozie: ci co dali się pokornie glajchszaltować są napuszczani na tych którzy się nie dali, albo nie dali rady, popadli w „systemowo-ustrojową” niełaskę. I odwrotnie, trafieni przez los gryzą nogawki tych pierwszych. A sprawcy zamieszania – stoją przy mikrofonach, niech ich który przegoni...

 

*             *             *

KOD-ownicy przeciw Oburzonym i na odwrót – to nie jest uczciwe. Bo zbyt łatwo jedni drugim mogą coś zarzucić, i będą w tych zarzutach autentyczni, a nawet wiarygodni. Ale – na dobrą sprawę – czym się różni poddany opresji niewielki przedsiębiorca czy wykopnięty poza nawias podskakiewicz od poddanego dyscyplinie urzędniczej lub korporacyjnej specjalisty w swojej dziedzinie?

W moim przekonaniu – wyłącznie rolą wyznaczoną przez sztuczną „ladę”: oburzeni się pultają w roli petentów-oskarżycieli, kodownicy zaś ich obsobaczają za niezdolność do „adaptacji”. Lepszy jest pies wygnany z gospodarstwa czy pies łańcuchowy…? Wiem, nieładne to są określenia. Jakoś jednak próbuję Wami wstrząsnąć.